niedziela, 21 lipca 2013

"Room 206" - Chapter seven



Kartka z pamiętnika...

Szczerość. Tak wiele znaczy. A jeden jej błąd kosztuje tak dużo.
Nie jest łatwo mówić prawdę. Potrzeba odwagi. Nie każdy ją ma.
Niall zawsze powtarzał, żebym mówił prawdę tylko raz. Bo kłamstwa ranią i bolą za każdym razem gdy je powtarzamy.
Miał rację.
Nigdy nie myślałem, że stanę przed wyborem poznania prawdy.
Nigdy nie myślałem, że poznanianie jej będzie mnie tak wiele kosztować.
Ale gdybym wiedział jak to się wszystko skończy i miał wybór, bez wątpienia postąpił bym tak samo…


- Mówię poważnie stary, porozmawiaj z nim.- powiedział Niall, gdy następnego ranka jedli śniadanie.- Wyglądasz okropnie. Spałeś dziś w ogóle?

- Trochę.- odpowiedział Harry skubiąc swoje tosty.-  A co jak się okaże, że jednak pocałował mnie, bo było mu mnie żal?- zapytał.

- Harry.- powiedział Niall.- Mówiłem ci to już wczoraj i powtórzę jeszcze raz. Louis cię kocha. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo. Tak wiem. Nie powiedział ci tego, ale to widać Harry, poważnie. To jak na ciebie patrzy. Jak zachowuje się wobec ciebie. Jakbyś był największym bóstwem na tym świecie. Nie trzeba być geniuszem, żeby to dostrzec.

- Mówisz serio?- zapytał Harry i przeniósł wzrok na swojego przyjaciela.

- Tak.- rzekł Niall zdecydowanym głosem. – Dlatego spotkaj się z nim dzisiaj i porozmawiajcie. Wykończysz się Harry, jeśli tego nie zrobicie.

- Dziś Louis nie może. Ma teatr.- powiedział loczek i z powrotem spuścił wzrok na swoje śniadanie.

- Co za problem. Idź do tego teatru i zrób mu niespodziankę.

- Kiedy ja nawet nie wiem, który to teatr.- odpowiedział smutnym głosem.

- Ech…Liam?- spytał Niall

- Nie mam numeru. A do Louisa nie zadzwonię. Nie chcę, żeby pomyślał, że się narzucam.- rzekł Harry.

- Jestem pewien, że by tak nie pomyślał. Ucieszyłby się. Ale masz racje. Niespodzianka to niespodzianka. – powiedział Niall i uśmiechnął. – Zadzwonię do Liama.

-Skąd masz jego numer?- zapytał Harry z ciekawością w głosie.

- Mam.- Niall tylko uśmiechnął się. Harry spojrzał na niego pytająco.- Och. Po prostu…wymieniliśmy się gdy wychodziłeś ze szpitala. Nic takiego. Serio.- powiedział.

- Okej.- Harry uśmiechnął się obiecując sobie, że jeszcze się dowie wszystkiego na temat tej dwójki, a Niall wybrał numer i wykonał połączenie.

W czasie tych kilku minut, gdy Niall rozmawiał z Liamem i wyjaśniał mu całą sprawę, Harry zastanawiał się co powie Louisowi, gdy już się z nim zobaczy. Nie wiedział, co tak właściwie chce mu powiedzieć. Miał mętlik w głowie.

Po chwili Niall skończył rozmawiać. Usiadł naprzeciwko Harry`ego przy stole i uśmiechnął się wesoło.

-Tottenham Court Road. – powiedział. – w dzielnicy Camden. 

~~~*~~~

Harry wszedł powoli do wielkiego budynku.  Wnętrze było ładne i  przestronne. Urządzone w starym stylu. Z kolumnami przyozdobionymi u góry i zdobieniami pod sufitem. Ściany były koloru kremowego z odcieniem delikatnego brązu, a kotary w oknach miały barwę bordową, dzięki czemu miejsce to miało swój urok i klimat. Patrząc na nie z boku można by rzec, że wnętrzem swoim przypominało pałac.
Harry nie do końca wiedział czego szuka. Rozejrzał się dookoła szukając jakiejś pomocy, a jego wzrok natrafił na gablotę w której były poprzyczepiane różne kartki. Podszedł bliżej i znalazł to czego potrzebował. Repertuar i rozkład dnia. Już wiedział gdzie znaleźć Louisa.

Po pół godzinnym szukaniu właściwej Sali i zajrzeniu do prawie wszystkich pomieszczeń Harry wreszcie znalazł to czego szukał.

Stanął przed drewnianymi drzwiami i nie wiedział co zrobić. Wejść, czy może jednak odpuścić. Ale nie mógł odpuścić. Musieli porozmawiać. Harry wiedział, że istniało wiele innych miejsc, gdzie mogli to zrobić i wszystkie byłyby lepsze od tego, ale nie mógł się wycofać. Czas miał znaczenie.

Pchnął drzwi i wszedł do ogromnego pomieszczenia z piętrowymi balkonami i rzędami krzeseł ustawionymi tuż przed sceną. Spojrzał na nią i zobaczył mnóstwo młodych osób próbujących wcielić się role swoich bohaterów. Wśród nich Harry dostrzegł czuprynę kasztanowych włosów. Podszedł bliżej, lecz szatyn nadal go nie widział. Loczek stanął tuż przed sceną i podziwiał jak Louis umiejętnie wczuwa się w postać którą gra. Harry był pod wielkim wrażeniem talentu Louisa. Był świetny, a Harry nie mógł oderwać od niego wzroku.

Dopiero po chwili, gdy Louis odwrócił głowę dostrzegł Harry’ego przypatrującego mu się z podziwem na twarzy. Przyjemne ciepło rozlało się po jego ciele, ponieważ chłopak którego kochał patrzył na niego tak, jak jeszcze nikt nigdy na niego nie patrzył. Z uwielbieniem w oczach.

Louis podszedł bliżej do Harry’ego, podczas gdy chłopak stał ciągle w jednym miejscu nieprzerwanie patrząc na niego. Gdy był już tak blisko, że mógł dostrzec ciemno zielone plamki w tęczówkach loczka, przyłożył dłoń do twarzy chłopaka i potarł delikatnie kciukiem jego policzek. Harry uśmiechnął się delikatnie na ten gest, a Louis odwzajemnił uśmiech.

- Harry. – powiedział, składając delikatny pocałunek na jego wargach.- Co tu robisz kocie?

Serce Harry’ego zaczęło wybijać szybszy rytm.  Powieki mimowolnie opadły w dół, a ciało przeszył dreszcz gdy palce Louisa delikatnie pocierały jego policzki.
Po chwili Louis odsunął się. Harry otworzył oczy, a jego spojrzenie spotkało niebieskie tęczówki Louisa, w których kryło się szczęście. Loczek chwycił swoją dłonią dłoń Louisa i splótł ich palce razem.

- Przyszedłem –powiedział Harry.- ponieważ chciałem porozmawiać. O nas, a właściwie…-Harry spuścił wzrok w dół i zatrzymał go na ich splecionych dłoniach.- …o tym co jest między nami.- dokończył, po czym odważył się znów podnieść wzrok i spojrzeć Louisowi w oczy, w których kryła się niepewność i jakby odrobina strachu.

Harry ścisnął mocniej jego dłoń, dla dodania mu otuchy, a Louis kiwnął głową na znak zgody, po czym pociągnął Harry’ego za sobą do dwóch pobliskich krzeseł stojących tuż przy scenie.
Aktorzy już dawno się rozeszli, więc byli sami.

- Dobrze.- powiedział Louis gdy już usiedli.- porozmawiajmy.

Harry nie wiedział od czego zacząć. Siedział przez chwilę, nie wykonując żadnego ruchu po czym zebrał w sobie całą odwagę, którą posiadał i zaczął. Wiedział, że to nie będzie łatwe. Bał się.

- Louis…- zaczął.- Musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważny. Ja nigdy ci tego nie mówiłem, ale jestem gejem.  I zakochałem się w tobie LouLou, odkąd tylko pierwszy raz cię zobaczyłem. Wiem. Mogłem powiedzieć ci wcześniej, zanim sprawy nabrały taki, a nie inny obrót. Ale…ja po prostu…bałem się.  Bałem się tego, że odejdziesz gdy się dowiesz. Bo wszyscy odchodzili. A ty…ty jesteś dla mnie bardzo ważny i tak bardzo nie chcę cię stracić.- powiedział po czym starł pojedynczą łzę spływającą po jego policzku.- I kiedy wczoraj pocałowaliśmy się czułem się szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Tak bardzo chciałem być kochany, w ten jeden wyjątkowy sposób przez osobę, która znaczyłaby dla mnie tak wiele. I ty jesteś taką osobą Louis.- Harry odważył się spojrzeć Louisowi w oczy, które zrobiły się szklane. Sam musiał otrzeć łzy, które w tym momencie ciurkiem spływały po jego policzkach. Już wiedział jak to się skończy. – Byłem tak bardzo szczęśliwy, gdy nasze palce złączyły się w jedność, a ty nie protestowałeś.  Ale zaraz potem powiedziałeś, że musisz iść, a ja tylko kiwnąłem głową na znak, że rozumiem, nie zastanawiając się nad niczym. Byłem zbyt szczęśliwy by się czymkolwiek przejmować. Ale potem… przemyślałem wszystko. Nasze spotkania i momenty w których się przytulaliśmy i w których nasze dłonie ocierały się o siebie. Z początku tego nie dostrzegałam zapatrzony w ciebie jak w obrazek i wierzący w szanse dla nas. Ale potem, gdy dłużej nad tym myślałem i analizowałem wszystko, dostrzegłem pewną rysę. Zauważyłem, że w każdych takich naszych sytuacjach ty zachowywałeś dystans wobec tego co się działo i nie pozwalałeś na nic więcej. I myśląc nad tym dotarło do mnie, że ty wcale nie musisz odwzajemniać moich uczuć. Że jestem dla ciebie tylko przyjacielem, nikim więcej. I zrobiło mi się smutno, ponieważ pozwoliłem nadziei wkraść się do mojego serca, że może jednak coś z tego będzie i przykro, gdy uświadomiłem sobie, że te wszystkie obrazki z nami w rolach głównych, które stworzyła moja wyobraźnia nie mają przyszłości.- Harry zrobił przerwę czekając na słowa Louisa, ale takowe nie nadeszły więc mówił dalej. –Pewnie zastanawiasz się po co ci to wszystko mówię, ale chce być w stosunku do ciebie fair. Teraz gdy wiesz już wszystko i znasz moje uczucia pewnie odejdziesz i…zrozumiem to. Poważnie. Dlatego jeśli już nie chcesz mnie znać po prostu odejdź. Nie chce żebyś był ze mną z litości i współczucia. Nie chce tego. Jeśli odejdziesz nie będę miał ci tego za złe.

Harry skończył swój monolog po czym spojrzał na Louisa. Łzy ciekły po jego policzkach, torując ścieżkę wzdłuż nosa i skapując na jego bluzę.
Louis przysunął się bliżej Harry’ego po czym przyłożył dłoń do jego policzka.

- Harry, głuptasie. – powiedział drżącym od emocji głosem. – Jak mogłeś pomyśleć, że nie będę cię chciał.  Chcę cię. – rzekł zmniejszając odległość między mini i dociskając delikatnie swoje wargi do tych Harry’ego.- Tak bardzo pragnę cię mieć.  

Twarz Harry’ego rozświetlił delikatny uśmiech, który sięgał jego zaszklonych oczu i który uwidocznił dwa dołeczki w jego mokrych od łez policzkach. W jego głowie pojawiła się myśl, że może jednak, nie skończy się to źle.

- Ale zanim cokolwiek zrobisz. – rzekł Louis. – Chcę ci coś powiedzieć. Czy mógłbyś mi nie przerywać, podczas gdy będę mówił?- zapytał szatyn.

Harry kiwnął potwierdzająco głową mocniej ściskając palce starszego chłopaka.

- Dobrze.- powiedział Louis.- Widzisz Harry…razem z Liamem chodziłem do szkoły. Był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem i zarazem pierwszą osoba, której powiedziałem kim naprawdę  jestem. Bo widzisz Harry…ja też jestem gejem. I ja też się w tobie zakochałem tamtego pierwszego dnia, gdy wszedłem do twojej Sali, a ty leżałeś w białej pościeli i tak uroczo się uśmiechałeś. Skradłeś moje serce już pierwszym spojrzeniem, choć musiało minąć trochę czasu zanim to sobie uświadomiłem. Ale gdy już to zrobiłem, jedyne czego pragnąłem to to, byś odwzajemniał moje uczucia. Za każdym razem gdy się spotykaliśmy marzyłem, by cię dotknąć i pocałować. By móc trzymać cię w ramionach i nigdy nie puszczać. Chciałem być przy tobie cały czas i spędzać z tobą każdą wolną chwilę, lecz było coś co sprawiało, że nie umiałem tak po prostu poddać się temu co jest między nami. Wiele razy myślałem nad tym, zastanawiając się co jest nie tak nie znajdując odpowiedzi. Ale dopiero gdy się pocałowaliśmy dotarło do mnie, że problem nie tkwi we mnie czy w tobie, ale w mojej przeszłości, w wydarzeniach, które miały miejsce kilka lat temu, a które odbijają się echem po moim teraźniejszym życiu. Zrozumiałem, że nic nie będzie dobrze, dopóki nie poznasz prawdy i, że tak długo jak jej nie znasz ja nie będę umiał z tobą być. I to jest właśnie to o czym chciałbym ci opowiedzieć.- Louis spojrzał na Harry`ego, na którego twarzy malowała się ciekawość, ale i strach przed słowami Louisa. Louis zerknął w jego oczy, tak bardzo zielone, a potem na ich złączone palce, które Harry trzymał w mocnym uścisku i uśmiechnął się w duchu, ponieważ to było wszystko, czego na ten moment Louis najbardziej potrzebował. Wziął głęboki wdech i mówił dalej. – Widzisz Harry…wszystko zaczęło się gdy ludzie ze szkoły dowiedzieli się kim jestem. Jedni akceptowali to inni nie. Niektórym było to obojętne. I na początku wszystko było dobrze. Nawet jeśli komuś coś nie pasowało nie komentował, a jak ktoś coś powiedział lub rzucał jakieś aluzje zawsze miałem Liama, który za każdym razem stawał w mojej obronie. Nie było łatwo, ale z czasem przyzwyczaiłem się do tego jak ludzie reagują i nie zwracałem na to uwagi. I jakoś szło. Dopóki w szkole nie pojawił się pewien chłopak. Na imię miał Mark. I to właśnie on zamienił moje życie w koszmar.- Louis zrobił przerwę przypominając sobie tamte wydarzenia, a na jego twarzy pojawił się grymas. Nie lubił do tego wracać, ale musiał, bo Harry musi znać prawdę. Harry widząc wyraz jego twarzy potarł kciukiem wierzch dłoni Louisa, chcąc dodać mu tym gestem otuchy. I chyba mu się udało, bo już po chwili Louis mówił dalej. – Od samego początku nie było dobrze. Poniżał mnie. Wyśmiewał na każdym kroku. Drwił sobie ze mnie za każdym razem gdy mijaliśmy się na korytarzu. Oczywiście wiedział, że jestem gejem. Wszyscy wiedzieli. Na początku jakoś dawałem sobie radę, mając Liama u boku i jego wsparcie w każdej chwili. Ale z czasem, gdy jego nękania nasiliły się nie dawałem rady. Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi i dlaczego za wszelką cenę stara się uprzykrzyć mi życie. Chciałem wiedzieć. Kierowała mną zwykła ciekawość, dlaczego jest  tak bardzo wredny, podczas gdy nic mu nie zrobiłem. Poszedłem do niego. I to był mój błąd.- Louis zrobił przerwę, a pierwsza łza spłynęła po jego policzku.- Tamtego wieczoru…- kontynuował. -…przeżyłem największy koszmar w moim życiu. Był sam w mieszkaniu. Z początku był miły. Zdziwiło mnie to, lecz postanowiłem to zignorować. Powiedziałem mu to, co zamierzałem mu powiedzieć, żądając odpowiedzi. On tylko wyśmiał mnie, rzucając kilka niezrozumiałych słów. Podszedł do mnie bliżej i zobaczyłem w jego oczach coś, czego nie chciałem zobaczyć. A mianowicie…pożądanie. W tamtej chwili bałem się jak jeszcze nigdy. Nie znałem go, nie wiedziałem do czego jest zdolny. On…przycisnął mnie do ściany i zaczął całować. Opierałem się. Nie chciałem tego. Mój kolejny błąd, ponieważ za każdy opór dostawałem w twarz, w brzuch, gdzie popadło. Całował mnie bardziej zachłannie jednocześnie zdzierając ze mnie ubranie. Płakałem. Krzyczałem, żeby mnie puścił, że nikomu nic nie powiem, ale on tylko śmiał się nic sobie z tego nie robiąc. Szarpałem się, lecz każdy mój ruch został obezwładniony, a ja w pewnej chwili nie miałem już siły na nic. Poddałem się leżąc na łóżku całkiem nagi, poobijany i rozpłakany, a on po prostu robił swoje nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. On…zrobił to bez ostrzeżenia. Mocno i gwałtownie nic nie robiąc sobie z moich krzyków. Gdy było po wszystkim rzucił jakiś komentarz, zostawiając mnie na łóżku samego, obolałego i zakrwawionego dodając jedynie, że za dziesięć minut ma mnie tu nie być.- Louis starł łzy spływające po jego policzkach, po czym kontynuował nie mając odwagi spojrzeć na Harry`ego.- Potem było tylko gorzej. Następnego dnia przyszedł do mnie mówiąc, że mam udawać jego chłopaka inaczej wszyscy się dowiedzą jaki jestem, że puszczam się na prawo i lewo i że moi rodzice dowiedzą się w końcu jakiego syna mają. Bo widzisz Harry…nie powiedziałem im kim naprawdę jestem. Bałem się, ponieważ wiedziałem, że tego nie zaakceptują.  Zawsze uważali homoseksualistów za gorszych. Nie chciałem nawet myśleć, co by było gdyby dowiedzieli się, że ich jedyny syn jest gejem. To nie było tak, że nie chciałem im powiedzieć prawdy. Chciałem. Ale w odpowiednim czasie, gdy potrafiliby ją zrozumieć. Wracając do Marka…  Zgodziłem się. Bo co mogłem zrobić. Nie chciałem by to wszystko tak się skończyło. Udawałem jego chłopaka. Pokazywałem się z nim publicznie, chodziliśmy do klubów. Każdego wieczoru kończyliśmy w łazience, a ja czułem coraz większy wstręt do swojej osoby. Spotykaliśmy się z jego znajomymi, a ja jedyne co miałem robić to dobrze przy nich wyglądać. Tylko za to mnie lubili, o ile w ogóle tak było.  Liam tego nie pochwalał, ale i nie oceniał mnie. Wspierał, a co najważniejsze rozumiał. Minął miesiąc, potem drugi, aż w końcu znudziłem mu się. Skończył ze mną. Myślałem, że to nareszcie koniec, że będę miał spokój. Myliłem się. Mark powiedział wszystkim. Rodzice się dowiedzieli. Świat mi się zawalił. Nie zrozumieli. Krzyczeli, mówili, że się zawiedli. Wyrzucili z domu. W szkole też nie miałem już życia. Przeprowadziłem się, a Liam razem ze mną. Zacząłem nowe życie z dala od przeszłości, marząc by pewnego dnia zniknęła, a wspomnienia zblakły na tyle, by w końcu przestały istnieć. Zacząłem uczęszczać na zajęcia z teatru. Potem poznałem ciebie.- Louis skończył swoją opowieść, po czym odważył się spojrzeć na Harry’ego. Na jego twarzy malował się szok, a w oczach zebrały się łzy. – To właśnie dlatego zachowywałem dystans między nami. Bałem się. Boję się za każdym razem, gdy kogoś spotykam. Ale ty jesteś inny Harry. Jesteś kochany, słodki i uroczy. I tak bardzo niewinny. I chcę cię. Tak bardzo, cholernie mocno cię chcę. Teraz już znasz prawdę, więc zrozumiem jeśli już nie będziesz mnie chciał. Ja sam bym siebie nie chciał. Dlatego jeśli odejdziesz i zostawisz mnie…będzie w porządku.

Louis spojrzał na Harry’ego, a ten przysunął się do niego kładąc dłoń na jego mokrym policzku. Starł kciukiem łzy które po nim spływały, po czym przytulił go do siebie, a Louis ufnie wtulił się w jego ciało. Po chwili odsunął się od szatyna i musnął delikatnie jego wargi.

-Louis. – powiedział ściszając głos.- To co się wydarzyło…to nie twoja wina. Jesteś świetnym facetem. Nie zapominaj o tym. Tamten chłopak…on po prostu nie potrafił tego dostrzec i docenić. Twoja przeszłość nie ma dla mnie znaczenia. Jesteśmy tu teraz i jeśli ty dalej mnie chcesz to ja też chcę ciebie.

Louis rozpłakał się po czym wtulił w Harry’ego, chowając  twarz w zagłębieniu jego szyi. Harry objął go mocno przytulając do siebie i pocierając dłonią jego plecy.

Po chwili Louis odsunął się od loczka, a Harry spojrzał w jego oczy. Były mokre, ale radosne. Louis uśmiechnął się, a Harry odwzajemnił uśmiech, jednocześnie przysuwając się do Louisa i złączając ich usta w pocałunku.

Był on tak samo idealny jak ich pierwszy. Czuły i delikatny. Przepełniony wszystkimi możliwymi uczuciami. Z czasem namiętny. Ukazujący miłość, jaka zrodziła się między nimi. 
Gdy zabrakło im powietrza, a płuca zaczęły ich palić odsunęli się od siebie na kilka centymetrów. Lecz na tyle blisko, by czuć swoje oddechy na twarzy.
Radość biła z ich tęczówek, a po twarzy błąkał się uśmiech, który poszerzył się, gdy ich palce splotły się razem.

- Wiesz Louis.- zaczął Harry po chwili. – Jest jeszcze coś, co muszę ci powiedzieć. Bo ja…

- Wiem Harry.- powiedział Louis przerywając loczkowi.- Wiem. Liam mi powiedział. I wiedz, że ani trochę mi to nie przeszkadza. Chce być z tobą. Bez względu na wszystko.

- Naprawdę?- zapytał Harry.- Chcesz mnie mimo tego, że jestem chory i że w każdej chwili mogę umrzeć?

- Tak.- powiedział dobitnie Louis uśmiechając się.- Chcę być z tobą. Nie ważne jak długo. Ważne, że z tobą.

Po policzku Harry’ego spłynęła łza radości, ponieważ nareszcie znalazł kogoś, kto go chciał. Takiego jakim był. I nie był to byle kto, ale Louis. Ten Louis, w którym Harry się zakochał i którego chciał. I to była najpiękniejsza rzecz na świecie.

Zbliżył się do Louisa i potarł delikatnie nosem o jego nos, obdarzając go w ten sposób niezwykle czułym, eskimoskim pocałunkiem. Louis przymknął oczy na ten gest, a na jego wargach rozciągnął się uśmiech. Harry też się uśmiechał.

-  Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko?- szepnął Louis, gdy Harry skończył ocierać się o jego nos i spojrzał w jego niebieskie tęczówki.

- Nie chce wszystko.

- Tylko co?

- Tylko mnie kochaj.*

~~~
Okej...wyjaśniło się. Teraz może być tylko lepiej, choć nie do końca. Ale cii...nic nie mówię. :)
Dziękuje wam za miłe słowa w komentarzach. Dużo dla mnie znaczą. :)
* dla tych co nie wiedzą jest to cytat z filmu "Tylko mnie kochaj". wybaczcie, jeśli komuś się to nie podoba, ale pasował mi tutaj, jak nic innego.
No nic...tyle ode mnie. Następny rozdział standardowo za tydzień. Komentujecie i klikajcie w reakcje.:)
Do napisania!

3 komentarze:

  1. TA KOŃCÓWKA BYŁA TAKA JSDGFHDSGUFG *-* popłakałam sie *-* mój boże <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ♥♥♥Bardzo świetny rozdział tak jak i wszystkie. Piszesz świetnie i o tym zawsze pamiętaj. To wszystko jest takie ASDBGTUGJFIFNG. Cód, miód i orzeszki.♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ryczę. Dziękuję, dowidzenia / @perversxo

    OdpowiedzUsuń