sobota, 6 lipca 2013

"Room 206" - Chapter four



Kartka z pamiętnika...
Dotyk. Jak wiele uczuć i emocji potrafi wywołać w drugiej osobie?
Nigdy nie rozumiałem tych, co mówili, że sam dotyk drugiej osoby sprawia im przyjemność.
Nie rozumiałem, gdy mama mówiła, że sam fakt trzymania drugiej osoby za rękę sprawia, że jest się szczęśliwym.
Myślałem, że dotyk nic nie znaczy, bo przecież każdego dnia dotykamy. Nie wierzyłem w tę magię gestów.
Byłem w błędzie…

Następnego ranka Louis obudził się z uśmiechem na ustach. Wspomnienia wczorajszej rozmowy z Harrym przewijały się przez jego głowę powodując dziwne uczucie radości i szczęścia.
Bo Harry miał coś w sobie. Coś co sprawiało, że serce Louisa przyspieszało bieg, a oczy świeciły się dziwnym blaskiem. Przez głowę Louisa przeszła myśl, że może…ale nie. Bo przecież Louis nie mógł się zakochać.

Telefon Louisa zawibrował, a znajoma melodia wypełniła pokój, przerywając ciszę jaka do tej pory w nim panowała. Szatyn wziął go do ręki i z uśmiechem na ustach odczytał wiadomość.

Od Harry xx.

Dzień dobry Louis.! Obudziłem? Przepraszam. Tak sobie pomyślałem, że może chciałbyś się ze mną dziś spotkać?:) Twój Harry.

Louis wystukał odpowiedź.

Do Harry xx.

Jest w porządku Harry. Nie spałem już. Bardzo chętnie się z tobą spotkam.:) Powiedz tylko gdzie i kiedy? Twój Louis.

Otrzymał raport doręczenia, a po chwili telefon znów dał o sobie znać.

Od Harry xx.

Hayde Park. Godzina 15. Może być?

Do Harry xx.

Idealnie.:) Jesteśmy umówieni. Do zobaczenia. Twój Louis. X

Od Harry xx.

Nie mogę się doczekać.:) Do zobaczenia. Twój Harry. X

Louis odłożył telefon na szafkę stojącą obok i uśmiechnął się szeroko do siebie.

Miał randkę z Harrym.

~~~*~~~

Gdy zegar wybił godzinę piętnastą Louis dochodził do fontanny umieszczonej w centrum parku. Już z daleka dostrzegł czuprynę czekoladowych loków przyozdobioną płatkami śniegu, który spadał z nieba. Siedział tyłem, więc Louis nie mógł zobaczyć twarzy Harr`ego, ale mógł wyobrazić sobie delikatnie zarumienione policzki i zielone oczy, w których tańczyły iskierki szczęścia oraz dwa dołeczki towarzyszące jego uśmiechowi.

Louis podszedł od tyłu do Harr`ego i zakrył mu oczy rękami. Pochylił się do jego ucha i szepnął

-Witaj Harry.- po czym usiadł obok chłopaka na ławce.

Harry wpatrywał się w Louisa jak w obrazek, a uśmiech powoli rozświetlał jego twarz. Nie do końca wierzył, że Louis przyjdzie, a tymczasem siedzi na ławce tuż obok niego.

-Jesteś.—szepnął loczek wpatrując się w Louisa.

-Jak mógłbym nie przyjść.- odrzekł szatyn i zagłębił swoje palce w lokach Harr`ego strzepując jednocześnie śnieg, który na nich spoczywał.

Harry przymknął oczy na ten gest poddając się dotykowi Louisiego , który wprawiał jego ciało w delikatne dreszcze. Otworzył oczy gdy palce szatyna zaprzestały łaskotania go, a jego policzki oblały się rumieńcem gdy napotkał niebieskie spojrzenie Louisa, które patrzyło na niego z czułością.

-Curly..-szepnął Louie.

-LouLou…-szepnął loczek.

-LouLou?- zapytał Louis.

Harry zaczerwienił się jeszcze bardziej i spuścił wzrok.

-Ja…um..-próbował wytłumaczyć Loczek, patrząc na swoje dłonie.

Louis podniósł delikatnie jego podbródek zmuszając jednocześnie do spojrzenia mu w oczy.

-Jest dobrze Harry. – powiedział Louis i uśmiechnął się delikatnie, z radością na swoją nową ksywkę, wiedząc, że należy ona tylko do Harry`ego, bo nikt oprócz niego nie będzie jej używał.- Jest naprawdę dobrze.

Louis mógł zobaczyć uśmiech malujący się na twarzy Harry`ego i wiedział, że jest to najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział.

Minuty mijały, a Louis i Harry siedzieli na ławce stykając się ramionami i rozmawiając o wszystkim i o niczym jednocześnie.
Uśmiech nie schodził im z twarzy, a motylki w ich brzuchach dawały o sobie znać za każdym razem gdy ich spojrzenia spotykały się.
Kilka razy ich dłonie otarły się o siebie, a za każdym razem gdy tak się działo na ich policzki wkraczał rumieniec, a oczy spuszczone w dół świeciły się jasnym blaskiem.
Zauroczenie. Odpowiednie słowo by opisać uczucie, które siedziało w nich w tamtej chwili, choć bliżej im było do miłości.

Gdy nastał wieczór, a latarnie rozświetliły mrok panujący w parku, każde z nich rozeszło się w swoją stronę z uśmiechem na ustach i nadzieją w sercu na ponowne spotkanie, przyjaźń, a może miłość?

~~~*~~~

- I jak było?- usłyszał głos Liama gdy tylko przekroczył próg ich mieszkania.

Wszedł do kuchni i usiadł na taborecie przy stole podczas gdy jego przyjaciel próbował stworzyć coś nadającego się do zjedzenia.

- Cudownie.- westchnął i podparł rękoma podbródek. Wyjrzał przez okno i uśmiechnął się przypominając sobie swoje dzisiejsze spotkanie z młodszym chłopakiem. – Było lepiej niż to sobie wyobrażałem. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nie było niezręcznie, ale przyjemnie. Tak jakbyśmy znali się od lat. Harry jest niesamowity. Uroczy, słodki, zrównoważony, ale z poczuciem humoru. Ma w sobie coś takiego…ja…nie umiem tego opisać. Coś co sprawia, że mam ochotę spędzać z nim cały swój czas. Harry jest inny. Nie taki jak wszyscy, których wcześniej spotkałem. Jest…

-Wyjątkowy?- dokończył Liam.

-Tak. – Louis spojrzał na swojego przyjaciela i zobaczył na jego twarzy czuły uśmiech, a w jego tęczówkach tańczyły iskierki radości.

-Jest…-zaczął Louis.- Po prostu…za każdym razem gdy go widzę uśmiecham się, nawet gdy o nim pomyśle moje usta wyginają się w uśmiechu. A gdy jest blisko moje serce zaczyna szybciej bić i czuje takie dziwne ciepło w środku. – Louis zamyślił się na chwilę zastanawiając się nad tym co właśnie powiedział. Nie do końca zdawał sobie sprawę z tych uczuć dopóki nie wypowiedział ich na głos. I w tej chwili stało się to bardziej jasne. Wręcz oczywiste, bo przecież to był Harry. Nie każdy chłopak, ale właśnie Harry.

- Wpadłeś Louis.- powiedział Liam.

Louis spojrzał na niego z pytającą miną.
- Zakochałeś się.- powiedział i uśmiechnął się tak radośnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

I Louis pomyślał, że może rzeczywiście tak było. Harry wprawiał jego ciało w dziwne reakcje. Pokazywał rzeczy i uczucia, których Louis nigdy wcześniej nie doświadczył i których nie znał. Sprawiał, ze twarz Louisa pokrywała się rumieńcem, a jego serce wybijało szybszy rytm.  Jego tęczówki świeciły się dziwnym blaskiem za każdym razem gdy spotykały na swojej drodze szmaragdowe spojrzenie chłopaka w lokach.

I może to właśnie jest miłość?

Louis wiedział jak to jest być w kimś zakochanym bo miał kilku chłopaków, ale nie wiedział jak to jest kochać. Bo prawda była taka, że Louis nigdy nie był kochany.

Wszyscy z którymi Louis wcześniej się wiązał po prostu byli i ładnie wyglądali. I żaden z nich nie wyzwalał w nim takich uczuć jak właśnie Harry.

Patrząc na to z perspektywy czasu, Louis nie potrafił stwierdzić dlaczego właściwie z nimi był. Traktowali go jak przedmiot i chłopca na posyłki. Byli, dopóki nie przestał być im potrzebny. Nawet nie próbowali go poznać. Louis miał po prostu dobrze przy nich wyglądać.

Ale Harry…Harry był inny. Był uroczy i delikatny. I zdawał się naprawdę lubić Louisa. I w żadnym stopniu nie przypominał tamtych chłopaków.

I Louisowi podobało się to się. Harry był inny, a Louis…Louis go kochał.    

~~~
I jest...kolejny rozdział! Miał się pojawić jutro, ale cóż...jest dziś :)
Dziękuje bardzo za miłe komentarze. To naprawdę miłe uczucie wiedzieć, ze komuś podoba się to co pisze :)
Co do dodawania rozdziałów częściej, hm...może uda mi się dodać rozdział w środku tygodnia, ale nie chce powiedzieć, że będą pojawiać się częściej niż raz na tydzień, bo najzwyczajniej w świecie nie wiem, jak będzie z czasem.
Och i...nie zwracajcie uwagi na kropki. Mam z nimi ogromny problem i zawsze stawiam ich za dużo, przeważnie tam, gdzie są niepotrzebne...ugh! 
Klikajcie w reakcje i komentujecie. Wasza opinia naprawdę dużo dla mnie znaczy :)
Do napisania!

2 komentarze:

  1. To bardzo dobrze że dzisiaj a nie jutro:-). Oczywiście rozdział niesamowity i tyle w nim emocji czekam na nexta:-) a i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje. Cieszę się, że tak uważasz :)

    OdpowiedzUsuń