środa, 10 lipca 2013

"Room 206" - Chapter five



Kartka z pamiętnika...
Pocałunek. Niewielki gest, a tak wiele znaczy.
Chciałem poczuć, jak to jest. Chciałem doświadczyć tego małego aktu adoracji jakim jest właśnie pocałunek. Myślałem, że wtedy poznam już to wszystko, czego tak zawzięcie szukałem. Sądziłem, że nie będę chciał już nic więcej.
Myliłem się…

-Jakie jest twoje największe marzenie Louis?- zapytał Harry, gdy czwartkowego popołudnia siedzieli na ławce w parku.

-Hm…-Louis zastanowił się przez chwilę.- Chciałbym móc napisać własną sztukę. Mój własny scenariusz, gdzie mógłbym pokazać swoja własną historię i odczucia na dany temat. Móc wyrazić w niej siebie, wyreżyserować  ją i pewnego dnia wyjść na scenę po skończonym spektaklu by posłuchać braw ludzi, którzy przyszli do teatru tylko po to by ją obejrzeć. To moje marzenie.
Louis spojrzał na Harry`ego, a ten patrzył na niego w skupieniu. Z podziwem wymalowanym na twarzy. -Wierzę, że pewnego dnia się spełni.
-Spełni się. Jestem tego pewien. A wiesz czemu?- zapytał Harry.

Louis spojrzał na Loczka z pytającą miną, czekając na odpowiedź.

- Bo potrafisz walczyć o swoje. Nie poddajesz się i zawsze grasz do końca. Jesteś wytrwały, a co najważniejsze ambitny i masz niewyobrażalny talent. Któregoś dnia…uda ci się.-Harry skończył swoją wypowiedź i mógł zobaczyć jak oczy Louisa zaszkliły się pod wpływem jego słów.

Szatyn wziął kilka głębszych oddechów by słona ciecz nie spłynęła po jego bladych policzkach, po czym zapytał.

- A jakie jest twoje największe marzenie Curly.?

- Nie mogę ci powiedzieć.- rzekł Harry.- Jeśli ci powiem nie spełni się.

- I tak się dowiem.- powiedział Louis, a uśmiech rozświetlił jego twarz.

- Och…- powiedział Harry. –Kiedyś i tak ci powiem.

Harry uśmiechnął się, ukazując swoje dwa dołeczki, a Louis odwzajemnił uśmiech, zastanawiając się co takiego może chcieć Harry, a czego nie ma.
                                                                        

~~~*~~~

Chłopcy spotykali się codziennie o tej samej porze i w tym samym miejscu, a na twarzach każdego z nich zawsze widniał uśmiech i nie znikał, aż do momentu pożegnania. Wtedy czuli smutek, bo coś co sprawiało, że obaj czuli się szczęśliwi dobiegało końca.

Louis nie powiedział Harr`emu o swoich uczuciach, a Harry nigdy nie wspomniał Louisowi o tym, że  się w nim zakochał. Więc obaj żyli w nieświadomości, że ta druga osoba odwzajemnia ich uczucia, ale mimo to cieszyli się, bo sama obecność drugiego chłopaka sprawiała, że ich ciała przeszywał dreszcz, a serce wybijało szybszy rytm.   

Więc Louis był w parku codziennie, gotowy słuchać Harr`ego i sprawiać, by w jego policzkach ukazywały się dwa dołeczki, które Louis tak bardzo uwielbiał.

A Harry był tam każdego dnia, gotowy śmiać się z żartów Louisa i sprawiać, by oczy starszego chłopaka migotały, a usta rozciągały się w uśmiechu.

Obaj byli w sobie zakochani, choć żadne z nich nie powiedziało tego na głos i nie miało pojęcia o uczuciach drugiego chłopaka. Ale byli w parku każdego dnia, a miłość która się w nich tliła powoli rozpalała się, choć żadne z nich nie miało o tym pojęcia.

Byli w sobie zakochani.

Nie wiedzieli o tym.
                                                                   
~~~*~~~
Kiedy Harry zaprosił pierwszy raz Louisa do siebie szatyn był poddenerwowany i podekscytowany jednocześnie. Harry zaprosił go, a to znaczyło, że mu ufa i że naprawdę go lubi. A dla Louisa znaczyło to bardzo dużo, bo jeszcze nikt, nigdy nie lubił go w ten sposób.  

Więc Louis pojawił się u Harry`ego zestresowany, jak przed ich pierwszym spotkaniem, ale i zaciekawiony, co tym razem Harry dla nich wymyślił. Bo Harry zawsze miał fajne pomysły na ich spotkania i ciekawe tematy na które mogli porozmawiać. I zawsze zadawał pytania- głupie, dziwne, osobiste ale i te najbardziej błahe. A Louisowi podobało się to.

Więc Louis przyszedł, ciekawy tego o czym tym razem Harry będzie chciał z nim porozmawiać.

Pokój Harry`ego nie był duży. Ściany były koloru pistacjowego, na których pozawieszane były różne plakaty i zdjęcia. Widniały na nich również różne napisy, odciski rąk i rysunki zrobione markerem. Pod ścianą stało łóżko, a obok niego mała szafka. Po drugiej stronie znajdowała się gitara i komoda, a pod oknem stało biurko, na którym porozrzucane były kartki papieru. Pokój był mały, ale przytulny. Podobał się Louisowi.      

- Wierzysz w miłość, Loulou?- zapytał Harry gdy obaj siedzieli na jego łóżku oparci o siebie. Harry opierał głowę na ramieniu Louisa, a szatyn obejmował ręką jego ciało.

Louis przez chwilę nic nie mówił, nie wiedząc co powiedzieć bo przecież…nigdy nie spotkał miłości. Nigdy tej prawdziwej.

-Ja…um…dlaczego pytasz Harry?-zapytał Louis i spojrzał na Harr`ego.
Chłopak odwrócił twarz w jego kierunku i uśmiechnął się po czym wzruszył ramionami.

-Tak po prostu…z ciekawości. Wierzysz?- ponowił pytanie.

-Ja…sam nie wiem. Chyba tak, chociaż nigdy jej nie spotkałem, więc ciężko powiedzieć.- odpowiedział Louis po czym spojrzał na Loczka. – A ty wierzysz w miłość Curly?

- Wierze, choć podobnie jak ty nigdy jej nie spotkałem. Ale wiem, że istnieje. Moi rodzice się kochają i mimo, że czasami jest miedzy nimi źle potrafią sobie wybaczyć i nie gniewają się na siebie. Ufają sobie, zawsze się wspierają i wiedzą, że w każdej sytuacji mogą na siebie liczyć. Są już ze sobą bardzo długo i wiem, że gdyby to nie była prawdziwa miłość już dawno by się rozeszli. Dlatego wierze. Wierzę w miłość.

Louis przez chwilę wpatrywał się w Harr`ego. To co mówił chłopak było piękne, lecz nie sprawdzało się w jego przypadku. Jego rodzice już dawno się rozwiedli, a Louis musiał nauczyć się liczyć sam na siebie.

-Fajnie, że masz taką kochającą się rodzinę.- Louis uśmiechnął się, choć tak naprawdę zrobiło mu się  smutno gdy przypomniał sobie jaka jest jego rodzina i jak go potraktowała gdy powiedział im prawdę.

Harry odwzajemnił uśmiech nie zdając sobie sprawy z właściwych myśli Louisa.

-A jaka jest twoja?- zapytał loczek.
Louis spuścił głowę w dół i zaczął bawić się swoimi dłońmi.

-Zupełnie inna niż twoja. Ale nie mówmy o tym teraz. Innym razem. Proszę.- spojrzał błagalnie na swojego przyjaciela. Harry położył swoją rękę na ramieniu Louisa i uśmiechnął się do niego ciepło.
Szatyna przeszedł dreszcz, a ciepło rozlało się po jego ciele. Zdecydowanie za dużo emocji jak na jeden mały gest. Ale to Harry, więc Louis nie był zdziwiony.

- Więc…- zaczął Harry. – Jaki był twój pierwszy pocałunek, Louis?- zapytał zmieniając temat, za co Louis był mu bardzo wdzięczny, jednocześnie zabierając rękę z jego ramienia i z powrotem wtulając się w jego tors.

Szatyn zastanowił się przez chwilę nad tym co może mu powiedzieć. Nie chciał mu mówić wszystkiego od razu bo wiedział jak to się skończy. Zawsze kończyło się tak samo gdy Louis zbierał się na odwagę i mówił prawdę.

A Louis naprawdę lubił Harry`ego i nie chciał, żeby ta wyjątkowa więź miedzy nimi się skończyła tylko dlatego, że życie Louisa wyglądało tak, a nie inaczej. Był w nim zakochany i nie mógł pozwolić mu odejść. Nie potrafił. 

- Ugh…okropny. Chyba najgorszy z możliwych, a jeszcze gorsze było to, że wcale nie kochałem tamtego chłopaka. To wszystko było dla publiczności. Z resztą jak wszystko co wydarzyło się potem. – odpowiedział Louis ściszając głos.

- Co było potem?- zapytał kędzierzawy chłopak ciekawy tego co Louis miał na myśli.

- Innym razem Harry.- odpowiedział Louis, wiedząc, że prędzej czy później Harry i tak dowie się prawdy.  - A jaki był twój pierwszy pocałunek?- zapytał.
Harry spuścił głowę w dół i zarumienił się.

- Nie było…to znaczy…bo ja…ja się nigdy nie całowałem.- przyznał się chłopak, a jego policzki zrobiły się bardziej czerwone. Nie miał odwagi podnieść głowy do góry i spojrzeć na Louisa.
Louis jednak ujął jego podbródek w swoje palce i podniósł jego głowę delikatnie do góry. Potarł delikatnie kciukiem policzek Harry`ego, a ich spojrzenia spotkały się i Harry mógł dostrzec iskierki radości czające się w tęczówkach Louisa.

- A chciałbyś?- zapytał Louis przybliżając się do loczka.

- Bardzo…- szepnął Harry wciąż wpatrując się w oczy Louisa.

Szatyn wahał się tylko przez chwilę, zastanawiając się czy aby na pewno dobrze robi, po czym całkowicie zlikwidował przestrzeń miedzy nimi.

Gdy ich usta spotkały się w brzuchu Harry`ego wybuchło stado motyli, a w głowie zawirowało.
Pocałunek był idealny. Czuły i delikatny. Tak bardzo różniący się od tych wszystkich, których Louis do tej pory doświadczył. Sztucznych, dzikich, na pokaz.

I Louis pierwszy raz poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele i dreszcze, gdy ich języki otarły się o sobie.

Było idealnie. Lepiej niż Harry mógł to sobie wymarzyć, i zdecydowanie lepiej niż Louis to sobie wyobrażał.

Po chwili odsunęli się od siebie, a szatyn oparł swoje czoło o czoło Harry`ego i spojrzał mu w oczy.
Świeciły się niczym dwie iskierki.

- Jak było?- zapytał, gdy jego oddech wrócił do normy.

- Cudownie…- odparł Harry szczęśliwy, bo Louis, ten Louis, którego Harry tak bardzo kochał pocałował go. I to z własnej woli.- A tobie się podobało?

- Bardzo.- odparł Louis i uśmiechnął się.- Było…idealnie.

Harry uśmiechnął się po czym uniósł delikatnie głowę do góry i musnął jeszcze raz usta Louisa.
- Przepraszam.- powiedział i spuścił wzrok gdy zorientował się co właśnie zrobił.

- Nie przepraszaj.- Powiedział Louis unosząc jego głowę tak, by ich spojrzenia spotkały się. – Nigdy za to nie przepraszaj. – Dodał, po czym złożył delikatny pocałunek na ustach Harry`ego.

Chłopak uśmiechnął się, tak bardzo szczerze i niewinnie, a Louis nie potrafił nie odwzajemnić uśmiechu. Harry był szczęśliwy i Louis widział to w jego oczach. I sam nie mógł powstrzymać radości, która malowała mu się na twarzy i szczęścia, które rozpierało go od środka, bo Harry, ten Harry w którym Louis był zakochany, i którego niewątpliwie kochał był szczęśliwy. A to wszystko to tylko i wyłącznie jego zasługa.

Uśmiech Louisa poszerzył się jeszcze bardziej, a jego ciało przeszył dreszcz, gdy poczuł jak Harry splata ich palce razem, które pasowały do siebie idealnie. Tak, jakby ich miejsce od zawsze było w dłoni drugiego chłopaka. 

~~~
Nie mogę uwierzyć, że to już piąty rozdział. Jeszcze dwa i będziemy w połowie. :) Rozdział jest wcześniej, a następny prawdopodobnie w niedzielę.
Mam mieszane uczucia co to do tego rozdziału, i nie do końca wiem, co o nim myśleć. Ale opinię zostawiam wam. 
Komentujcie :)
Do napisania!

3 komentarze:

  1. wiesz, wczoraj dopiero natrafiłam na tego bloga ;>
    co do rozdziału cudowny, już nie mogę się doczekać kolejnego, szkoda tylko że takie krótkie są <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy pocałunek, jak słoooodko <3 Oni w ogóle oboje są tacy wspaniali i słodziaśni, że cukrzycy można dostać (to oczywiście pozytyw) Jeśli nie wiesz, co myśleć o tym rozdziale, to ja Ci powiem, a co! Jest cudnyyyyy! I jeszcze ta kartka z pamiętnika, kocham takie rzeczy!
    Pozdrawiam i życzę weny
    ~MGreyback
    Larry Stylinson Opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest... nieziemskie. Twoje opowiadanie czyta się tak lekko, że aż pragnie się więcej! buziaki :* / @perversxo

    OdpowiedzUsuń