Kartka z pamiętnika…
Mówią, że nikt nie
umiera na ziemi, że ludzie żyją dopóty, dopóki ktoś o nich pamięta.
Zawsze myślałem, że śmierć przychodzi wraz ze starością. Z utratą sił i zmarszczkami na ciele. Nigdy nie sądziłem, że może spotkać tak młodą osobę, jaką jestem.
Mama zawsze powtarzała, że śmierć jest wszędzie wokół nas. Wystarczy chwila nieuwagi…
Mówiła, że przychodzi wraz z chorobą, z wypadkiem, z chwilami słabości i co najważniejsze…z zapomnieniem.
Miała rację…
Zawsze myślałem, że śmierć przychodzi wraz ze starością. Z utratą sił i zmarszczkami na ciele. Nigdy nie sądziłem, że może spotkać tak młodą osobę, jaką jestem.
Mama zawsze powtarzała, że śmierć jest wszędzie wokół nas. Wystarczy chwila nieuwagi…
Mówiła, że przychodzi wraz z chorobą, z wypadkiem, z chwilami słabości i co najważniejsze…z zapomnieniem.
Miała rację…
- Powiedz mi – poprosił Niall – Jaki naprawdę jest stan Harry`ego? Wiem, że lekarz nie mówi mi wszystkiego?
Stali na środku korytarza i rozmawiali. Liam właśnie kończył obchód, kiedy blondyn wyszedł z Sali 206. Nie mógł się oprzeć pokusie, by nie podejść do Liama i nie zapytać.
Gdy był u Harry`ego widział na jego twarzy zmęczenie. Harry próbował to ukryć uśmiechem, ale Niall zbyt dobrze go znał, by się na to nabrać. Wiedział, że stan przyjaciela nie jest najlepszy. Widział to w jego oczach, lekko przygaszonych, bez tych zadziornych iskierek i sztucznym uśmiechu.
Wiedział też, że gdy zapyta lekarza prowadzącego, ten nie powiem mu prawdy. Dlatego jedynym sposobem, by dowiedzieć się jak naprawdę jest stan Harry`ego był Liam.
- Niall…- zaczął – przecież wiesz, że nie mogę.
- Wiem.- odparł – Ale ty z kolei wiesz, że nikomu nic nie powiem. Nikt się nie dowie. Ja po prostu się martwię…- kontynuował – Gdy dziś u niego byłem, nie był tym Harry `m którego znam. Jakby tamten chłopak zniknął gdzieś, zastąpiony przez zmęczenie i szare tęczówki. Nie było wiecznie roześmianego, wesołego Harry`ego tylko ktoś bardzo podobny do niego, ale bez tego błysku w oczach i szczerego uśmiechu. Ja…po prostu chce wiedzieć.
Liam spojrzał na blondyna i mógł zobaczyć na jego twarzy troskę o swojego przyjaciela. Martwił się.
Liam widział to w jego oczach. Smutek, ale i ból przeszywały jego niebieskie tęczówki.
Rozumiał go. Harry był jego najlepszym przyjacielem. Łączyła ich bardzo silna więź o czym chłopak niejednokrotnie mógł się przekonać patrząc na nich z boku. Kochali się – jak przyjaciele.
Zdawał sobie sprawę z tego, że Niall najzwyczajniej w świecie nie chce stracić Harry`ego, a wiedział, że to nadchodzi. Dlatego chciał wiedzieć. By kiedy to już nastąpi być przygotowanym na koniec.
Choć Liam wątpił by coś takiego jak przygotowanie na śmierć w ogóle istniało.
Niall też wątpił w coś takiego, ale mimo to chciał wiedzieć .
I chociaż bał się tej wiedzy. Bał się słów, które może usłyszeć to musiał poznać prawdę.
Liam milczał przez chwilę rozważając wszystkie za i przeciw, aż w końcu kiwnął głową na znak zgody. Na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmiech, gdy szatyn zaprosił go gestem by usiedli.
- Masz rację, Niall...- zaczął Liam – Stan Harry`ego nie jest dobry. Ciężko jest określić to ile czasu mu zostało, bo jego stan zmienia się z godziny na godzinę. Biorąc pod uwagę wyniki badań, mogę ci powiedzieć, że nie zostało go dużo. Może to być dzień, dwa, a może to być nawet tydzień.
- Ale…przecież była poprawa…- zaczął Niall, a w jego oczy zaczęły się robić wilgotne.
- Tak, ale tylko chwilowa. Teraz jest jeszcze gorzej, niż było wcześniej. Serce Harry`ego nie wytrzymuje. Podajemy mu leki, ale mają one swoje skutki uboczne, a bez nich Harry nie da rady. Nie chce robić ci nadziei na to, że będzie dobrze. Zdążyłem poznać go i wiem, że jest fantastycznym chłopakiem. Nie zasługuje na taki los. Nikt nie zasługuje.- Liam zrobił przerwę pozostawiając ich w ciszy. Żadne z nich się nie odezwało, pogrążone w swoich myślach. – Nie nastawiaj się zbyt optymistycznie… - zaczął po chwili. – Prawdopodobnie…to są ostanie dni.
Niall siedział przez chwilę w ciszy próbując ułożyć sobie w głowie te informacje.
To już koniec.
Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
- Dzięki. – powiedział spoglądając na Liama.
Ten tylko uśmiechnął się delikatnie ściskając dłonią jego kolano.
- Nie trać nadziei, Niall – zaczął Liam – To nie musi się tak skończyć.
- Ale przecież… - odparł blondyn spoglądając na przyjaciela – Powiedziałeś, że…
- Wiem co powiedziałem… – kontynuował Liam. – i powiedziałem ci to, ponieważ mnie o to prosiłeś. Przypadek Harry’ego nie jest konwencjonalny. Jego organizm nie zawsze działa tak, jak się tego po nim oczekuje. Historia jego choroby jest długa i wiele razy popełniane były błędy. – zatrzymał się na chwilę, by zebrać myśli, po czym kontynuował. – Nie chce ci robić nadziei na to, że będzie dobrze, bo oboje dobrze wiemy, że nie będzie. Nie da się sprawić, by choroba Harry`ego zniknęła całkowicie, ale można odłożyć ją w czasie, co próbujemy właśnie zrobić. Staramy się przedłużyć mu życie, jak najdłużej się da, ale jego organizm nie zawsze nam na to pozwala. Po prostu…Harry umrze. Może nie dziś, może nie jutro, może za rok. Ale umrze i jedyne, co możemy zrobić to sprawić, by ten czas, który mu pozostał, bym najlepszym w jego życiu.
Spojrzał na Nialla, po twarzy którego spływały łzy i nie mógł się powstrzymać, by nie przytulic go.
Blondyn wtuli się w niego, a brązowooki kołysał go przez chwilę, dopóki ten się nie uspokoił.
- Uśmiechnij się, Niall – rzekł, odsuwając się od przyjaciela. – Jeszcze nic nie jest przesądzone.
I Niall uśmiechnął się delikatnie, patrząc w oczy Liama, które patrzyły na niego z troską i współczuciem, ale również radością i wiarą, ponieważ jeśli był na świecie ktoś, kto wierzył, że sobie poradzi, to tą osoba był właśnie Liam.
~~~*~~~
- Przyniosłem ci babeczkę – powiedział wesoło Louis siadając obok łóżka Harry’ego.- Twoja ulubiona.
Harry wyprostował się i oparł o poduszki. Uśmiech wstąpił na jego twarz, a oczy zaświeciły się widząc zarumienioną twarz Louisa i bałagan na jego głowie. Był uroczy.
Kosmyki jego kasztanowych włosów sterczały we wszystkie możliwe strony, a niebieskie tęczówki rozświetlały wesołe iskierki. Szeroki uśmiech błąkał się po jego delikatnej twarzy i Harry nie mógł zaprzeczyć miłości, którą czuł wobec starszego chłopaka.
- Bananowa? – zapytał, a szatyn przytaknął głową. – Dziękuje, Loulou.
Wziął przysmak do ręki i przysunął się do niebieskookiego chłopaka, kradnąc z jego ust pocałunek.
- Zjesz ze mną? – zapytał.
Louis pokręcił przecząco głową.
- Jest twoja.
- Czy w takim razie, mogę zrobić z nią co tylko chcę?
- Tak.- opowiedział bez wahania Louis.
- Okej.- odrzekł Harry.- Chce, abyś zjadł ją razem ze mną.
- Harry…- rzekł po chwili starszy chłopak.
- Loulou…
Harry umiejscowił swoje szmaragdowe spojrzenie w turkusowych tęczówkach Louisa. I choć Louis bardzo starał się nie poddawać temu spojrzeniu, w pewnej chwili nie wytrzymał.
I kiedy Harry zobaczył, jak twarz chłopaka rozluźnia się, a oczy łagodnieją, wiedział, że wygrał.
- Okej. – powiedział w końcu.
Twarz Harry`ego rozświetlił uśmiech, ukazując jego dwa dołeczki, a oczy zaświeciły się. Odpakował muffinkę z papieru i podsunął ja Louisowi, zmuszając go tym samym do otworzenia buzi.
- Ale…- zaczął, lecz Harry nie pozwolił mu skończyć, wsadzając mu przysmak do ust. Louis odgryzł więc niewielki kawałek babeczki, przeżuł po czym połknął.
- Teraz ty.- powiedział do kędzierzawego chłopaka.
Harry posłusznie odgryzł kawałek ciastka, a błogi uśmiech wstąpił na jego twarz.
- Poważnie, Louis to jest najlepsza babeczka bananowa jak kiedykolwiek jadłem.
Louis tylko uśmiechnął się, pochylając jednocześnie, aby dosięgnąć warg młodszego chłopaka.
Złożył na nich czuły pocałunek, który szybko pogłębił, smakując tym samym drugi raz bananowego przysmaku.
Harry odłożył resztki babeczki na szafkę obok, a gdy już to zrobił Louis naparł delikatnie na jego ciało.
Młodszy chłopak położył się z powrotem na łóżku, a Louis usiadł na nim okrakiem.
Całowali się namiętnie i zachłannie, jakby miał być to ich ostatni pocałunek.
W pewnym momencie Louis zjechał swoimi ustami na szyję Harry`ego i zassał fragment jego delikatnej skóry. Chłopak jęknął cicho na ten gest, a fala dreszczy przeszła przez jego ciało. Louis dawno nie robił mu malinki.
Po chwili szatyn oderwał się od jego szyi z głośnym mlaśnięciem. Złożył jeszcze jeden, delikatny pocałunek w kąciku jego ust po czym wtulił się w jego bok. Harry objął go ramieniem, przytulając mocniej do siebie i ucałował czubek jego głowy.
Dawno nie miał Louisa tak blisko i zdążył się za tym stęsknić. Odkąd leżał w szpitalu nie spędzili ze sobą ani jednej nocy. I nie chodziło tu o jakiekolwiek intymne zbliżenia.
Chodziło możliwość bycia blisko. Czucia ciepła drugiej osoby i jej oddechu na szyi. Słuchania rytmu jej serca. Harry naprawdę niczego więcej nie potrzebował do szczęścia. Louis był wszystkim, czego chciał. Dlatego, gdy szatyn wtulił twarz w zagłębienie między jego szyją, a obojczykiem i objął go ręką w pasie, uśmiech wstąpił na twarz Harry`ego, gdy uświadomił sobie, że w tej właśnie chwili, trzyma w ramionach cały swój świat.
Leżeli wtuleni w siebie. Harry z głową na poduszce, a Louis zwinięty przy jego boku z głową na jego klatce piersiowej i ręką oplatającą pas Loczka.
Panowała cisza, przerywana jedynie przez ich oddechy i ciche wyznania miłości. Ręka Harry`ego sunęła w górę i w dół po jego ramieniu od czasu do czasu zagłębiając się w jego kasztanowych włosach, co wywoływało pomruk zadowolenia wydostający się z ust Louisa. Uśmiech błąkał się po ich twarzach, a oczy świeciły się jasnym blaskiem.
Nie zaprzestając miziania Louisa po ramieniu Harry pochylił się by ucałować jego czoło. Na ten gest Louis uśmiechnął się i odwrócił twarz w kierunku swojego chłopaka. Harry odwzajemnił uśmiech, ukazując przy tym swoje dwa dołeczki i pochylił się jeszcze raz, by tym razem posmakować jego warg. Louis odwzajemnił pieszczotę, wychodząc językowi Harry`ego naprzeciw i rozpoczynając wspólny taniec. Ich wargi łączyły się w czułych i namiętnych pocałunkach, przerywanych jedynie jękami przyjemności, wydostającymi się z ich gardeł.
Gdy zabrakło im powietrza odsunęli się od siebie. Ich oddechy były przyspieszone, wargi napuchnięte, a miłość rozpierała ich i unosiła się w powietrzu. Byli w sobie niewątpliwie zakochani. Nie dało się zaprzeczyć.
- Kocham cię.- powiedział Harry, wpatrując się w niebieskie oczy szatyna.
- Ja ciebie tez kocham Harry, bardzo.- odparł i uniósł się delikatnie by złożyć pocałunek na ustach Harry`ego, po czym osunął się i z powrotem ułożył głowę na jego klatce piersiowej, dokładnie w tym miejscu, gdzie w lekko przyspieszonym tempie biło jego serce.
- Wiesz, że jesteś pierwszym.- głos loczka przerwał cieszę.
- Co?
- Jesteś moim pierwszym chłopakiem, Louis. Przed tobą nie było nikogo.
Louis podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał w zielone oczy chłopaka siedzącego naprzeciwko niego.
- Harry…- zaczął – Mówisz poważnie?
Loczek pokiwał głową na znak zgody. – Przed tobą nie miałem nikogo.
Uśmiech wstąpił na twarz starszego chłopaka, gdy pochylał się by skraść Harry`emu pocałunek. – Cieszę się – powiedział szczęśliwym głosem. – Tak bardzo się cieszę. Kocham cię.
Uśmiech rozświetlił twarz kędzierzawego chłopca, gdy Louis osunął w się w dół łóżka, by położyć się na nim, i splótł ich place razem.
- Szkoda, ze nie mogę powiedzieć tego samego o sobie.
- Nie szkodzi.- przerwał Harry, słysząc zawód i smutek w głosie Louisa, i składając pocałunek w jego włosach.
- Chciałbym.
- Naprawdę?
- Tak. – powiedział pewnie Louis.- Chciałbym, żebyś był moim pierwszym chłopakiem i zarazem ostatnim. - zatrzymał się na chwilę, by zebrać myśli, po czym kontynuował – Historia z Markiem miała miejsce, gdy miałem piętnaście lat. Wtedy byłem jeszcze dzieckiem, które nic nie wiedziało o życiu. Zanim to się wydarzyło miałem dwóch chłopaków, jeśli można to tak nazwać. Niby byliśmy razem, ale wszystko sprowadzało się do trzymana za rękę. I wtedy to było okej. Naprawdę okej. Byliśmy dziećmi, a wszystko co robiliśmy było dość niewinne i w pewnym stopniu urocze. To jak poznawaliśmy siebie, kiedy trzymanie drugiej osoby za rękę było czymś wielkim, a o pocałunkach się nie rozmawiało. Choć z czasem ciekawość zwyciężyła i którego dnia nasze usta spotkały się. Nie był to pocałunek. W żadnym, nawet najmniejszym stopniu go nie przypomniał. Zwykły buziak. Nic takiego, a wtedy miało to ogromne znaczenie i za każdym razem wywoływało uśmiech na naszych twarzach. I tak się to wszystko ciągnęło, aż w końcu rozpadło się, gdy dotarło do nas, że to nie ma przyszłości.- Louis ponownie urwał swoją wypowiedź, ściskając mocniej dłoń Harry`ego. Przez chwilę nie mówił nic, a ciszę w pokoju przerywał jedynie ich oddech, kiedy po kilku minutach szatyn kontynuował. - Wtedy myślałem, że to miłość, że kocham. Lecz teraz wiem, że nawet w najmniejszym stopniu nie była to prawda. Dopiero, gdy spotkałem ciebie, zobaczyłem co to prawdziwa miłość. To ty pokazałeś mi co to znaczy kochać i jak należy kochać. Dlatego chciałbym…tak bardzo chciałbym, żebyś był moim pierwszym chłopakiem. Wtedy wiedziałbym, że nie musze już nikogo szukać, bo najzwyczajniej w świecie nie znalazłbym. Teraz mam już to wszystko, czego chce i czego potrzebuję. I tym wszystkim jesteś ty, Harry.
Odwrócił głowę w kierunku loczka i mógł zobaczyć jak pojedyncza łza spłynęła po policzku Harry`ego, gdy usłyszał słowa Louisa. Szatyn starł ja kciukiem, po czym ucałował jego policzek. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, po czym Louis odezwał się.
- Tak bardzo cię kocham i tak bardzo cieszę się, że to właśnie ja mogłem pokazać ci to wszystko. Przeprowadzić, przez ten labirynt uczuć. Przez miłość, która jest prawdziwa. Radość, która w każdym stopniu jest szczera. Prawdę, choć tak ciężko było ją powiedzieć. Zazdrość, której zdarzało nam się doświadczyć. Zaufanie, na które tak ciężko zapracować. Troskę, którą obdarzamy siebie nawzajem i poczucie bezpieczeństwa, które tak bardzo liczy się w życiu, a które czujemy przy sobie w każdej chwili. I cieszę się, że przez cały ten czas, ty ani na chwilę nie puściłeś mojej dłoni. Trzymałeś się jej, ufając mi bezgranicznie, niczym Cuma przymocowana do statku i ani razu się nie zawahałeś. Przyjąłeś wszystko to, co chciałem ci dać, nie pytając o nic. I tak bardzo cię kocham za to wszystko i za wszystko inne co zrobiłeś i czego nie zrobiłeś. Po prostu cię kocham. Jak nikogo innego.
W oku Harry`ego zakręciła się pojedyncza łza, by po chwili spłynąć po jego policzku.
Tak bardzo kochał tego niebieskookiego chłopaka. Nawet nie wyobrażał sobie, że to uczucie może być tak silne. Że tak bardzo w to zabrnie. Ale choćby miał przejść przez to wszystko jeszcze raz. Tą niepewność i załamanie, które w pewnym momencie przeżył, nie zawahałby się, ani chwili.
- Powiesz mi, za co jeszcze mnie kochasz? - zapytał po chwili, a jego głos delikatnie zadrżał.
Nie mógł sobie tego odmówić. Tak bardzo lubił słuchać, jak bardzo jest dla Louisa ważny.
- Kocham cię , ponieważ jesteś mój…- zaczął Louis, gładząc policzek Harry`ego palcem i uśmiechając się czule do niego. – Ponieważ tak bardzo potrzebujesz być kochanym. Za każdym razem, gdy cię dotykam czuje się co najmniej jak bohater. Za każdym razem, gdy na mnie patrzysz, czuję się potrzebny i kochany. Kocham cię za twój uśmiech, dzięki któremu się uśmiecham, za twoje oczy – najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widziałem, twoje poczucie humoru, które zawsze potrafi mnie rozbawić, za twoją dziecinność i dojrzałość jednocześnie. Za upór, który zawsze w sobie masz, za wytrwałość, z jaką pokonujesz wszystkie życiowe przeszkody, za pogodę ducha, która nigdy cię nie opuszcza. Kocham, gdy splatasz nasze place razem, i gdy całujesz mnie tak, że zapominam o całym świecie. Kocham cię właśnie za to wszystko i za nic jednocześnie. Po prostu kocham, bez definicji.
Gdy Louis skończył swoją wypowiedź Loczek przyciągnął go do namiętnego pocałunku. Czuł radość na słowa Louisa i wielką miłość, ogarniająca jego ciało i serce, które jakby napęczniało pod wpływem tych słów i wybijało szybszy rytm. Tak bardzo kochał tego chłopaka.
- A ty za co mnie kochasz?- zapytał Louis kilka chwil później, gdy niechętnie odsunęli się od siebie.
- Kocham cię, ponieważ, gdy cię dotykam czujesz się jak bohater. Gdy na ciebie patrzę czujesz się kochany. Kocham cię za twój uśmiech, który przyprawia mnie o szybsze bicie serca, za twoje ciepłe niebieskie oczy, w których zawsze znajduje to, czego szukam, za twoje silne ramiona, które sprawiają, że czuje się bezpiecznie, za twoje żarty i za spokój, który nie pozwala mi zwariować. Kocham cię za twoją ambicję, dzięki której zawsze osiągasz wyznaczone sobie cele, za radość z jaką kroczysz przez życie. Za miłość do pasków. Za zwariowane pomysły. Za spontaniczność, której mi brakuje. Kocham cię, ponieważ mógłbyś kochać kogokolwiek innego, a kochasz mnie.
Warga Louisa zadrżała, a kropelka przezroczystej cieczy spłynęła w dół jego twarzy.
- Na zawsze, Harry.- powiedział opierając swoje czoło o to Harry`ego.
- Na zawsze.
~~~*~~~
- Jak tam sprawy z Niallem, hm?- zapytał Louis, gdy razem z
Liamem siedzieli wieczorem w salonie i oglądali film.
- W porządku – odrzekł chłopak. – Świetnie się dogadujemy. Ostatnio byliśmy nawet na kawie. Jest fajnie.
Liam posłał Louisowi delikatny uśmiech, który szatyn odwzajemnił.
- Podoba ci się. – powiedział po chwili Louis.
- Co? – chłopak spojrzał na Louisa pytającym wzrokiem, a zdezorientowanie błąkało się po jego twarzy.
- Nie co, tylko kto.- odpowiedział szatyn z uśmiechem. – Niall.
Twarz Liama przybrała czerwony kolor, a jego brązowe spojrzenie spuszczone zostało w dół.
Zawstydził się, a to był dobry znak.
Louis zachichotał.
- A więc jednak.- powiedział z uśmiechem.
- Nie, to nie tak…
- A więc jak?- zapytał
Liam westchnął krótko, po czym odważył się spojrzeć Louisowi w oczy. Bał się jego reakcji, sam nie wiedział dlaczego, jakby ten mógł go wyśmiać za to uczucie. Ale gdy tylko spojrzał w niebieskie oczy przyjaciela, strach gdzieś uleciał, zastąpiony przez uczucie ulgi, gdy dostrzegł jego ciepłe spojrzenie, pełne zrozumienia i akceptacji. I w tej chwili cieszył się jak nigdy, że to właśnie Louis jest jego najlepszym przyjacielem.
- Okej. Masz racje.- powiedział w końcu.- Podoba mi się.
Louis posłał przyjacielowi ciepły uśmiech, po czym poklepał go delikatnie po plecach.
- Cieszę się.- powiedział. – Niall to świetny facet.
- Wiem. – rzekł, a uśmiech rozświetlił jego twarz.- Jest inny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest uroczy i taki niewinny. Wiecznie roześmiany. Optymista. Jest po prostu…, ale to i tak nie znaczenia.
- Dlaczego? – zapytał Louis, widząc jak radość opuszcza twarz Liama.
- Bo on woli dziewczyny.
- Oh…- rzekł Louis i roześmiał się, a Liam spojrzał na niego pytającym wzrokiem. – Nie byłbym tego taki pewien.
- Co masz na myśli?
- Sam go o to zapytaj.- powiedział, po czym wstał i udał się do kuchni.
Liam siedział przez chwilę na kanapie, zastanawiając się nad słowami Louisa. Czyżby miał szanse i też podobał się blondynowi? Chciałby. Bardzo by chciał. Ten chłopak jest wyjątkowy i Liam wiedział, gdzieś tam w środku, że już tego pierwszego dnia chciał by wynikło z tego coś więcej. Po prostu…nie mógł oprzeć się pokusie jego niebieskich oczu i uroczemu uśmiechowi który zawsze mu towarzyszył.
Chciał pójść do Louisa i zapytać go o to, ale znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że ten nic mu nie powie. Więc odpuścił, stawiając sobie za cel, by dowiedzieć się tego od samego Nialla.
Wszedł do kuchni, gdzie stał Louis oparty o blat stołu wpatrując się w okno, i stanął obok niego.
- Myślisz o nim.
- Nm…?- Louis spojrzał na przyjaciela nieobecnym wzrokiem.
- Myślisz o nim.- powtórzył.
- Tak. – rzekł prosto.- Tęsknie za nim.
- Widziałeś się z nim kilka godzin temu. – przypomniał Louisowi.
- Wiem – odrzekł. – Ale tęsknię.
Liam spojrzał na przyjaciela i mógł dostrzec smutek, który zagościł w jego oczach. Kochał. I naprawdę tęsknił. Zrobiło mu się smutno, gdy patrzył tak na Louisa. Nic nie można było zrobić.
- Louis…- zaczął
- Wiem, ze to koniec. – powiedział, a w jego oczach zalśniły się łzy. – Patrzę na niego i widzę zmęczenie w jego zielonych oczach. Stara się uśmiechać, ale nie zawsze mu to wychodzi. Ja po prostu…tak bardzo nie chce go stracić.
Liam przytulił go do siebie, a Louis wtulił się w jego ciało i rozpłakał. Liam kołysał go chwilę, pocierając dłońmi jego plecy, by chociaż trochę się uspokoił.
- Nie stracisz.- powiedział w końcu, gdy płacz przestał targać jego ciałem.
- Tak bardzo chciałbym, żeby był szczęśliwy. –powiedział po chwili, odsuwając się od Liama i patrząc na niego swoimi zapłakanymi oczyma.
- Jest. – powiedział, posyłając przyjacielowi szczery, ciepły uśmiech.- Uwierz mi, że będąc z tobą jest szczęśliwy. Jak jeszcze nigdy.
I Louis uwierzył, odwzajemniając jednocześnie uśmiech Liama.
- W porządku – odrzekł chłopak. – Świetnie się dogadujemy. Ostatnio byliśmy nawet na kawie. Jest fajnie.
Liam posłał Louisowi delikatny uśmiech, który szatyn odwzajemnił.
- Podoba ci się. – powiedział po chwili Louis.
- Co? – chłopak spojrzał na Louisa pytającym wzrokiem, a zdezorientowanie błąkało się po jego twarzy.
- Nie co, tylko kto.- odpowiedział szatyn z uśmiechem. – Niall.
Twarz Liama przybrała czerwony kolor, a jego brązowe spojrzenie spuszczone zostało w dół.
Zawstydził się, a to był dobry znak.
Louis zachichotał.
- A więc jednak.- powiedział z uśmiechem.
- Nie, to nie tak…
- A więc jak?- zapytał
Liam westchnął krótko, po czym odważył się spojrzeć Louisowi w oczy. Bał się jego reakcji, sam nie wiedział dlaczego, jakby ten mógł go wyśmiać za to uczucie. Ale gdy tylko spojrzał w niebieskie oczy przyjaciela, strach gdzieś uleciał, zastąpiony przez uczucie ulgi, gdy dostrzegł jego ciepłe spojrzenie, pełne zrozumienia i akceptacji. I w tej chwili cieszył się jak nigdy, że to właśnie Louis jest jego najlepszym przyjacielem.
- Okej. Masz racje.- powiedział w końcu.- Podoba mi się.
Louis posłał przyjacielowi ciepły uśmiech, po czym poklepał go delikatnie po plecach.
- Cieszę się.- powiedział. – Niall to świetny facet.
- Wiem. – rzekł, a uśmiech rozświetlił jego twarz.- Jest inny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jest uroczy i taki niewinny. Wiecznie roześmiany. Optymista. Jest po prostu…, ale to i tak nie znaczenia.
- Dlaczego? – zapytał Louis, widząc jak radość opuszcza twarz Liama.
- Bo on woli dziewczyny.
- Oh…- rzekł Louis i roześmiał się, a Liam spojrzał na niego pytającym wzrokiem. – Nie byłbym tego taki pewien.
- Co masz na myśli?
- Sam go o to zapytaj.- powiedział, po czym wstał i udał się do kuchni.
Liam siedział przez chwilę na kanapie, zastanawiając się nad słowami Louisa. Czyżby miał szanse i też podobał się blondynowi? Chciałby. Bardzo by chciał. Ten chłopak jest wyjątkowy i Liam wiedział, gdzieś tam w środku, że już tego pierwszego dnia chciał by wynikło z tego coś więcej. Po prostu…nie mógł oprzeć się pokusie jego niebieskich oczu i uroczemu uśmiechowi który zawsze mu towarzyszył.
Chciał pójść do Louisa i zapytać go o to, ale znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że ten nic mu nie powie. Więc odpuścił, stawiając sobie za cel, by dowiedzieć się tego od samego Nialla.
Wszedł do kuchni, gdzie stał Louis oparty o blat stołu wpatrując się w okno, i stanął obok niego.
- Myślisz o nim.
- Nm…?- Louis spojrzał na przyjaciela nieobecnym wzrokiem.
- Myślisz o nim.- powtórzył.
- Tak. – rzekł prosto.- Tęsknie za nim.
- Widziałeś się z nim kilka godzin temu. – przypomniał Louisowi.
- Wiem – odrzekł. – Ale tęsknię.
Liam spojrzał na przyjaciela i mógł dostrzec smutek, który zagościł w jego oczach. Kochał. I naprawdę tęsknił. Zrobiło mu się smutno, gdy patrzył tak na Louisa. Nic nie można było zrobić.
- Louis…- zaczął
- Wiem, ze to koniec. – powiedział, a w jego oczach zalśniły się łzy. – Patrzę na niego i widzę zmęczenie w jego zielonych oczach. Stara się uśmiechać, ale nie zawsze mu to wychodzi. Ja po prostu…tak bardzo nie chce go stracić.
Liam przytulił go do siebie, a Louis wtulił się w jego ciało i rozpłakał. Liam kołysał go chwilę, pocierając dłońmi jego plecy, by chociaż trochę się uspokoił.
- Nie stracisz.- powiedział w końcu, gdy płacz przestał targać jego ciałem.
- Tak bardzo chciałbym, żeby był szczęśliwy. –powiedział po chwili, odsuwając się od Liama i patrząc na niego swoimi zapłakanymi oczyma.
- Jest. – powiedział, posyłając przyjacielowi szczery, ciepły uśmiech.- Uwierz mi, że będąc z tobą jest szczęśliwy. Jak jeszcze nigdy.
I Louis uwierzył, odwzajemniając jednocześnie uśmiech Liama.
~~~
Hi! Przybywam do was dzień wcześniej, ale to dlatego, że jutro nie dałabym rady wstawić tego rozdziału. Cieszycie się? :) Co do rozdziału...jeśli myślałam, że ósmy rozdział był beznadziejny, to ten, to kompletne dno. Mimo, że zawarłam w nim wszystko to, co chciałam i planowałam wyszedł okropny. Ale mam nadzieję, że dacie radę jakoś przez niego przebrnąć.
Dziękuje wam bardzo za komentarze. Ciesze się, że podoba wam się chociaż w najmniejszym stopniu moja twórczość i liczę na to, że pod tym rozdziałem również pojawi się wiele opinii. Więc komentujcie i klikajcie w reakcje. :)
I tak na koniec powiem, że jest to już ostatni rozdział tej historii. Przed nami jeszcze tylko epilog. :)
Och i jeszcze jedno, zapomniałabym.
Chciałabym serdecznie podziękować Katie Wood za nominacje do Versatile Blogger. Jest mi bardzo miło, że w swoich nominacjach znalazła miejsce na mojego bloga. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę być nominowana do czegokolwiek. Więc dziękuje Ci Katie x.
A oto zasady:
- Podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry;
- Pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award;
- Ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby;
- Nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują;
- Poinformować o fakcie nominowania autorów blogów.
7 faktów o mnie:
- kocham mleko
- uwielbiam jesień
- nie lubię koloru różowego
- moje oczy są niebieskie lub zielone w zależności od tego, jak pada światło
- moje włosy kręcą się w styczności z wilgotnym powietrzem
- uwielbiam Nowy York, choć nigdy w nim nie byłam
- uwielbiam pisać, choć jestem umysłem ścisłym
Co do nominacji blogów. Nie wiele znam tych, które są na blogspocie, a nie wiem czy Tumblr wchodzi w grę. Na dziś zostawie to bez nominacji, a w tygodniu pomślę nad nimi i zaktualizuje ten wpis. :)
Jeszcze raz bardzo dziękuje! xx.
Do napisania!