Kartka z pamiętnika…
Mówią, że nic nie trwa wiecznie. Że wszystko ma swój początek i koniec.
Mówią, że ktoś odchodzi z naszego życia po to, by ktoś się mógł w nim pojawić.
Tylko czy jesteśmy przygotowani na to by odejść?
Czy jesteśmy w stanie przygotować się na to, że ktoś nas opuści? Zwłaszcza, jeśli tym kimś jest ktoś, kogo tak mocno kochamy?
Mama zawsze mówiła, że nawet jeśli ktoś odchodzi z naszego życia, a jest to osoba którą kochamy, to tak naprawdę nas nie opuszcza, ponieważ żyje w nas.
Jest z nami w każdej chwili mimo, że nie możemy jej zobaczyć. Troszczy się o nas i opiekuje się nami.
Miała rację.
Nigdy nie chciałem odejść. Nie, jeśli miałbym zostawić kogoś, kogo kochałem najbardziej.
Nie, jeśli wiedziałbym, że będzie cierpieć. Że sobie nie poradzi.
Bo najgorszym jest zobaczyć łzy w oczach ukochanej osoby.
Louis…wiem, że sobie poradzisz.
Mówią, że nic nie trwa wiecznie. Że wszystko ma swój początek i koniec.
Mówią, że ktoś odchodzi z naszego życia po to, by ktoś się mógł w nim pojawić.
Tylko czy jesteśmy przygotowani na to by odejść?
Czy jesteśmy w stanie przygotować się na to, że ktoś nas opuści? Zwłaszcza, jeśli tym kimś jest ktoś, kogo tak mocno kochamy?
Mama zawsze mówiła, że nawet jeśli ktoś odchodzi z naszego życia, a jest to osoba którą kochamy, to tak naprawdę nas nie opuszcza, ponieważ żyje w nas.
Jest z nami w każdej chwili mimo, że nie możemy jej zobaczyć. Troszczy się o nas i opiekuje się nami.
Miała rację.
Nigdy nie chciałem odejść. Nie, jeśli miałbym zostawić kogoś, kogo kochałem najbardziej.
Nie, jeśli wiedziałbym, że będzie cierpieć. Że sobie nie poradzi.
Bo najgorszym jest zobaczyć łzy w oczach ukochanej osoby.
Louis…wiem, że sobie poradzisz.
Obudził go dźwięk
melodii wydawanej przez gitarę. Zamrugał kilkakrotnie powiekami, próbując
przyzwyczaić swoje oczy do światła po czym przeciągnął się. Usiadł na łóżku, a
jego nogi wolno zwisały dotykając podłogi. Wsłuchał się w dźwięki dochodzące z
salonu, a uśmiech mimowolnie wstąpił na jego twarz.
Niall gra.
Dawno nie miał takiej pobudki. Od kilku miesięcy gitara Nialla stała w kącie pokoju nie ruszana, ponieważ jak twierdził blondyn nie miał chęci, ani inspiracji do tego, by móc tworzyć.
I dopiero wczoraj, gdy Harry wrócił do mieszkania, pierwszy raz od długiego czasu mógł zobaczyć jak Niall tworzy swoją sztukę.
Wiedział, że za powrotem swojego przyjaciela do komponowania stoi Liam i Loczek bardzo się z tego cieszył.
Harry bardzo lubił słuchać jak Niall gra na gitarze i patrzeć jak pisze swoje piosenki. Był wtedy w swoim małym świecie, całkowicie zapominając o rzeczywistości.
Muzyka naprawdę go pochłaniała.
Kochał grać. Kochał tworzyć. A najlepsze w tym wszystkim było to, że Niall naprawdę miał talent i ogromny potencjał do tego, by zostać kimś.
Jego piosenki były naprawdę dobre i nie było to tylko zdanie Harry’ego, ale także tych, którzy mieli okazje usłyszeć jak Niall gra. A wbrew pozorom takich osób było bardzo dużo.
Harry domyślał się, że sukces utworów blondyna tkwi w ich prostocie. Niall nigdy niczego nie plątał ani nie utrudniał. Jego muzyka składała się z prostych nut, łatwych do zagrania, ale mimo to była bardzo magiczna. Potrafiła wywołać w słuchaczu wszystkie możliwe emocje, a dobry tekst tylko
potęgował doznania. Jego muzyka po prostu była piękna. A co najważniejsze…była prawdziwa.
Harry wstał z łóżka i podszedł do szafy wyciągając z niej szare dresy i zakładając je na siebie. Na górę włożył biały T-shirt, a na głowę szarą czapkę po czym wyszedł i udał się do kuchni.
Nie był głodny, więc zrobił sobie tylko kakao i skierował się w stronę salonu z kubkiem mlecznego płynu w ręku. Przystanął w wejściu do salonu i oparł się o ścianę słuchając jak Niall próbuje grać coraz to nowe dźwięki. Co chwila dopisywał coś lub poprawiał dopóki melodia nie była idealna.
Perfekcjonista.
Loczek stał w progu przez dłuższą chwilę patrząc jak Niall dopracowuje swój utwór. Gdy jednak zagrał całą piosenkę, a uśmiech wstąpił na jego twarz ukazując zadowolenie Harry postanowił się odezwać.
- Bardzo ładne.- powiedział, po czym skierował się w głąb salonu i usiadł na fotelu stawiając kubek z napojem na stoliku.- To na występ?
-Tak.-rzekł Niall.- Zadzwoniłem dziś z samego rana do Pani Wollen i powiedziałem, że jednak wezmę udział. Może to rzeczywiście jest szansa dla mnie? W końcu będzie tam dużo wpływowych osób. A nóż…ktoś z nich dostrzeże we mnie talent. A poza tym…-dodał.- To dobra okazja na to by spróbować swoich sił i spełnić marzenia.
- Racja. Masz talent i tylko głupiec by zaprzeczył. Jestem pewny, że ci się uda.- powiedział Harry i skierował uśmiech w stronę swojego przyjaciela.- Zagrasz mi?
Niall wziął gitarę do ręki i przeciągnął pierwszy raz palcami po strunach. Instrument wydał dźwięk, a po chwili melodia zaczęła roznosić się po całym mieszkaniu. Niall zaczął śpiewać.
Niall gra.
Dawno nie miał takiej pobudki. Od kilku miesięcy gitara Nialla stała w kącie pokoju nie ruszana, ponieważ jak twierdził blondyn nie miał chęci, ani inspiracji do tego, by móc tworzyć.
I dopiero wczoraj, gdy Harry wrócił do mieszkania, pierwszy raz od długiego czasu mógł zobaczyć jak Niall tworzy swoją sztukę.
Wiedział, że za powrotem swojego przyjaciela do komponowania stoi Liam i Loczek bardzo się z tego cieszył.
Harry bardzo lubił słuchać jak Niall gra na gitarze i patrzeć jak pisze swoje piosenki. Był wtedy w swoim małym świecie, całkowicie zapominając o rzeczywistości.
Muzyka naprawdę go pochłaniała.
Kochał grać. Kochał tworzyć. A najlepsze w tym wszystkim było to, że Niall naprawdę miał talent i ogromny potencjał do tego, by zostać kimś.
Jego piosenki były naprawdę dobre i nie było to tylko zdanie Harry’ego, ale także tych, którzy mieli okazje usłyszeć jak Niall gra. A wbrew pozorom takich osób było bardzo dużo.
Harry domyślał się, że sukces utworów blondyna tkwi w ich prostocie. Niall nigdy niczego nie plątał ani nie utrudniał. Jego muzyka składała się z prostych nut, łatwych do zagrania, ale mimo to była bardzo magiczna. Potrafiła wywołać w słuchaczu wszystkie możliwe emocje, a dobry tekst tylko
potęgował doznania. Jego muzyka po prostu była piękna. A co najważniejsze…była prawdziwa.
Harry wstał z łóżka i podszedł do szafy wyciągając z niej szare dresy i zakładając je na siebie. Na górę włożył biały T-shirt, a na głowę szarą czapkę po czym wyszedł i udał się do kuchni.
Nie był głodny, więc zrobił sobie tylko kakao i skierował się w stronę salonu z kubkiem mlecznego płynu w ręku. Przystanął w wejściu do salonu i oparł się o ścianę słuchając jak Niall próbuje grać coraz to nowe dźwięki. Co chwila dopisywał coś lub poprawiał dopóki melodia nie była idealna.
Perfekcjonista.
Loczek stał w progu przez dłuższą chwilę patrząc jak Niall dopracowuje swój utwór. Gdy jednak zagrał całą piosenkę, a uśmiech wstąpił na jego twarz ukazując zadowolenie Harry postanowił się odezwać.
- Bardzo ładne.- powiedział, po czym skierował się w głąb salonu i usiadł na fotelu stawiając kubek z napojem na stoliku.- To na występ?
-Tak.-rzekł Niall.- Zadzwoniłem dziś z samego rana do Pani Wollen i powiedziałem, że jednak wezmę udział. Może to rzeczywiście jest szansa dla mnie? W końcu będzie tam dużo wpływowych osób. A nóż…ktoś z nich dostrzeże we mnie talent. A poza tym…-dodał.- To dobra okazja na to by spróbować swoich sił i spełnić marzenia.
- Racja. Masz talent i tylko głupiec by zaprzeczył. Jestem pewny, że ci się uda.- powiedział Harry i skierował uśmiech w stronę swojego przyjaciela.- Zagrasz mi?
Niall wziął gitarę do ręki i przeciągnął pierwszy raz palcami po strunach. Instrument wydał dźwięk, a po chwili melodia zaczęła roznosić się po całym mieszkaniu. Niall zaczął śpiewać.
Don’t try to make me stay or ask if I’m okay
(Nie próbuj mnie zatrzymywać, ani pytać czy czuję się dobrze.)
I don’t have the answer
(Nie znam odpowiedzi.)
Don’t make me stay the night or ask if I’m alright
(Nie próbuj zatrzymywać mnie na noc, ani nie pytać czy mam się w porządku.)
I don’t have the answer
(Nie znam odpowiedzi.)
Heartache doesn’t last forever
(Ból serca nie trwa wiecznie.)
I’ll say I’m fine
(Odpowiem, że mam się w porządku.)
Midnight ain’t no time for laughing
(Północ nie jest czasem na śmiech.)
When you say goodbye
(Kiedy mówisz 'żegnaj.)
It makes your lips so kissable
(To sprawia, że twoje usta są tak idealne do całowania.)
And your kiss unmissable
(Twój pocałunek niezapomniany.)
Your fingertips so touchable
(Twoje palce stworzone do dotykania.)
And your eyes,
(I twoje oczy.)
Irresistible
(Zniewalające.)
(Ból serca nie trwa wiecznie.)
I’ll say I’m fine
(Odpowiem, że mam się w porządku.)
Midnight ain’t no time for laughing
(Północ nie jest czasem na śmiech.)
When you say goodbye
(Kiedy mówisz 'żegnaj.)
It makes your lips so kissable
(To sprawia, że twoje usta są tak idealne do całowania.)
And your kiss unmissable
(Twój pocałunek niezapomniany.)
Your fingertips so touchable
(Twoje palce stworzone do dotykania.)
And your eyes,
(I twoje oczy.)
Irresistible
(Zniewalające.)
I’ve tried to ask myself,
(Próbowałem zapytać siebie.)
Should I see someone else?
(Powinienem spotykać się z kimś innym?)
I wish I knew the answer
(Chciałbym znać odpowiedź.)
But I know if I go now
( Ale wiem, że jeśli teraz pójdę.)
If I leave and I’m on my own tonight,
(Jeśli odejdę i zdam się na siebie tej nocy.)
I’ll never know the answer
(To nigdy nie poznam odpowiedzi.)
Midnight doesn’t last forever
(Północ nie trwa wiecznie.)
Dark turns to light
(Mrok zmienia się w jasność.)
Heartache flips my world around,
(Ból serca obraca mój świat do góry nogami.)
I’m falling down, down, down that’s why
(Upadam coraz niżej, niżej, niżej dlatego.)
I find your lips so kissable
(Znalazłem twoje usta, tak idealne do całowania.)
And your kiss unmissable
(I twój pocałunek niezapomniany.)
Your fingertips so touchable
( Twoje palce stworzone do dotykania.)
And your eyes,
(I twoje oczy.)
Irresistible
(Zniewalające.)
(Próbowałem zapytać siebie.)
Should I see someone else?
(Powinienem spotykać się z kimś innym?)
I wish I knew the answer
(Chciałbym znać odpowiedź.)
But I know if I go now
( Ale wiem, że jeśli teraz pójdę.)
If I leave and I’m on my own tonight,
(Jeśli odejdę i zdam się na siebie tej nocy.)
I’ll never know the answer
(To nigdy nie poznam odpowiedzi.)
Midnight doesn’t last forever
(Północ nie trwa wiecznie.)
Dark turns to light
(Mrok zmienia się w jasność.)
Heartache flips my world around,
(Ból serca obraca mój świat do góry nogami.)
I’m falling down, down, down that’s why
(Upadam coraz niżej, niżej, niżej dlatego.)
I find your lips so kissable
(Znalazłem twoje usta, tak idealne do całowania.)
And your kiss unmissable
(I twój pocałunek niezapomniany.)
Your fingertips so touchable
( Twoje palce stworzone do dotykania.)
And your eyes,
(I twoje oczy.)
Irresistible
(Zniewalające.)
It’s in your lips
(To znajduje się w twoich ustach.)
And in your kiss
(I w twoich pocałunkach.)
It’s in your touch
(Jest w twoim dotyku.)
And your fingertips
(I w twoich palcach.)
And it’s in all the things and other things,
(I jest we wszystkich tych rzeczach i tamtych rzeczach.)
That make you who you are
(Które składają się na to kim jesteś.)
And your eyes
(I twoje oczy.)
Irresistible
(Zniewalające.)
It makes your lips so kissable
(To sprawia, że twoje usta są idealne co całowania.)
And your kiss unmissable
(Twoje pocałunki niezapomniane)
Your fingertips so touchable
(Twoje palce stworzone do dotykania.)
And your eyes,your eyes,your eyes, your eyes, your eyes, your eyes
(I twoje oczy.)
Irresistible
(Zniewalające.)
Harry był pod wrażeniem tego, jak w kilku prostych słowach i nieskomplikowanej linii melodycznej Niall potrafi zawrzeć tyle uczuć.
Kilka ładnych słów. Prosty przekaz. Magia dźwięku.
Kolejny sukces Nialla.
Miał łzy w oczach, gdy słuchał tej piosenki. Była idealna.
Słuchając jej Harry wiedział do kogo była skierowana. Nie miał żadnych wątpliwości co do tego, że adresatem tego utworu jest Liam.
I jakiś cichy głosik w jego głowie podpowiadał mu, że to właśnie on wpłynął na decyzję blondyna odnośnie wystąpienia w konkursie. Niall zawsze powtarzał, że to nie dla niego. Że się nie nadaje. Że nie jest aż tak dobry by wystąpić. Że się skompromituje.
Harry wiedział, że to nie prawda i zawsze mu to powtarzał, ale Niall był uparty.
Zdziwienie, ale i radość owładnęły jego umysł gdy pomyślał sobie, że wystarczyło kilka chwil w towarzystwie Liama by jego przyjaciel zmienił zdanie. Cieszył się.
Pomyślał sobie, że jeśli tej dwójce się uda to będzie to idealna miłość.
Liam był świetnym facetem o czym Harry niejednokrotnie mógł się przekonać leżąc w szpitalnej Sali. Był troskliwy, opiekuńczy i zawsze służył pomocą. Potrafił wysłuchać i doradzić. I Niall właśnie kogoś takiego potrzebował.
Był małym chłopcem, ukrytym w ciele dorosłego mężczyzny. Potrzebował kogoś, kto będzie potrafił się nim zaopiekować.
To nie było tak, że Niall nie radził sobie sam. Dawał sobie świetnie radę zawsze, cokolwiek by się nie działo. Ale był wrażliwy i bardzo łatwo było go zranić. Miał duszę artysty i Harry doskonale go rozumiał. Dlatego zawsze go chronił i był przy nim, gdy ten tylko go potrzebował, tak samo ja on zawsze był przy Harrym. Niall potrzebował kogoś, kto będzie jego ostoją. Przy kim będzie czuł się bezpiecznie i będzie wiedział, że u boku tej osoby nic mu się nie stanie. Kogoś, do kogo zawsze będzie mógł wrócić.
Do tej pory ta osoba był Harry. Zawsze stał u boku Nialla, dzielnie znosząc jego upór, nie radzenie sobie z niektórymi problemami i dziecinność, która czasem wkradała się w jego życie. Zawsze gotowy podnieść go na duchu, wesprzeć i zmotywować.
Niall potrzebował kogoś, kto sprawi że będzie miał ochotę dalej grać. Kto postawi go do pionu, gdy ten zwątpi w siebie i swoje możliwości. Kto będzie przy nim zawsze, bez względu na wszystko.
Lecz Harry zdawał sobie sprawę z tego, że nie zawsze będzie mógł być przy Niallu. Odejdzie i jego przyjaciel zostanie sam.
Dlatego tak bardzo chciał, by Niall znalazł sobie kogoś kto go pokocha. Harry wiedział, że to nie będzie problem, ponieważ Nialla nie sposób było nie kochać.
Bo Niall miał tę niezwykłą umiejętność łatwego rozkochiwania w sobie ludzi.
Cieszył się, że jego przyjaciel znalazł sobie kogoś. I że tym kimś był właśnie Liam.
Harry miał pewność, że gdy jego zabraknie Niall będzie w dobrych rękach, ponieważ Liam był idealnym facetem dla Nialla.
Był dokładnie tą osobą, której Niall potrzebował.
- Wygrasz ten konkurs.- powiedział po chwili Harry spoglądając na swojego przyjaciela.
Niall zarumienił się i spuścił głowę w dół wbijając swe spojrzenie w swoje stopy. Mimo to Harry mógł dostrzec, że jego oczy zabłyszczały.
- Naprawdę tak myślisz?- zapytał
- Ja nie myślę Niall.- odpowiedział Harry.- Ja to wiem.
Blondyn odważył się spojrzeć na swojego przyjaciela i posłał mu szeroki uśmiech, dziękując mu w ten sposób za wiarę, jaką w nim pokładał. Harry odwzajemnił gest po czym wziął do ręki swój kubek z czekoladowym płynem i upił łyk.
- A jak twoja piosenka?- zapytał Niall odkładając gitarę na bok.
Harry odstawił z powrotem kubek na stolik i spojrzał na swoje dłonie.
- Pracuje nad nią.- powiedział nie podnosząc wzroku.- Chcę, żeby była idealna. Wiem, że będzie to prawdopodobnie ostatnia rzecz jaką zrobię dla niego zanim umrę. Dlatego chcę, żeby wyrażała wszystkie moje uczucia, jakimi go darzę. Chcę, żeby słuchając jej wiedział, jak bardzo go kocham. Chcę, żeby wiedział jak bardzo ważny jest dla mnie i ile dla mnie znaczy. Chciałbym, żeby wiedział, że jest dla mnie idealny i że nie musi się zmieniać. Że kocham go za to jaki jest. Za jego zalety, a jeszcze bardziej za wady, które sprawiają, że jest taki, a nie inny. Żeby wiedział, że jest wyjątkowy sam w sobie. Chciałbym, żeby słuchając jej wspominał mnie czasem. Żeby o mnie pamiętał.
Niall słuchał tego wszystkiego w wielkim skupieniu, usilnie wpatrując się w Harry’ego, którego spojrzenie spuszczone było w dół. W jego oku zakręciła się łza, ponieważ to co mówił Harry było ładne. Szczere i tak bardzo prawdziwe. Harry na prawdę kochał Louisa.
Smutek owładnął Nialla, gdy uświadomił sobie, jak bliskie końca jest to wszystko.
Harry umrze. To było pewne i nic nie można było z tym zrobić. Nie było ratunku.
Miłość, która dopiero co się zaczęła miała odejść, ponieważ Bóg chciał tak, a nie inaczej.
I może to wszystko miało sens?
Harry znalazł Louisa, by pokazać mu, że można być kochanym bez względu na przeszłość, ponieważ nie liczy się to co było, ale to co jest teraz.
Louis znalazł Harry’ego by pokazać mu, że każdy zasługuje na to by być kochanym, że miłość nie zna granic i, że kocha się bez względu na wszystko, nawet jeśli ma to trwać tylko chwile.
Znaleźli siebie. Znaleźli to, czego tak bardzo szukali. Znaleźli miłość.
Nialla przerażał tylko fakt, że ich czas się kończy. Że to wszystko, co razem stworzyli odejdzie, zaraz po tym jak się zaczęło. I że nie będą mogli się wystarczająco nacieszyć się tym, co mają. A mają bardzo dużo. Mają siebie.
Niall wiedział, że ich uczucie nie wygaśnie, ponieważ było zbyt silne by tak po prostu mogło przestać istnieć. Wiedział, że nie będzie łatwo, gdy Harry odejdzie i Louis zostanie sam.
Ale wiedział też, że chłopak sobie poradzi, ponieważ Harry będzie z nim. Nie fizycznie, ale duchowo. Ponieważ kochał. A prawdziwa miłość trwa wiecznie i nigdy nie odchodzi.
A Niall był pewien, że uczucie miedzy jego przyjacielem, a Louisem było zdecydowanie bardzo prawdziwe.
- Jestem pewien, że spodoba się Louisowi. – powiedział Niall.- Nie ważne jak będzie brzmieć, ważne, że napisałeś ją tylko dla niego.
Harry podniósł wzrok i spojrzał na Nialla ze szklanymi oczami. Uśmiechnął do niego ukazując tym samym swoje dwa dołeczki, a Niall odwzajemnił uśmiech.
- Dzięki Niall.- powiedział.- Jesteś świetnym przyjacielem.
~~~*~~~
Dni mijały, a Harry każdego ranka budził się w ramionach Louisa. Za każdym razem towarzyszył mu uśmiech, gdy miał to szczęście obudzić się przed szatynem i móc wpatrywać się w jego spokojną twarz. Ale oprócz uśmiechu pojawiało się także to przyjemne uczucie bycia kochanym, gdy leżał tak otulony ramionami Louisa z głową schowaną między obojczykiem, a jego szyją.
Radość i szczęście- uczucia te rozpierały Harry’ego od środka gdy pierwszą rzeczą jaką widział tuż po przebudzeniu były roześmiane tęczówki starszego chłopaka.
Zdarzało się, że Louis przygotowywał dla loczka śniadanie do łóżka i budził go pocałunkiem. Wtedy Harry zawsze chętnie otwierał oczy i uśmiechał się, ponieważ czuł się ważny i potrzebny.
I kiedy pierwszy raz Louis obudził Harry’ego pocałunkiem i postawił mu śniadanie na kolanach, pojedyncza łza szczęścia spłynęła po policzku młodszego chłopaka, ponieważ nikt nigdy nie zrobił dla niego czegoś takiego.
Z pozoru proste, nic nie znaczące gesty dla osoby stojącej z boku. Dla Harry’ego jednak miały one ogromne znaczenie. Dawały bowiem Loczkowi poczucie bycia kochanym i wyjątkowym, co było całkiem nowe, gdyż Harry jeszcze nigdy nie czuł się w podobny sposób.
Loczek zawsze odwdzięczał się Louisowi za jego pobudki w ten sam sposób lub inny, ale zawsze kończyło się tak samo. Harry uwielbiał robić poranne niespodzianki dla Louisa. Uwielbiał moment, w którym jego niebieskie tęczówki wyłaniały się zza powiek patrząc na niego z miłością, a usta rozciągały się w uśmiechu szepcząc ciche „ Dzień dobry”.
To były chwile, które Harry za wszelką cenne starał się zapamiętać by móc potem zawsze do nich wrócić, mimo iż te powtarzały się codziennie.
Turkusowe spojrzenie mieniące się iskierkami radości i szeroki uśmiech były tym, co Harry kochał najbardziej.
Dni mijały z pozoru tak samo, lecz za każdym razem inaczej.
Louis chodził do teatru, by wczuwać się w postać swojego bohatera, a Harry czasami go tam odwiedzał, mogąc w ten sposób nacieszyć oczy widokiem Louisa na scenie.
Harry wiedział jak bardzo Louis kocha teatr i jak dobrze czuje się na jego deskach. Dlatego zawsze go wspierał i dopingował w jego działaniach za co Louis był mu bardzo wdzięczny. Cieszył się, że Harry go wspiera i że podziela jego radość i pasje związaną ze stąpaniem po deskach teatru.
- Widzisz Harry.- powiedział pewnego popołudnia Louis, gdy Harry przyszedł popatrzeć jak gra.- Teatr to wyobraźnia. Nie liczy się to kim jesteś, ani co robisz, ale to co potrafisz. Chodzi o tym, by umieć sobie wyobrazić to co chcesz zagrać. Daną scenę, postać i uczucia którymi się kieruje. Liczy się kreatywność. Nie ma przepisu na idealnie zagraną rolę. Liczy się twoja własna interpretacja. Twoje uczucia i pomysły na przedstawienie danej osoby najbardziej realnie. Tak by każdy kto na nią patrzy mógł się z nią uosobić i doszukać się w niej siebie. Chodzi o to, by grając umieć się doszukać w swojej postaci swoich własnych cech. Ale to tylko jedna strona.- dodał.- W teatrze możesz być kim tylko chcesz. Dobrym ojcem, przykładnym mężem, zabójcą, a nawet gwiazdą rock ‘a. Teatr to nieograniczone możliwości bycia tym, kim tylko sobie zamarzysz. Nie ma określonych reguł. Tu liczy się kreatywność. Dlatego tak bardzo to kocham.
A więc Harry też to kochał.
Dlatego często przychodził do teatru i nawet udało mu się spróbować swoich sił wcielając się w postać zbuntowanego nastolatka, lecz po jednej próbie stwierdził, że to nie jest dla niego. Zdecydowanie bardziej kochał muzykę.
Dlatego, gdy tylko miał chwilę czasu lub gdy nie odwiedzał Louisa w teatrze, brał gitarę, siadał u siebie w pokoju na łóżku i tworzył piosenkę dla Louisa.
Co chwila dopisywał nowy wers lub poprawiał to co już napisał. Tworzył co i rusz nowe dźwięki pociągając palcami za struny gitary. Zapisywał je po czym zgrywał by tworzyły jedną całość.
Każde słowo pisał kilka razy na różne sposoby, sprawdzając w ten sposób jak brzmi najlepiej.
Ucząc się w Akademii Muzycznej Harry wiedział jak stworzyć dobry tekst. Wiedział jak łączyć ze sobą różne nuty, by melodia która z nich powstała idealnie oddawała uczucia.
Znał sekret dobrze dobranych słów i wiedział jaki sukces potrafią odnieść, gdy stworzy się do nich dobrą muzykę.
Wiedział jak tworzyć dźwięki by idealnie pasowały do wersów. Wiedział jak dobrać rytm i skomponować linię melodyczną by wyrażała tylko tyle ile chciał żeby mówiła. Wiedział jak stworzyć melodię, która wywoła w słuchaczu emocje i przyprawi go o łzy.
Harry wiedział jak osiągnąć sukces.
Oprócz tego miał też ogromny talent, który ujawniał się gdy tylko brał do ręki długopis i pisał.
Lecz tworząc piosenkę dla Louisa nie było łatwo, ponieważ nie był to zwykły utwór.
Harry chciał by wyrażał dokładnie wszystko to, co czuł wobec niebieskookiego chłopaka. Chciał aby Louis słuchając jej poczuł się kochany i ważny. Tak jak zawsze Harry czuje się przy Louise.
Chciał w ten sposób okazać mu miłość jaką go darzy.
Pod tym względem było to trudne zadanie, ponieważ Harry był osobą zamkniętą w sobie i nie do końca potrafił mówić o swoich uczuciach.
Dlatego za każdym razem, gdy Harry próbował pisać otaczały go papierowe kulki z próbnymi zapiskami tekstu.
Niall wiele razy powtarzał Harry’emu, że tekst jest naprawdę dobry i nie musi go poprawiać bo Louisowi z pewnością się spodoba. Mimo to Harry nadal upierał się przy swoim i tak każdego wieczoru kończył na łóżku przysypany kartkami papieru.
Piosenka musiała być idealna. Tak bardzo jak idealny był Louis.
- Lubisz to prawda?- zapytał pewnego wieczoru Louis biorąc gitarę do ręki.
- Ymm…bardzo.- odparł Harry.- Widzisz…muzyka dla mnie jest tym, czym dla ciebie jest teatr. Kocham to. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym miałbym przestać grać i tworzyć. Poprzez dźwięki i tekst wyrażam siebie. To co czuję i to na czym mi zależy. Wszystko to, co pisze i gram jest moje i wiem, że każdy kolejny napisany przeze mnie utwór to mój mały sukces. Staram się by każdy dźwięk był mój, a słowo miało znaczenie. Wkładam w muzykę całe swoje serce, ponieważ wiem, że tylko wtedy będzie coś warta. Moje piosenki są swego rodzaju pamiętnikiem. Czytając je, to tak jakbyś czytał moją historię. To mój sposób na pokazanie światu siebie.
Harry kochał muzykę, więc Louis też.
Dni mijały szybko.
Najpierw pobudka, potem śniadanie i pocałunek na pożegnanie. W ciągu dnia każde z nich zajmowało się swoimi sprawami, po czym wracali wieczorem do mieszkania jednego z nich by spędzić wieczór na kanapie wtuleni w siebie.
Można by rzec rutyna. Lecz nie dla nich.
Każdy poranek był inny, a pocałunki spijane z warg drugiego chłopaka za każdym razem smakowały lepiej.
Między zajęciami spotykali się i spędzali razem czas tak długo, na jak długo pozwalały im obowiązki. Czasami zdarzały się dni, że w ogóle się nie widzieli, ale nie narzekali ponieważ zawsze wtedy przychodził wieczór, który niósł ze sobą tajemnicę.
Każdy wieczór był inny i każdy wyjątkowy.
Każdego wieczoru poznawali się na nowo, odkrywając przyzwyczajenia i upodobania drugiego chłopaka. Wady, zalety i dziwactwa jakie ze sobą niósł.
I tak oto Harry dowiedział się o miłości Louisa do marchewek i kolorowych spodni. Dowiedział się, że lubi nosić okulary, bo jak twierdzi wygląda w nich lepiej i że nie lubi skarpetek, ponieważ uważa je za zbędne. Harry nie do końca potrafił to zrozumieć, ale akceptował to, ponieważ właśnie taki był Louis, a Harry bardzo go kochał.
Louis z kolei dowiedział się, że Harry ma słabość do kotów i że zawsze marzył o tym by jednego mieć. Dowiedział się, że kocha Converse i że nigdy nie miał tak naprawdę innych butów niż właśnie te. Harry powiedział mu również, że uwielbia gotować i nosić muszki pod szyją. Louis był pod wrażeniem, ponieważ nie wyobrażał sobie jak ktoś może mieć tylko jeden rodzaj butów, podczas gdy on sam miał ich chyba z pięć i lubić oficjalne stroje, ale to był Harry, a Louis kochał w nim wszystko.
Każdy wieczór był inny i każdego z nich zakochiwali się w sobie na nowo.
Spędzali ze sobą dużo czasu, próbując nacieszyć się sobą. Chodzili do kina, na spacery do parku i na imprezy. Czasami Louis widział na twarzy Harry’ego zmęczenie i wtedy jego serce przyspieszało bieg ze strachu, a wyrzuty sumienia dawały o sobie znać, że może jednak dla Harry’ego te wszystkie wyjścia to zbyt dużo. Ale Harry zawsze zaprzeczał twierdząc, że wszystko jest okej i że nie ma zamiaru siedzieć cały czas w domu, a Louis nigdy się z nim nie kłócił.
Próbował wytłumaczyć Harry’emu, że musi na siebie uważać i powinien więcej odpoczywać, ale zawsze jego próby kończyły się tak samo.
Więc pewnego dnia Louis odpuścił, choć nie znaczy to wcale, że przestał się martwić. Jego troska o Harry’ego zwiększyła się jeszcze bardziej na co chłopak często narzekał, choć w głębi serca cieszył się, że jest ktoś, komu na nim zależy i kto się o niego troszczy.
Mimo wszystko, mimo przesadnej opieki Louisa i jego uwag na to, że powinien odpoczywać i bardziej dbać o siebie, Harry był bardziej niż szczęśliwy.
Więc wszystko toczyło się dalej swoim rytmem, a czas nieubłaganie płynął zostawiając za sobą niesamowite wspomnienia.
~~~*~~~
Louis opuścił mury teatru i ruszył na parking szukając
swojego samochodu. Otworzył drzwi od strony pasażera i położył swoją torbą na
fotelu po czym obszedł auto i zajął miejsce za kierownicą.
Wyjął z kieszeni płaszcza telefon i odblokował go sprawdzając czy przypadkiem Harry nie napisał do niego lub nie dzwonił.
Upewniając się, że nie dostał żadnych nowych wiadomości, a połączeń przychodzących było brak zablokował telefon i odłożył go na siedzenie obok.
Ułożył dłonie na kierownicy i oparł na nich głowę.
Dziwne uczucie owładnęło go, ponieważ takie sytuacje jeszcze nigdy nie miały miejsca.
Strach.
Harry zawsze dzwonił do niego lub pisał wiadomości, gdy nie mógł go odwiedzić lub po prostu pisał o czymkolwiek aby mieć z nim jakikolwiek kontakt. I Louis to lubił.
Harry zawsze pisał o tym co robi, co ogląda, co zrobił Niall lub najzwyczajniej w świecie pisał, że tęskni. I wtedy Louis też tęsknił i zawsze starał się skończyć wcześniej by tylko być z Harrym.
Dziś jednak było inaczej.
Nie otrzymał żadnej wiadomości od Harry’ego o tym, że tęskni i że kocha. A to było dziwne, ponieważ takie wiadomości były na porządku dziennym, nawet jeśli Louis nie mógł ich odczytać i odpisać, Harry i tak pisał by Louis wiedział, że czeka na niego.
Dziś jednak coś się zmieniło. Louis tylko nie wiedział co.
Przerażenie.
Dotarło do niego, że może Harry…
Ale nie. Harry musiał żyć. Louis nie poradzi sobie bez niego. Za bardzo go kochał.
A może…
Nie!
Mimo wszystko wziął telefon do ręki i wybrał numer do swojego chłopaka.
Jeden sygnał…
Drugi…
Trzeci…
Automatyczna sekretarka.
Serce Louisa przyspieszyło bieg.
To niemożliwe.
Spróbował jeszcze raz.
Nic.
Wybrał numer do Nialla. Po dwóch sygnałach blondyn odebrał i Louis mógł usłyszeć jego płacz.
W tej chwili jego serce stanęło podczas gdy mózg wyświetlał najgorsze scenariusze.
- Niall…- powiedział.- Co się stało? Gdzie jest Harry?
Pytania opuszczały jego usta zanim zdołał dobrze je przemyśleć.
- Niall!- powtórzył, gdy nie dostał odpowiedzi.
- Harry on...- zaczął Niall-…jest w szpitalu.
Świat Louisa zawalił się.
Wyjął z kieszeni płaszcza telefon i odblokował go sprawdzając czy przypadkiem Harry nie napisał do niego lub nie dzwonił.
Upewniając się, że nie dostał żadnych nowych wiadomości, a połączeń przychodzących było brak zablokował telefon i odłożył go na siedzenie obok.
Ułożył dłonie na kierownicy i oparł na nich głowę.
Dziwne uczucie owładnęło go, ponieważ takie sytuacje jeszcze nigdy nie miały miejsca.
Strach.
Harry zawsze dzwonił do niego lub pisał wiadomości, gdy nie mógł go odwiedzić lub po prostu pisał o czymkolwiek aby mieć z nim jakikolwiek kontakt. I Louis to lubił.
Harry zawsze pisał o tym co robi, co ogląda, co zrobił Niall lub najzwyczajniej w świecie pisał, że tęskni. I wtedy Louis też tęsknił i zawsze starał się skończyć wcześniej by tylko być z Harrym.
Dziś jednak było inaczej.
Nie otrzymał żadnej wiadomości od Harry’ego o tym, że tęskni i że kocha. A to było dziwne, ponieważ takie wiadomości były na porządku dziennym, nawet jeśli Louis nie mógł ich odczytać i odpisać, Harry i tak pisał by Louis wiedział, że czeka na niego.
Dziś jednak coś się zmieniło. Louis tylko nie wiedział co.
Przerażenie.
Dotarło do niego, że może Harry…
Ale nie. Harry musiał żyć. Louis nie poradzi sobie bez niego. Za bardzo go kochał.
A może…
Nie!
Mimo wszystko wziął telefon do ręki i wybrał numer do swojego chłopaka.
Jeden sygnał…
Drugi…
Trzeci…
Automatyczna sekretarka.
Serce Louisa przyspieszyło bieg.
To niemożliwe.
Spróbował jeszcze raz.
Nic.
Wybrał numer do Nialla. Po dwóch sygnałach blondyn odebrał i Louis mógł usłyszeć jego płacz.
W tej chwili jego serce stanęło podczas gdy mózg wyświetlał najgorsze scenariusze.
- Niall…- powiedział.- Co się stało? Gdzie jest Harry?
Pytania opuszczały jego usta zanim zdołał dobrze je przemyśleć.
- Niall!- powtórzył, gdy nie dostał odpowiedzi.
- Harry on...- zaczął Niall-…jest w szpitalu.
Świat Louisa zawalił się.
~~~
Musze wam powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych rozdziałów. Nie wiem czemu...
A teraz kilka słów wyjaśnienia ode mnie dla was. Od początku. Gdy zaczynałam pisać to opowiadanie miałam w planach napisać drugą część, gdzie na głównym planie byłby Niam, a oprócz tego jeszcze Larry i Zouis. Dlatego pojawiają się części z Niallem i Liamem. Chciałam, aby ta część była wprowadzeniem w ich historię, między innymi dlatego pierwsza część tego rozdziału jest taka, a nie inna.
Dziś nie wiem, czy drugi sezon "Room 206" w ogóle się pojawi. Moje pytanie do was brzmi: czy chcecie drugą część tego opowiadania czy jednak nie. Osobiście myślę, że ja napisze, ale nie wiem czy opublikuje, dlatego liczę na wasze zdanie.
Okej. To chyba tyle ode mnie. Jeśli macie jakieś pytania do mnie, czy do postaci piszcie tu.Pytajcie o cokolwiek. Bardzo chętnie wam odpowiem.
I na koniec. Dziękuje wam bardzo za tyle komentarzy. Uśmiecham się cały czas. Dużo dla mnie znaczą. :)
Więc komentujcie i klikajcie w reakcje. :)
Do napisania!
Musze wam powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych rozdziałów. Nie wiem czemu...
A teraz kilka słów wyjaśnienia ode mnie dla was. Od początku. Gdy zaczynałam pisać to opowiadanie miałam w planach napisać drugą część, gdzie na głównym planie byłby Niam, a oprócz tego jeszcze Larry i Zouis. Dlatego pojawiają się części z Niallem i Liamem. Chciałam, aby ta część była wprowadzeniem w ich historię, między innymi dlatego pierwsza część tego rozdziału jest taka, a nie inna.
Dziś nie wiem, czy drugi sezon "Room 206" w ogóle się pojawi. Moje pytanie do was brzmi: czy chcecie drugą część tego opowiadania czy jednak nie. Osobiście myślę, że ja napisze, ale nie wiem czy opublikuje, dlatego liczę na wasze zdanie.
Okej. To chyba tyle ode mnie. Jeśli macie jakieś pytania do mnie, czy do postaci piszcie tu.Pytajcie o cokolwiek. Bardzo chętnie wam odpowiem.
I na koniec. Dziękuje wam bardzo za tyle komentarzy. Uśmiecham się cały czas. Dużo dla mnie znaczą. :)
Więc komentujcie i klikajcie w reakcje. :)
Do napisania!
boski jak zawsze *-* ale hazz musi żyć :c
OdpowiedzUsuńi nie pisz drugiej części tylko Zialla <3 *-* proszę <3
UsuńRozdział jak zawsze wspaniały tylko... Harry nie może umrzeć! Po prostu nie... Dobra wiem, że i tak Hazz umrze bo ty to sobie tak zaplanowałaś. A zdania autorki raczej tak łatwo nie da się zmienić. W końcu sama pisałam opowiadanie, w którym Louis zmarł. No nic... czekam na następny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Piszesz cudnownie, rewelacyjnie, genialnie.
OdpowiedzUsuńNie chce żeby Harry umarł... Ostatnio czytałam troche opowiadań o Larrym, dziś jak na złość z rana przeczytałam jedno z kilkoma rozdziałami gdzie Harry i Lou sie utopili, zchodze na dòł i mama mi mówi że dziadek umarł. Następny rozdział u Ciebie, Harry umiera..
Naprawde nie wiem po co to napisałam. Przepraszam. Chciałam Ci tylko powiedzieć że to opowiadanie jest rewelacyjne, inne od pozostałych, a twój styl pisania jest boski. Tylko żeby Harry nie umarł.. Może jakiś przeszczep serca? ;p nie wiem, nie znam sie na tym i wiem że masz już wszystko ustalone.. Ehh :c no cóż.. Byłabym bardzo zadowolona jakbyś pisała dalej :) kocham, pozdrawiam, życze weny xxx <3
M.
rozdział świetny jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńNa kolejny rozdział czekam i mam nadzeje że Harry nie umrze :)
Piszesz świetnie i czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam i życze weny .
Jak zwykle świetnie
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze mogę napisać. To jest fantastyczne,
ale dobija mnie trochę myśl o końcu ;(
Błagam niech Harry cudem przeżyje i będzie szczęśliwy z Lou.
2 sezon to twoja decyzja- jeśli będziesz pisać, to z pewnością będę czytać. Masz talent którego wielu (w tym ja) mogą ci zazdrościć ;)
http://larrystylinson-stories.blogspot.com/
cudowne opowiadanie, a Harry <3 jest moc <3
OdpowiedzUsuńhttp://hayley-margera.tumblr.com/post/58333918227/opowiadania
Jesteś okropna jak nie wiem co. Właśnie płaczę. To taki ugh... brak słów.
OdpowiedzUsuń