sobota, 27 lipca 2013

"Room 206" - Chapter eight



Kartka z pamiętnika...

Uśmiech. Jak wiele radości potrafi wywołać w drugiej osobie?
Jak to jest, że pojawiający się na ustach ukochanej osoby sprawia, że nasze serce wybija szybszy rytm? Jak wiele magii w sobie zawiera?
Sam nie wiem…
Nigdy nie myślałem, że zakocham się w kimś tak mocno, że będę pragnął przebywać z tą osoba cały czas. Nigdy nie myślałem, że uśmiech tej osoby będzie jedną z tych rzeczy, którą pragnął będę widzieć rano, w południe, na wieczór…zawsze.
Nigdy nie myślałem, że wywołanie uśmiechu na twarzy tej osoby stanie się moim priorytetem.
A jednak.
Nigdy nie rozumiałem tych uczuć. Nie potrafiłem pojąć jak to jest, że za jeden mały gest ze strony osoby, którą się kocha ludzie potrafią zrobić wszystko.
Dziś wiem.
I wiem też, że za jeden jego uśmiech poszedłbym na koniec świata.


- Louis.- powiedział Liam, gdy zobaczył jak jego przyjaciel już od godziny stoi przed lustrem i próbuje poprawić swój wygląd, zakładając coraz to inne ubrania.- Wyglądasz dobrze. Uwierz mi.

- Właśnie, że nie. Tylko spójrz na mnie. Zero stylu.- rzekł Louis zdejmując z siebie bluzkę i zakładając koszulę. – Harry zawsze wygląda świetnie, a ja? Kompletna porażka…nie spodobam mu się.

Mina Louisa zbladła, a na twarz wkradł się smutek, zabierając z nich radość spowodowaną jego dzisiejszą randką.
Liam podszedł do Louisa, położył dłoń na jego ramieniu i uniósł drugą ręka jego podbródek.

- Louis…-powiedział.- Naprawdę myślisz, że mógłbyś mu się nie spodobać? To bzdura. Uwierz mi…nie ważne co włożysz Harry i tak będzie patrzył na ciebie z ogromnym uwielbieniem w oczach. A wiesz czemu?- zapytał Liam, choć wcale nie oczekiwał odpowiedzi.- Bo Harry cię kocha. I to czy masz na sobie obcisłe rurki, czy zwykłe spodnie od dresu nie ma znaczenia, ponieważ dla Harr`ego nie liczy się to co msz na sobie, ale to co masz tutaj.- powiedział Liam wskazując palcem na klatkę piersiową Louisa.- Liczy się twoje wnętrze.

Louis spojrzał na swojego przyjaciela z błyszczącymi oczami i nadzieją wymalowaną na twarzy. Może Liam ma racje i nie powinien się tak przejmować? Jednak cichy głosik w jego głowie podpowiadał mu, że nawet jeśli tak jest, to Louis musi dobrze wyglądać, ponieważ to jest ich pierwsza prawdziwa randka i mimo wszystko musi zrobić na Harrym dobre wrażenie. By Harry był nim oczarowany. By nie przestał go chcieć.

- Załóż to.- powiedział Liam i wręczył mu białą bluzkę i ciemne rurki z materiału.- Do tego czarne szelki i będziesz wyglądał olśniewająco, a Harry nie będzie umiał oderwać od ciebie wzroku.

Louis uśmiechnął się tak bardzo szeroko i radośnie z wdzięcznością wymalowaną na twarzy. Posłał Liamowi buziaka w powietrzu, po czym udał się do łazienki by założyć swój nowy strój.


~~~*~~~



- Pokaż się.- powiedział Liam odwracając Louisa w swoją stronę. Wygładził jego koszulę i poprawił kołnierzyk.- Za ile Harry będzie?- zapytał

- Za jakieś pięć minut.- odpowiedział Louis lekko drżącym głosem.

- Spokojnie.- powiedział Liam  widząc, że jego przyjaciel jest zdenerwowany. – Będzie dobrze. – potarł dłońmi ramiona szatyna w geście otuchy i posłał mu ciepły uśmiech, który Louis odwzajemnił.

- A ty…jak masz zamiar spędzić wieczór, skoro postanowiłeś zostawić mi wolne mieszkanie hm?- zapytał Louis, by choć na chwilę przestać myśleć o tym, że za chwilę ma randkę z Harrym. Cieszył się z tego i to bardzo, ale jednocześnie martwił, ponieważ było tyle rzeczy, które mogły pójść nie tak. A Louis zdecydowanie nie chciał, żeby tak było.

Na twarzy Liama pojawił się uśmiech, tak bardzo duży i radosny. I Louis pomyślał, że dawno nie widział Liama tak szczęśliwego jak w tej chwili.

- Spotykam się z Nialler`em.- powiedział.- Mamy zamiar obejrzeć mecz.- dodał.

- Nialler?- zapytał Louis.- Przyjaciel Harry’ego?

- Tak.- odpowiedział Liam i posłał przyjacielowi uśmiech.

- Skąd się znacie?- zapytał szatyn ciekawy znajomości swojego przyjaciela i Nialla. Nie przypominał sobie by Liam kiedykolwiek wspominał mu, że się znają lub przyjaźnią.

- Poznaliśmy się w szpitalu. Niall zawsze odwiedzał Harry’ego. I tak jakoś…samo wyszło.- powiedział Liam i spuścił wzrok, a Louis mógł dostrzec rumieniec, który wkradł się na jego policzki.

Już chciał coś powiedzieć, lecz przeszkodził mu dzwonek do drzwi, który rozbrzmiał dokładnie w tym samym momencie, w którym zegar na ścianie wybił godzinę dziewiętnastą.

Louis wziął głęboki oddech po czym podszedł do drzwi i otworzył je. Jego oczom ukazał się uroczy widok. Przed nim stał Harry. Miał na sobie brązowy płaszcz i szyje owiniętą białym szalikiem. Jego brązowe loczki przyozdobione były płatkami śniegu, który padał z nieba. Chłopak miał zarumienione policzki i czerwony od zimna nos. Jego zielony oczy świeciły się jasnym blaskiem i można było zobaczyć w nich ogromną radość i podekscytowanie. W policzkach widoczne były dwa dołeczki, a uśmiech chłopaka, który rozświetlał jego twarz był najpiękniejszą rzeczą, jaką Louis kiedykolwiek widział.

- Harry... – powiedział Louis uśmiechając się szeroko i wpuszczając Harry`ego do mieszkania.

Harry przestąpił próg i zaczął zdejmować płaszcz. W tym czasie Louis obserwował jego ruchy nie będąc zdolnym do oderwania od niego wzroku.

- To ja wam nie będę przeszkadzał.- powiedział Liam biorąc swoją kurtkę.- Miłego wieczoru.- dodał po czym opuścił mieszkanie.

Harry zdjął swój płaszcz i podszedł do Louisa. Miał na sobie ciemne rurki i delikatnie różową koszulę w białą kratkę. Do tego czarna marynarka i jasno niebieska mucha pod szyją. Wyglądał tak bardzo pięknie i uroczo, że Louisowi zaparło dech w piersiach.

Harry podszedł bliżej do szatyna, położył mu dłoń na policzku i potarł delikatnie kciukiem jego powierzchnię.

- Loulou... – powiedział po czym złożył delikatny jak motyl pocałunek na ustach Louisa.- Ślicznie wyglądasz.

Szatyn zarumienił się i spuścił wzrok. Nikt jeszcze nigdy nie powiedział mu czegoś takiego.

- Ty też.- rzekł i odważył się spojrzeć na Harry’ego. W oczach Loczka tańczyły iskierki radości, a jego usta rozciągały się w uśmiechu. Widząc to Louis też się uśmiechnął po czym pocałował delikatnie wargi Harry’ego.

- Chodź.- Powiedział łapiąc chłopaka za dłoń i prowadząc do salonu. – Przygotowałem coś dla nas.

Harry podreptał za Louisem do salonu  splatając ich palce razem. Po drodze rozglądał się dookoła starając się zapamiętać wygląd mieszkania Louisa, które swoją drogą było bardzo przytulne. Ściany w korytarzu były koloru szarego z małymi turkusowymi detalami. Na ścianie wisiała mała lampka z białym abażurem, a tuż obok drzwi znajdowała się niewielka komoda z ciemnego drewna. Wszystko to sprawiało, że wnętrze było bardzo ciepłe i przytulne. Gdy już znaleźli się w salonie Harry  stanął obok Louisa, a jego usta otworzyły się, pełne zdziwienia.  Jego oczom ukazał niewielki pokój w kolorze kremowym z jedną, największą ścianą w kolorze czerwonym. Po prawej stronie znajdowała się szafka na której stał telewizor, a obok niej stojak na płyty. Po przeciwnej stronie stała piętrowa półka, na której leżały książki i stały figurki. Tuż przed nią znajdowała się brązowa sofa, a obok niej, na środku pokoju stał mały, drewniany stolik ze szklanym blatem , a na nim dwa talerzyki, tort czekoladowy, wino i trzy grube świece. Dekorację dopełniały płatki róż porozrzucane na stoliku i małe zapachowe świeczki, które porozstawiane były na półkach w całym pokoju. Światło w pokoju było przygaszone dzięki czemu panował tu półmrok tworząc romantyczną atmosferę.
Harry nie wiedział co powiedzieć. Był w szoku, a po jego ciele rozlało się przyjemne ciepło gdy tylko pomyślał o tym, że Louis zrobił to wszystko tylko dla niego.

- Podoba ci się?- usłyszał cichy szept, tuż przy swoim uchu.

Harry odwrócił głowę w kierunku Louisa i posłał mu największy i najbardziej szczery uśmiech na jaki go było stać.

- Bardzo.- odpowiedział i złożył delikatny pocałunek na ustach Louisa.

- Cieszę się.- powiedział Louis uśmiechając się i pociągnął loczka na kanapę, jednocześnie siadając na niej.- Przygotowałem to wszystko ponieważ chciałem, żeby ten wieczór był wyjątkowy. Ty jesteś wyjątkowy Harry i dlatego chciałem, żeby ten wieczór też taki był.

Louis patrzył się prosto w szmaragdowe tęczówki Harry’ego, w których kryło się szczęście. Mógł dostrzec również rumieniec, który oblał jego policzki, gdy tylko dotarły do niego słowa Louisa.
Szatyn również nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc tak bardzo uradowaną twarz młodszego chłopaka.
Po chwili Harry przysunął się bliżej do Louisa. Przyłożył dłoń do policzka szatyna i potarł delikatnie kciukiem jego wierzch.
 
- Ten wieczór z pewnością będzie wyjątkowy. –rzekł Harry zmniejszając jeszcze bardziej odległość między nimi. – A wiesz czemu?- spytał patrząc w lazurowe tęczówki Louisa.- Bo będziesz obok. – powiedział i przywarł do ust Louisa składając na nich pocałunek.

W oku szatyna zakręciła się łza, która już po chwili spłynęła po jego delikatnie zarumienionym policzku. Harry starł ją opuszkiem swojego palca po czym złożył jeszcze jeden  pocałunek na ustach Louisa i odsunął się, jednak nie daleko. Tylko tyle by móc zobaczyć w pełnej okazałości twarz swojego chłopaka, którą w tej chwili rozświetlał uśmiech. Harry odwzajemnił gest, ukazując swoje dwa dołeczki i wtulił się w szyje Louisa oplatając go jednocześnie ramionami w pasie.

Większość wieczoru spędzili w swoich objęciach siedząc na kanapie, rozmawiając i oglądając komedie, a ich palce splecione były razem.  Ciasto czekoladowe powoli znikało z talerzyka, a butelka wina którą postawił Louis była już do połowy pusta.

Harry siedział na kanapie w objęciach Louisa i składał delikatne pocałunki na jego szyi, kompletnie ignorując film, który właśnie oglądali. Louis mruczał cicho, starając skupić się na scenie, która właśnie miała miejsce w filmie, lecz po chwili darował sobie będąc pod wpływem dotyku Harry’ego i odchylił głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp do niej. Loczek korzystając z tego usiadł okrakiem na kolanach Louisa nie przerywając całowania jego szyi. Scałował ścieżkę swoimi pocałunkami wzdłuż szyi szatyna, poprzez jego brodę docierając do kącika ust i składając w nim delikatny pocałunek. Louis poddał się tej przyjemności, jaką było bycie całowanym przez Harry’ego i przymknął powieki. Harry widząc jak bardzo podoba się Louisowi to wszystko co robi zaczął składać delikatne jak motyl pocałunki na całej jego twarzy by po chwili złączyć ich wargi w namiętnym pocałunku.

Po chwili znów zszedł swoimi pocałunkami na szyje Louisa tym razem zostawiając na niej ślad w postaci ciemnej plamki.

- Teraz każdy będzie wiedział, że jesteś mój.- szepnął Harry do ucha szatynowi, przygryzając jednocześnie jego płatek.

Louisa przeszedł dreszcz na gest loczka, a cichy jęk opuścił jego usta.

- Tylko twój.- odrzekł Louis i wpił się w wargi loczka.

Całowali się namiętnie i zachłannie, jak jeszcze nigdy. Dreszcze przyjemności i podniecenia przechodziły przez ich ciała, gdy ich języki walczyły o dominację, a biodra ocierały się o siebie.  Pożądanie rosło w nich z każdą chwilą i w pewnym momencie Harry nie wytrzymał.

- Louis ja…chcę tego.-  rzekł Harry przerywając pocałunek i wpatrując się w oczy swojego chłopaka.

- Ja też tego chcę Harry.- powiedział Louis z powrotem złączając ich usta w pocałunku.- Sypialnia?

- Tak.- powiedział Harry, a Louis podniósł się z kanapy biorąc Harry’ego na ręce. Chłopak objął nogami jego talie zderzając ze sobą ich miednice. Z ich gardeł wydostał się głośny jęk i obaj mogli poczuć jak bardzo twardzi byli.

Louis kierował się z Harrym na rękach do swojej sypialni, nie przestając go całować. Gdy już tam dotarli położył delikatnie Harry’ego na łóżku i spojrzał w jego oczy. Były ciemne od pożądania i świeciły się jasnym blaskiem.

- Jesteś pewny, że tego chcesz?- zapytał Louis, chcąc upewnić się, że to co robi jest właściwe.- Nie znamy się długo i...

- Chcę. – odpowiedział pewnie Harry przerywając Louisowi.- Chyba, że ty…

- Chcę.- przerwał mu Louis.- Chcę to zrobić właśnie z tobą Harry.

Harry uśmiechnął się i po raz kolejny tego wieczoru złączył ich usta w namiętnym pocałunku.

Tę noc, spędzili w blasku księżyca, którego światło wpadało do pokoju przez odsłonięte okno i oświetlało ich nagie ciała, kochając się w towarzystwie cichych westchnień i jęków wydostających się z ich gardeł i przeszywających powietrze dookoła. Raz za razem obdarzali usta drugiego chłopaka pocałunkiem- raz delikatnym innym razem namiętnym i zachłannym, ale pełnym miłości, która w nich była ukryta. Ich dłonie wędrowały po skórze drugiego chłopaka z niewiarygodną delikatnością, odkrywając ją i poznając każdy jej zakamarek, pragnąc jednocześnie zapamiętać jak najwięcej. Szczytowali, a wyznania miłości wydostające się z ich gardeł otaczały ich i rozbrzmiewały w ich uszach, malując uśmiech na twarzy i uczucie szczęścia w środku, kiedy  po skończonym stosunku wtulali się w siebie.

Tej nocy zasnęli otoczeni ramionami swojej miłości - zmęczeni, z zarumienią, mokrą i błyszczącą od potu skórą oraz potarganymi włosami, jednak szczęśliwsi niż kiedykolwiek
.

~~~
Ugh! Najgorszy rozdział ever! Najgorszy...nie mam słów.
Miał być jutro, ale cóż...jest dziś. Jutro najzwyczajniej w świecie nie będę miała czasu, by go wrzucić, a jeśli nie zrobię tego dziś, to prawdopodobnie przez najbliższy tydzień również by go nie było.
Jak już pisałam - jest beznadziejny, dlatego spokojnie możecie mówić, jak bardzo jest zły.
Och i dziękuje za te dwa komentarze. Nawet nie wiecie ile radości mi sprawiły. :)
Komentujcie. Wasza opinia na prawdę dużo dla mnie znaczy. :)
Do napisania!

niedziela, 21 lipca 2013

"Room 206" - Chapter seven



Kartka z pamiętnika...

Szczerość. Tak wiele znaczy. A jeden jej błąd kosztuje tak dużo.
Nie jest łatwo mówić prawdę. Potrzeba odwagi. Nie każdy ją ma.
Niall zawsze powtarzał, żebym mówił prawdę tylko raz. Bo kłamstwa ranią i bolą za każdym razem gdy je powtarzamy.
Miał rację.
Nigdy nie myślałem, że stanę przed wyborem poznania prawdy.
Nigdy nie myślałem, że poznanianie jej będzie mnie tak wiele kosztować.
Ale gdybym wiedział jak to się wszystko skończy i miał wybór, bez wątpienia postąpił bym tak samo…


- Mówię poważnie stary, porozmawiaj z nim.- powiedział Niall, gdy następnego ranka jedli śniadanie.- Wyglądasz okropnie. Spałeś dziś w ogóle?

- Trochę.- odpowiedział Harry skubiąc swoje tosty.-  A co jak się okaże, że jednak pocałował mnie, bo było mu mnie żal?- zapytał.

- Harry.- powiedział Niall.- Mówiłem ci to już wczoraj i powtórzę jeszcze raz. Louis cię kocha. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo. Tak wiem. Nie powiedział ci tego, ale to widać Harry, poważnie. To jak na ciebie patrzy. Jak zachowuje się wobec ciebie. Jakbyś był największym bóstwem na tym świecie. Nie trzeba być geniuszem, żeby to dostrzec.

- Mówisz serio?- zapytał Harry i przeniósł wzrok na swojego przyjaciela.

- Tak.- rzekł Niall zdecydowanym głosem. – Dlatego spotkaj się z nim dzisiaj i porozmawiajcie. Wykończysz się Harry, jeśli tego nie zrobicie.

- Dziś Louis nie może. Ma teatr.- powiedział loczek i z powrotem spuścił wzrok na swoje śniadanie.

- Co za problem. Idź do tego teatru i zrób mu niespodziankę.

- Kiedy ja nawet nie wiem, który to teatr.- odpowiedział smutnym głosem.

- Ech…Liam?- spytał Niall

- Nie mam numeru. A do Louisa nie zadzwonię. Nie chcę, żeby pomyślał, że się narzucam.- rzekł Harry.

- Jestem pewien, że by tak nie pomyślał. Ucieszyłby się. Ale masz racje. Niespodzianka to niespodzianka. – powiedział Niall i uśmiechnął. – Zadzwonię do Liama.

-Skąd masz jego numer?- zapytał Harry z ciekawością w głosie.

- Mam.- Niall tylko uśmiechnął się. Harry spojrzał na niego pytająco.- Och. Po prostu…wymieniliśmy się gdy wychodziłeś ze szpitala. Nic takiego. Serio.- powiedział.

- Okej.- Harry uśmiechnął się obiecując sobie, że jeszcze się dowie wszystkiego na temat tej dwójki, a Niall wybrał numer i wykonał połączenie.

W czasie tych kilku minut, gdy Niall rozmawiał z Liamem i wyjaśniał mu całą sprawę, Harry zastanawiał się co powie Louisowi, gdy już się z nim zobaczy. Nie wiedział, co tak właściwie chce mu powiedzieć. Miał mętlik w głowie.

Po chwili Niall skończył rozmawiać. Usiadł naprzeciwko Harry`ego przy stole i uśmiechnął się wesoło.

-Tottenham Court Road. – powiedział. – w dzielnicy Camden. 

~~~*~~~

Harry wszedł powoli do wielkiego budynku.  Wnętrze było ładne i  przestronne. Urządzone w starym stylu. Z kolumnami przyozdobionymi u góry i zdobieniami pod sufitem. Ściany były koloru kremowego z odcieniem delikatnego brązu, a kotary w oknach miały barwę bordową, dzięki czemu miejsce to miało swój urok i klimat. Patrząc na nie z boku można by rzec, że wnętrzem swoim przypominało pałac.
Harry nie do końca wiedział czego szuka. Rozejrzał się dookoła szukając jakiejś pomocy, a jego wzrok natrafił na gablotę w której były poprzyczepiane różne kartki. Podszedł bliżej i znalazł to czego potrzebował. Repertuar i rozkład dnia. Już wiedział gdzie znaleźć Louisa.

Po pół godzinnym szukaniu właściwej Sali i zajrzeniu do prawie wszystkich pomieszczeń Harry wreszcie znalazł to czego szukał.

Stanął przed drewnianymi drzwiami i nie wiedział co zrobić. Wejść, czy może jednak odpuścić. Ale nie mógł odpuścić. Musieli porozmawiać. Harry wiedział, że istniało wiele innych miejsc, gdzie mogli to zrobić i wszystkie byłyby lepsze od tego, ale nie mógł się wycofać. Czas miał znaczenie.

Pchnął drzwi i wszedł do ogromnego pomieszczenia z piętrowymi balkonami i rzędami krzeseł ustawionymi tuż przed sceną. Spojrzał na nią i zobaczył mnóstwo młodych osób próbujących wcielić się role swoich bohaterów. Wśród nich Harry dostrzegł czuprynę kasztanowych włosów. Podszedł bliżej, lecz szatyn nadal go nie widział. Loczek stanął tuż przed sceną i podziwiał jak Louis umiejętnie wczuwa się w postać którą gra. Harry był pod wielkim wrażeniem talentu Louisa. Był świetny, a Harry nie mógł oderwać od niego wzroku.

Dopiero po chwili, gdy Louis odwrócił głowę dostrzegł Harry’ego przypatrującego mu się z podziwem na twarzy. Przyjemne ciepło rozlało się po jego ciele, ponieważ chłopak którego kochał patrzył na niego tak, jak jeszcze nikt nigdy na niego nie patrzył. Z uwielbieniem w oczach.

Louis podszedł bliżej do Harry’ego, podczas gdy chłopak stał ciągle w jednym miejscu nieprzerwanie patrząc na niego. Gdy był już tak blisko, że mógł dostrzec ciemno zielone plamki w tęczówkach loczka, przyłożył dłoń do twarzy chłopaka i potarł delikatnie kciukiem jego policzek. Harry uśmiechnął się delikatnie na ten gest, a Louis odwzajemnił uśmiech.

- Harry. – powiedział, składając delikatny pocałunek na jego wargach.- Co tu robisz kocie?

Serce Harry’ego zaczęło wybijać szybszy rytm.  Powieki mimowolnie opadły w dół, a ciało przeszył dreszcz gdy palce Louisa delikatnie pocierały jego policzki.
Po chwili Louis odsunął się. Harry otworzył oczy, a jego spojrzenie spotkało niebieskie tęczówki Louisa, w których kryło się szczęście. Loczek chwycił swoją dłonią dłoń Louisa i splótł ich palce razem.

- Przyszedłem –powiedział Harry.- ponieważ chciałem porozmawiać. O nas, a właściwie…-Harry spuścił wzrok w dół i zatrzymał go na ich splecionych dłoniach.- …o tym co jest między nami.- dokończył, po czym odważył się znów podnieść wzrok i spojrzeć Louisowi w oczy, w których kryła się niepewność i jakby odrobina strachu.

Harry ścisnął mocniej jego dłoń, dla dodania mu otuchy, a Louis kiwnął głową na znak zgody, po czym pociągnął Harry’ego za sobą do dwóch pobliskich krzeseł stojących tuż przy scenie.
Aktorzy już dawno się rozeszli, więc byli sami.

- Dobrze.- powiedział Louis gdy już usiedli.- porozmawiajmy.

Harry nie wiedział od czego zacząć. Siedział przez chwilę, nie wykonując żadnego ruchu po czym zebrał w sobie całą odwagę, którą posiadał i zaczął. Wiedział, że to nie będzie łatwe. Bał się.

- Louis…- zaczął.- Musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważny. Ja nigdy ci tego nie mówiłem, ale jestem gejem.  I zakochałem się w tobie LouLou, odkąd tylko pierwszy raz cię zobaczyłem. Wiem. Mogłem powiedzieć ci wcześniej, zanim sprawy nabrały taki, a nie inny obrót. Ale…ja po prostu…bałem się.  Bałem się tego, że odejdziesz gdy się dowiesz. Bo wszyscy odchodzili. A ty…ty jesteś dla mnie bardzo ważny i tak bardzo nie chcę cię stracić.- powiedział po czym starł pojedynczą łzę spływającą po jego policzku.- I kiedy wczoraj pocałowaliśmy się czułem się szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Tak bardzo chciałem być kochany, w ten jeden wyjątkowy sposób przez osobę, która znaczyłaby dla mnie tak wiele. I ty jesteś taką osobą Louis.- Harry odważył się spojrzeć Louisowi w oczy, które zrobiły się szklane. Sam musiał otrzeć łzy, które w tym momencie ciurkiem spływały po jego policzkach. Już wiedział jak to się skończy. – Byłem tak bardzo szczęśliwy, gdy nasze palce złączyły się w jedność, a ty nie protestowałeś.  Ale zaraz potem powiedziałeś, że musisz iść, a ja tylko kiwnąłem głową na znak, że rozumiem, nie zastanawiając się nad niczym. Byłem zbyt szczęśliwy by się czymkolwiek przejmować. Ale potem… przemyślałem wszystko. Nasze spotkania i momenty w których się przytulaliśmy i w których nasze dłonie ocierały się o siebie. Z początku tego nie dostrzegałam zapatrzony w ciebie jak w obrazek i wierzący w szanse dla nas. Ale potem, gdy dłużej nad tym myślałem i analizowałem wszystko, dostrzegłem pewną rysę. Zauważyłem, że w każdych takich naszych sytuacjach ty zachowywałeś dystans wobec tego co się działo i nie pozwalałeś na nic więcej. I myśląc nad tym dotarło do mnie, że ty wcale nie musisz odwzajemniać moich uczuć. Że jestem dla ciebie tylko przyjacielem, nikim więcej. I zrobiło mi się smutno, ponieważ pozwoliłem nadziei wkraść się do mojego serca, że może jednak coś z tego będzie i przykro, gdy uświadomiłem sobie, że te wszystkie obrazki z nami w rolach głównych, które stworzyła moja wyobraźnia nie mają przyszłości.- Harry zrobił przerwę czekając na słowa Louisa, ale takowe nie nadeszły więc mówił dalej. –Pewnie zastanawiasz się po co ci to wszystko mówię, ale chce być w stosunku do ciebie fair. Teraz gdy wiesz już wszystko i znasz moje uczucia pewnie odejdziesz i…zrozumiem to. Poważnie. Dlatego jeśli już nie chcesz mnie znać po prostu odejdź. Nie chce żebyś był ze mną z litości i współczucia. Nie chce tego. Jeśli odejdziesz nie będę miał ci tego za złe.

Harry skończył swój monolog po czym spojrzał na Louisa. Łzy ciekły po jego policzkach, torując ścieżkę wzdłuż nosa i skapując na jego bluzę.
Louis przysunął się bliżej Harry’ego po czym przyłożył dłoń do jego policzka.

- Harry, głuptasie. – powiedział drżącym od emocji głosem. – Jak mogłeś pomyśleć, że nie będę cię chciał.  Chcę cię. – rzekł zmniejszając odległość między mini i dociskając delikatnie swoje wargi do tych Harry’ego.- Tak bardzo pragnę cię mieć.  

Twarz Harry’ego rozświetlił delikatny uśmiech, który sięgał jego zaszklonych oczu i który uwidocznił dwa dołeczki w jego mokrych od łez policzkach. W jego głowie pojawiła się myśl, że może jednak, nie skończy się to źle.

- Ale zanim cokolwiek zrobisz. – rzekł Louis. – Chcę ci coś powiedzieć. Czy mógłbyś mi nie przerywać, podczas gdy będę mówił?- zapytał szatyn.

Harry kiwnął potwierdzająco głową mocniej ściskając palce starszego chłopaka.

- Dobrze.- powiedział Louis.- Widzisz Harry…razem z Liamem chodziłem do szkoły. Był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem i zarazem pierwszą osoba, której powiedziałem kim naprawdę  jestem. Bo widzisz Harry…ja też jestem gejem. I ja też się w tobie zakochałem tamtego pierwszego dnia, gdy wszedłem do twojej Sali, a ty leżałeś w białej pościeli i tak uroczo się uśmiechałeś. Skradłeś moje serce już pierwszym spojrzeniem, choć musiało minąć trochę czasu zanim to sobie uświadomiłem. Ale gdy już to zrobiłem, jedyne czego pragnąłem to to, byś odwzajemniał moje uczucia. Za każdym razem gdy się spotykaliśmy marzyłem, by cię dotknąć i pocałować. By móc trzymać cię w ramionach i nigdy nie puszczać. Chciałem być przy tobie cały czas i spędzać z tobą każdą wolną chwilę, lecz było coś co sprawiało, że nie umiałem tak po prostu poddać się temu co jest między nami. Wiele razy myślałem nad tym, zastanawiając się co jest nie tak nie znajdując odpowiedzi. Ale dopiero gdy się pocałowaliśmy dotarło do mnie, że problem nie tkwi we mnie czy w tobie, ale w mojej przeszłości, w wydarzeniach, które miały miejsce kilka lat temu, a które odbijają się echem po moim teraźniejszym życiu. Zrozumiałem, że nic nie będzie dobrze, dopóki nie poznasz prawdy i, że tak długo jak jej nie znasz ja nie będę umiał z tobą być. I to jest właśnie to o czym chciałbym ci opowiedzieć.- Louis spojrzał na Harry`ego, na którego twarzy malowała się ciekawość, ale i strach przed słowami Louisa. Louis zerknął w jego oczy, tak bardzo zielone, a potem na ich złączone palce, które Harry trzymał w mocnym uścisku i uśmiechnął się w duchu, ponieważ to było wszystko, czego na ten moment Louis najbardziej potrzebował. Wziął głęboki wdech i mówił dalej. – Widzisz Harry…wszystko zaczęło się gdy ludzie ze szkoły dowiedzieli się kim jestem. Jedni akceptowali to inni nie. Niektórym było to obojętne. I na początku wszystko było dobrze. Nawet jeśli komuś coś nie pasowało nie komentował, a jak ktoś coś powiedział lub rzucał jakieś aluzje zawsze miałem Liama, który za każdym razem stawał w mojej obronie. Nie było łatwo, ale z czasem przyzwyczaiłem się do tego jak ludzie reagują i nie zwracałem na to uwagi. I jakoś szło. Dopóki w szkole nie pojawił się pewien chłopak. Na imię miał Mark. I to właśnie on zamienił moje życie w koszmar.- Louis zrobił przerwę przypominając sobie tamte wydarzenia, a na jego twarzy pojawił się grymas. Nie lubił do tego wracać, ale musiał, bo Harry musi znać prawdę. Harry widząc wyraz jego twarzy potarł kciukiem wierzch dłoni Louisa, chcąc dodać mu tym gestem otuchy. I chyba mu się udało, bo już po chwili Louis mówił dalej. – Od samego początku nie było dobrze. Poniżał mnie. Wyśmiewał na każdym kroku. Drwił sobie ze mnie za każdym razem gdy mijaliśmy się na korytarzu. Oczywiście wiedział, że jestem gejem. Wszyscy wiedzieli. Na początku jakoś dawałem sobie radę, mając Liama u boku i jego wsparcie w każdej chwili. Ale z czasem, gdy jego nękania nasiliły się nie dawałem rady. Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi i dlaczego za wszelką cenę stara się uprzykrzyć mi życie. Chciałem wiedzieć. Kierowała mną zwykła ciekawość, dlaczego jest  tak bardzo wredny, podczas gdy nic mu nie zrobiłem. Poszedłem do niego. I to był mój błąd.- Louis zrobił przerwę, a pierwsza łza spłynęła po jego policzku.- Tamtego wieczoru…- kontynuował. -…przeżyłem największy koszmar w moim życiu. Był sam w mieszkaniu. Z początku był miły. Zdziwiło mnie to, lecz postanowiłem to zignorować. Powiedziałem mu to, co zamierzałem mu powiedzieć, żądając odpowiedzi. On tylko wyśmiał mnie, rzucając kilka niezrozumiałych słów. Podszedł do mnie bliżej i zobaczyłem w jego oczach coś, czego nie chciałem zobaczyć. A mianowicie…pożądanie. W tamtej chwili bałem się jak jeszcze nigdy. Nie znałem go, nie wiedziałem do czego jest zdolny. On…przycisnął mnie do ściany i zaczął całować. Opierałem się. Nie chciałem tego. Mój kolejny błąd, ponieważ za każdy opór dostawałem w twarz, w brzuch, gdzie popadło. Całował mnie bardziej zachłannie jednocześnie zdzierając ze mnie ubranie. Płakałem. Krzyczałem, żeby mnie puścił, że nikomu nic nie powiem, ale on tylko śmiał się nic sobie z tego nie robiąc. Szarpałem się, lecz każdy mój ruch został obezwładniony, a ja w pewnej chwili nie miałem już siły na nic. Poddałem się leżąc na łóżku całkiem nagi, poobijany i rozpłakany, a on po prostu robił swoje nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. On…zrobił to bez ostrzeżenia. Mocno i gwałtownie nic nie robiąc sobie z moich krzyków. Gdy było po wszystkim rzucił jakiś komentarz, zostawiając mnie na łóżku samego, obolałego i zakrwawionego dodając jedynie, że za dziesięć minut ma mnie tu nie być.- Louis starł łzy spływające po jego policzkach, po czym kontynuował nie mając odwagi spojrzeć na Harry`ego.- Potem było tylko gorzej. Następnego dnia przyszedł do mnie mówiąc, że mam udawać jego chłopaka inaczej wszyscy się dowiedzą jaki jestem, że puszczam się na prawo i lewo i że moi rodzice dowiedzą się w końcu jakiego syna mają. Bo widzisz Harry…nie powiedziałem im kim naprawdę jestem. Bałem się, ponieważ wiedziałem, że tego nie zaakceptują.  Zawsze uważali homoseksualistów za gorszych. Nie chciałem nawet myśleć, co by było gdyby dowiedzieli się, że ich jedyny syn jest gejem. To nie było tak, że nie chciałem im powiedzieć prawdy. Chciałem. Ale w odpowiednim czasie, gdy potrafiliby ją zrozumieć. Wracając do Marka…  Zgodziłem się. Bo co mogłem zrobić. Nie chciałem by to wszystko tak się skończyło. Udawałem jego chłopaka. Pokazywałem się z nim publicznie, chodziliśmy do klubów. Każdego wieczoru kończyliśmy w łazience, a ja czułem coraz większy wstręt do swojej osoby. Spotykaliśmy się z jego znajomymi, a ja jedyne co miałem robić to dobrze przy nich wyglądać. Tylko za to mnie lubili, o ile w ogóle tak było.  Liam tego nie pochwalał, ale i nie oceniał mnie. Wspierał, a co najważniejsze rozumiał. Minął miesiąc, potem drugi, aż w końcu znudziłem mu się. Skończył ze mną. Myślałem, że to nareszcie koniec, że będę miał spokój. Myliłem się. Mark powiedział wszystkim. Rodzice się dowiedzieli. Świat mi się zawalił. Nie zrozumieli. Krzyczeli, mówili, że się zawiedli. Wyrzucili z domu. W szkole też nie miałem już życia. Przeprowadziłem się, a Liam razem ze mną. Zacząłem nowe życie z dala od przeszłości, marząc by pewnego dnia zniknęła, a wspomnienia zblakły na tyle, by w końcu przestały istnieć. Zacząłem uczęszczać na zajęcia z teatru. Potem poznałem ciebie.- Louis skończył swoją opowieść, po czym odważył się spojrzeć na Harry’ego. Na jego twarzy malował się szok, a w oczach zebrały się łzy. – To właśnie dlatego zachowywałem dystans między nami. Bałem się. Boję się za każdym razem, gdy kogoś spotykam. Ale ty jesteś inny Harry. Jesteś kochany, słodki i uroczy. I tak bardzo niewinny. I chcę cię. Tak bardzo, cholernie mocno cię chcę. Teraz już znasz prawdę, więc zrozumiem jeśli już nie będziesz mnie chciał. Ja sam bym siebie nie chciał. Dlatego jeśli odejdziesz i zostawisz mnie…będzie w porządku.

Louis spojrzał na Harry’ego, a ten przysunął się do niego kładąc dłoń na jego mokrym policzku. Starł kciukiem łzy które po nim spływały, po czym przytulił go do siebie, a Louis ufnie wtulił się w jego ciało. Po chwili odsunął się od szatyna i musnął delikatnie jego wargi.

-Louis. – powiedział ściszając głos.- To co się wydarzyło…to nie twoja wina. Jesteś świetnym facetem. Nie zapominaj o tym. Tamten chłopak…on po prostu nie potrafił tego dostrzec i docenić. Twoja przeszłość nie ma dla mnie znaczenia. Jesteśmy tu teraz i jeśli ty dalej mnie chcesz to ja też chcę ciebie.

Louis rozpłakał się po czym wtulił w Harry’ego, chowając  twarz w zagłębieniu jego szyi. Harry objął go mocno przytulając do siebie i pocierając dłonią jego plecy.

Po chwili Louis odsunął się od loczka, a Harry spojrzał w jego oczy. Były mokre, ale radosne. Louis uśmiechnął się, a Harry odwzajemnił uśmiech, jednocześnie przysuwając się do Louisa i złączając ich usta w pocałunku.

Był on tak samo idealny jak ich pierwszy. Czuły i delikatny. Przepełniony wszystkimi możliwymi uczuciami. Z czasem namiętny. Ukazujący miłość, jaka zrodziła się między nimi. 
Gdy zabrakło im powietrza, a płuca zaczęły ich palić odsunęli się od siebie na kilka centymetrów. Lecz na tyle blisko, by czuć swoje oddechy na twarzy.
Radość biła z ich tęczówek, a po twarzy błąkał się uśmiech, który poszerzył się, gdy ich palce splotły się razem.

- Wiesz Louis.- zaczął Harry po chwili. – Jest jeszcze coś, co muszę ci powiedzieć. Bo ja…

- Wiem Harry.- powiedział Louis przerywając loczkowi.- Wiem. Liam mi powiedział. I wiedz, że ani trochę mi to nie przeszkadza. Chce być z tobą. Bez względu na wszystko.

- Naprawdę?- zapytał Harry.- Chcesz mnie mimo tego, że jestem chory i że w każdej chwili mogę umrzeć?

- Tak.- powiedział dobitnie Louis uśmiechając się.- Chcę być z tobą. Nie ważne jak długo. Ważne, że z tobą.

Po policzku Harry’ego spłynęła łza radości, ponieważ nareszcie znalazł kogoś, kto go chciał. Takiego jakim był. I nie był to byle kto, ale Louis. Ten Louis, w którym Harry się zakochał i którego chciał. I to była najpiękniejsza rzecz na świecie.

Zbliżył się do Louisa i potarł delikatnie nosem o jego nos, obdarzając go w ten sposób niezwykle czułym, eskimoskim pocałunkiem. Louis przymknął oczy na ten gest, a na jego wargach rozciągnął się uśmiech. Harry też się uśmiechał.

-  Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko?- szepnął Louis, gdy Harry skończył ocierać się o jego nos i spojrzał w jego niebieskie tęczówki.

- Nie chce wszystko.

- Tylko co?

- Tylko mnie kochaj.*

~~~
Okej...wyjaśniło się. Teraz może być tylko lepiej, choć nie do końca. Ale cii...nic nie mówię. :)
Dziękuje wam za miłe słowa w komentarzach. Dużo dla mnie znaczą. :)
* dla tych co nie wiedzą jest to cytat z filmu "Tylko mnie kochaj". wybaczcie, jeśli komuś się to nie podoba, ale pasował mi tutaj, jak nic innego.
No nic...tyle ode mnie. Następny rozdział standardowo za tydzień. Komentujecie i klikajcie w reakcje.:)
Do napisania!

niedziela, 14 lipca 2013

"Room 206" - Chapter six



Kartka z pamiętnika...
Nigdy nie myślałem, że niepewność tak bardzo boli. Wiele razy doświadczałem jej, ale jeszcze nigdy nie niosła ze sobą takiego bólu…
Perspektywa bycia odrzuconym przez osobę, która znaczy dla nas wszystko boli najbardziej.
Zawsze myślałem, że pocałunek będzie niósł ze sobą szczęście i poczucie bycia kochanym.
Ale nigdy nie myślałem, że potrafi aż tak bardzo zranić…
Chciałem kochać. Chciałem być kochany. Nie wiedziałem jak to jest. Dziś wiem.
Miłość boli.

-Co to za ważna sprawa, która nie mogła poczekać do jutra hm?- zapytał Niall, gdy tylko przekroczył próg pokoju Harry’ego.

Harry zadzwonił do Nialla gdy tylko Louis opuścił jego dom. W prawdzie mieszkali razem, ale Niall postanowił opuścić ich mieszkanie na czas wizyty Louisa i przenocować u rodziców.  Ale Harry nie mógł się powstrzymać, by nie powiedzieć blondynowi o tym co się wydarzyło miedzy nim, a Louisem, więc zadzwonił do swojego przyjaciela by ten przyszedł do ich mieszkania.  Był podekscytowany, a jego głos był tak bardzo przepełniony radością, że Niall nie umiał mu odmówić.

- Nie uwierzysz, co się stało!- powiedział Harry, a uśmiech rozświetlał mu twarz, ukazując dwa dołeczki w jego policzkach. Niall jeszcze nigdy nie widział Harry’ego tak bardzo szczęśliwego.

- No mów. – powiedział Niall, zajmując miejsce obok Harry’ego na łóżku.

- Całowałem się z Louisem!- powiedział Harry, a uśmiech na jego twarzy poszerzył się. Niall nie wierzył, że jest to możliwe, ale jednak.

- No stary, gratuluje! Nareszcie.- powiedział, po czym poklepał swojego przyjaciela po ramieniu. – Czyli teraz jesteście razem tak?- zapytał chcąc upewnić się, czy dobrze zrozumiał.

Niall wiedział o uczuciach swojego kędzierzawego przyjaciela względem szatyna. Harry powiedział mu, że jest w nim zakochany. Co więcej powiedział mu, ze go kocha. Niall cieszył się, że Harry w końcu znalazł kogoś, kogo będzie mógł pokochać i kto pokocha jego. Blondyn wiedział, że Louis odwzajemnia uczucia Harry’ego. Widział to w jego oczach, gdy te za każdym razem patrzyły na loczka z uczuciem, troską i uwielbieniem. I Niall nie mógł powstrzymać uśmiechu za każdym razem, gdy był świadkiem takich sytuacji, ponieważ wiedział, że ta dwójka jest dla siebie stworzona.

- Nie wiem.- powiedział Harry, a uśmiech opuścił jego twarz. – Nie rozmawialiśmy o tym. To się wydarzyło, posiedzieliśmy chwilę, a potem Louis poszedł. Nie wiem. Może on się przestraszył- mówił Harry i Niall słyszał jak jego głos drży.- Nie chce go stracić.- dodał Harry.  

Niall przybliżył się do loczka i przytulił go mocno do siebie, chcąc dodać mu otuchy.

- Nie stracisz. Kochasz go. A on kocha ciebie. I nie próbuj zaprzeczać. Doskonale wiem, że tak jest. Porozmawiacie i wszystko się wyjaśni.- powiedział i złożył na czole Harry’ego delikatny pocałunek.

- A jak nie? – zapytał Harry przypominając sobie sytuacje z pocałunkiem.- Niall, on pocałował mnie , ponieważ powiedziałem mu, że nigdy tego nie robiłem. Co, jak on zrobił to tylko dlatego, że było mu mnie żal?- W oczach loczka pojawiły się łzy, które szybko starł, nie chcą by Niall je zobaczył.

- Harry.- powiedział Niall unosząc jego głowę do góry.- Czy Louis kiedykolwiek zachowywał się w stosunku do ciebie tak jakby było mu ciebie żal?

- Nie.- odpowiedział Harry.

- No właśnie. A poza tym, to ty naprawdę nie widzisz tego jak on na ciebie patrzy? Louis świata poza tobą nie widzi.

Harry spojrzał na Nialla, a w jego tęczówkach pojawiły się iskierki nadziei.

- Naprawdę tak myślisz?- zapytał.

- Tak. Tak właśnie myślę. Dlatego uśmiechnij się. Porozmawiacie i wszystko będzie dobrze. Będziecie tak szczęśliwi, jak jeszcze nikt.- powiedział Niall i zobaczył jak twarz Harry’ego znów rozświetla uśmiech.

- Dzięki Niall. Jesteś najlepszy.- powiedział Harry po czym przytulił mocno Nialla do siebie.

Blondyn zaśmiał się tylko.

- Wiem.
~~~*~~~

Louis przekroczył próg mieszkania ze spuszczoną głową. W jego umyśle kłębiło się mnóstwo myśli, a każda z nich wywoływała w nim wyrzuty sumienia. To co zdarzyło się dziś, nie powinno mieć miejsca. Nie dopóki Harry nie pozna prawdy i sam nie zadecyduje czy chce Louisa.  Harry powinien ją znać i Louis wiedział, że ten dzień zbliża się wielkimi krokami.  Wiedział też, że powinien być powiedzieć chłopakowi prawdę już dawno temu,  zaraz na początku ich znajomości, zanim ta zaczęła przeradzać się w coś więcej. Louis zdawał sobie sprawę z tego, że popełnił błąd. Że Harry ma prawo go za to znienawidzić i przestać się z nim widywać, ale Louis najzwyczajniej w świecie bał się. Bał się odrzucenia. Tego, że Harry zostawi go. Bo Louis naprawdę lubił Harry’ego.

Wszystko w nim było wyjątkowe. Oczy, nos, uśmiech i dwa dołeczki, które zawsze mu towarzyszyły. Harry miał nie przeciętną urodę i burzę czekoladowych loczków na głowie, które dodawały mu uroku.
Był idealny i Louis nie mógł znieść myśli, że Harry może go nie chcieć.
Harry był dla niego jak narkotyk. Każdego dnia pragnął go więcej i bardziej. Nie potrafił sobie wyobrazić dnia, w którym nie zobaczyłby jego szmaragdowych tęczówek i uśmiechu.  W którym nie dotknąłby jego dłoni lub policzka, chociaż na chwilę, tłumacząc się potem, że to niechcący, choć tak naprawdę Louis nie mógł się powstrzymać, by nie dotknąć Harry’ego.

Louis nie wyobrażał sobie życia, w którym mogłoby go nie być. 

I kiedy dziś pocałował Harry’ego, w jego brzuchu wybuchło stado motyli, a serce przyspieszyło bieg, gotowe wyrwać się z jego piersi. I to było tak bardzo idealne, jak jeszcze nigdy.
I Louis poczuł wtedy bezgraniczną miłość, oraz uświadomił sobie jak bardzo kocha tego kędzierzawego chłopca. Pocałował go, a najlepszym był fakt, że Harry sam tego chciał, a Louis spełnił jego prośbę. Nie mógł odmówić. Tak długo na to czekał.

I Louis uświadomił sobie, że jeśli Harry pozna prawdę i nie będzie chciał go znać, bo przecież miał takie prawo i Louis zrozumiałby gdyby tak postąpił, to jego życie legnie w gruzach.
Bo prawda była taka, że to Harry był jego życiem od tych dwóch tygodni, w ciągu których się spotykali, i dotarło do Louisa, że gdyby go zabrakło, Louis najzwyczajniej w świecie nie umiałby dalej żyć. Za bardzo go kochał.

Szatyn odwiesił płaszcz na wieszak i skierował się w stronę pokoju, w którym Liam oglądał film z miską popcornu w ręce.

- I jak było u Harry’ego?- zapytał kierując swój wzrok na swojego przyjaciela. – Hey, wszystko w porządku?- dodał widząc na twarzy Louisa smutek i zamyślenie.

Louis nie odpowiadał. Liam widząc, że jego przyjaciel nie reaguje potrząsnął nim delikatnie za ramię.

- Louis!- powiedział głośniej.

- Hm?- Louis wyrwał się z transu, spoglądając na swojego przyjaciela.

-Pytałem jak było u Harry’ego.

- Och…- Louis zatrzymał się na chwilę, myśląc nad odpowiedzią.- Było ok.- odparł.

-Louis! – Liam spojrzał na niego znacząco.

- My…um…znaczy ja…ja go pocałowałem. On tego chciał.- powiedział Louis i spojrzał na Liama.- Bo rozmawialiśmy i on powiedział, że nigdy się nie całował i powiedział, że chciałby i ja też chciałem, tak bardzo chciałem i to po prostu…stało się. A teraz mam wyrzuty sumienia, bo Liam… on nic nie wie.- Louis spojrzał na Liama, a łzy powoli zbierały się w jego oczach.

- Nie powiedziałeś mu?- zapytał Liam.

- Nie. – odpowiedział. – Boje się. Boje się tego, że nie będzie mnie już chciał. Bo ja go kocham Liam. I nie chce go stracić.- Louis rozpłakał się, a łzy ciekły po jego policzkach skapując na jego bluzę. Wpadł w ramiona przyjaciela i wtulił się w niego najmocniej jak potrafił, jakby szukał zapewniania, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży, a Liam odwzajemnił uścisk.

- Ciii…- Liam próbował uspokoić swojego przyjaciela. – Będzie dobrze. Zobaczysz, wszystko się ułoży. Harry nie jest taki. Jestem pewny, że zrozumie i nie będzie cię oceniał.

Liam trzymał swojego przyjaciela w ramionach, dopóki ten się nie uspokoił, po czym odsunął go od siebie, ścierając kciukiem łzy znajdujące się na jego policzkach.

- Będzie dobrze. Zobaczysz. Tylko porozmawiaj z nim.- powiedział Liam wpatrując się w oczu Louisa.

- Naprawdę tak myślisz?- zapytał szatyn.

- Tak. Harry to świetny chłopak. Bardzo dojrzały jak na swój wiek. I kocha cię. Zrozumie. Tylko wyjaśnij mu wszystko.- powiedział Liam i uśmiechnął się do Louisa. Szatyn odwzajemnił uśmiech, a w jego serce wkradła się nadzieja, że może jeszcze nie wszystko stracone.

- Porozmawiam z nim.- powiedział Louis, znów wtulając się w swojego przyjaciela. – Ale nie jutro. Mam teatr. W czwartek. Ale porozmawiam z nim.

- Dobrze.- powiedział Liam, posyłając Louisowi uśmiech i całując delikatnie jego czoło.

~~~*~~~

Louis położył się spać z nadzieją, że uda mu się zasnąć, lecz kędzierzawy chłopak o zielonych oczach skutecznie uniemożliwiał mu to.  Harry pojawiał się w jego głowie, gdy tylko szatyn zamknął oczy.  Zawsze uśmiechnięty i tak czule patrzący na niego swoimi roześmianymi tęczówkami.

Louis czuł wyrzuty sumienia, które paliły jego wnętrzności, ponieważ Harry nie znał prawdy i jeśli ich znajomość zakończy się to będzie to tylko i wyłącznie jego wina. A Louis nie chciał by ich znajomość dobiegła końca.

Dlatego kręcił się na łóżku, próbując sobie ułożyć scenariusz ich rozmowy, lecz wszystkie jego  pomysły wydawały się być absurdalne i Louis doszedł w końcu do wniosku, po przeleżeniu pół nocy, że najlepszym rozwiązaniem będzie powiedzenie prawdy wprost, bez owijania w bawełnę.

Bał się tego. Tak bardzo, cholernie się bał, ale wierzył, że Harry go zrozumie i nie będzie oceniał.
Bo przecież Louis miał prawo mu nie mówić, a to, że nie powiedział mu, ponieważ się bał to już inna sprawa.
Takie myśli uspokoiły go nieco i gdy słońce zaczynało wschodzić Louis przymknął powieki.

~~

Liam też nie spał dobrze tej nocy.  Jego myśli zajmował Louis i jego uczucie względem młodszego chłopaka.

Liam bardzo chciał by Louisowi się udało i by Harry go zrozumiał. Szatyn zasługiwał na szczęście jak nikt na świecie.  Jego życie nie było kolorowe i Liam nie mógł pozwolić by pojawiła się na nim kolejna rysa.
Wiedział, że Louis kocha Harry’ego i że to właśnie on jest jedyną osobą, która jest w stanie sprawić by Louis był szczęśliwy. Wiedział też, że Harry kocha Louisa. Widział to uwielbienie w jego oczach już pierwszego dnia gdy Harry zobaczył Louisa, mimo to nie mógł odepchnąć od siebie myśli, że coś może pójść nie tak i Louis znów zostanie sam ze złamanym sercem.

Liam nie do końca znał przyczyny tych myśli. Doskonale wiedział, że Harry podobnie jak Louis nie miał w życiu łatwo i, że tak samo jak on chce kochać i być kochanym.

Podobne myśli nawiedzały go przez całą noc uniemożliwiając mu sen, lub wybudzając go z niego gdy już udało mu się zasnąć.

~~
Harry całą noc spędził na rozmyślaniu nad swoim pocałunkiem z Louisem. To było piękne i loczek bez wątpienia powtórzył by to, gdyby nie fakt, że coś było nie tak.

Harry bardzo cieszył się, że ich znajomość objęła trochę inny kierunek i zaczęła nabierać barw. Chciał aby relacje jego i Louisa przerodziły się w coś więcej.
Był szczęśliwy gdy Louis sam go pocałował, a gdy Harry splótł ich palce nie protestował tylko uśmiechnął się.  I Harry mógł przysiąść, że w tamtej chwili w jego tęczówkach widniała radość, jakiej jeszcze nigdy u niego nie widział.

Lecz chwilę potem Louis poszedł tłumacząc się, że ma jutro zajęcia z teatru. I Harry mu wierzył, lecz mimo to nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś jednak jest nie tak. Że może Louisa przerosło to wszystko. Że może po tym pocałunku stwierdził, że nie chce się już z nim spotykać.
Te myśli bolały go najbardziej. Odrzucenie było czymś, czego Harry najbardziej się bał. Tak bardzo nie chciał stracić Louisa.

Leżąc w pościeli myślał jak potoczy się to wszystko i czego tak właściwie oczekiwał od chłopaka. Chciał rozmowy. Wyjaśnienia. Zapewnienia, że wszystko jest dobrze.

~~

I chyba tylko Niall spał tej nocy spokojnie. Jego umysł był wolny od jakichkolwiek myśli, ponieważ jego życie było idealne. Był szczęśliwy.

Jego najlepszy przyjaciel był zakochany i to w chłopaku, który odwzajemnia jego uczucia, choć Harry jeszcze o tym nie wiedział. Ale Niall wiedział. Widział miłość w spojrzeniu Louisa i w jego gestach skierowanych do loczka. Widział jego troskę w stosunku do młodszego chłopaka i radość jaką sprawiała mu sama jego obecność. I Niall wiedział, że to wszystko skończy się dobrze. Tak dobrze jak dobrze może się skończyć, biorąc pod uwagę okoliczności.

I choć Harry miał wątpliwości i nie do końca wiedział na czym stoi odnośnie Louisa, blondyn wiedział że związek tej dwójki wisi w powietrzu, a oni muszą tylko otworzyć się przed sobą i szczerze porozmawiać. Niall nie wyobrażał sobie i nie dopuszczał do siebie myśli, że może być inaczej, ponieważ Harry i Louis byli dla siebie stworzeni i Niall nie miał co do tego żadnych wątpliwości.

~~~
Rozdział...taki trochę przejściowy. W następnym będzie zdecydowanie ciekawiej ^^
Kiedy następny? Cóż...zapewne za tydzień. Nareszcie zaczęły mi się wakacje i będzie ciężko z czasem i dostępem do komputera.
Dziękuje tym dwóm osobom za opinię. To miłe, że podoba się wam to, co piszę :)
Chciałabym tez poprosić każdego, kto to przeczyta by zostawił coś po sobie. Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczy wasza opinia i ile radości sprawia mi czytanie jej :)
A więc komentujcie. :)
Do napisania!