Kartka z pamiętnika...
Nigdy nie myślałem, że
spotkam w swoim życiu kogoś , kto tak wiele zmieni jednym spojrzeniem. Jednym
uśmiechem. Sposobem bycia. A jednak.
Myślałem, że zakochanie przychodzi wraz z poznaniem drugiej osoby, z poznawaniem jej wad i zalet, upodobań. Ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że wystarczy jeden uśmiech.
Myliłem się...
Myślałem, że zakochanie przychodzi wraz z poznaniem drugiej osoby, z poznawaniem jej wad i zalet, upodobań. Ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że wystarczy jeden uśmiech.
Myliłem się...
Louis przemierzał szybkim krokiem szpitalne korytarze. Jego
buty wydawały piskliwy dźwięk w styczności z podłogą, a w powietrzu unosił się
charakterystyczny zapach detergentów i środków odkażających. Ściany były koloru
niebieskiego, który od połowy zmieniał się w biel, a na suficie zawieszone były
długie lampy z dwoma żarówkami bardzo charakterystyczne dla takich miejsc.
Wszędzie panowała cisza i spokój, którego Louis nie mógł zrozumieć.
Nie lubił szpitali.
Po chwili doszedł do recepcji.
- Przepraszam…- powiedział do kobiety siedzącej za białą ladą i piszącej coś w swoim zeszycie. Na jego głos podniosła wzrok i skierowała go prosto na Louisa. – Gdzie znajdę Liama Payne?
Kobieta zerknęła do swojego zeszytu, po czym powiedziała.
- Prosto korytarzem, następnie w prawo. Drugie drzwi na lewo. Sala 206.
- Dziękuje.- powiedział i posłał kobiecie delikatny uśmiech. Odwrócił się na pięcie i poszedł.
…204…205…
Jest.
Sala 206.
Louis zapukał po czym delikatnie uchylił drzwi. Wszedł do środka, a jego wzrok padł na chłopaka w białym fartuchu, który rozmawiał z chłopakiem leżącym na łóżku.
Liam odwrócił głowę w kierunku Louisa i posłał mu ciepły uśmiech.
- Witaj Louis.- powiedział. – Dasz mi jeszcze chwilę? Zaraz kończę.
Szatyn kiwnął tylko głową na znak zgodności, a Liam odwrócił wzrok w stronę swojego pacjenta.
Dopiero teraz Louis zwrócił uwagę na chłopaka leżącego na łóżku. Miał burzę kręconych włosów na głowie, pełne malinowe usta, alabastrowe policzki i oczy…zielone. Jak trawa na wiosnę. Uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się dwa dołeczki, które sprawiły, że chłopak stał się jeszcze bardziej uroczy niż był. I Louis pomyślał, że jest on najbardziej przystojnym chłopakiem jakiego kiedykolwiek widział.
- Twój stan wraca do normy Harry. – powiedział Liam. – Więc myślę, że za dwa lub trzy dni będziesz mógł wrócić do domu.
Harry. Miał na imię Harry.
- Dziękuje doktorze.- odpowiedział Harry, a serce Louisa podskoczyło na to jak bardzo zachrypnięty i jednocześnie pociągający był jego głos.
- Mów mi Liam. Po prostu Liam.
- Dobrze…Liam.- powiedział i uśmiechnął się do starszego chłopaka.
Serce szatyna przyspieszyło swój bieg, a Louis musiał powstrzymać uśmiech, który chciał wkraść się na jego wargi gdy tylko zobaczył te dwa urocze dołeczki.
Liam pożegnał się z Harrym po czym wyszli z Sali na korytarz. Zanim przekroczył próg zerknął jeszcze ostatni raz na chłopaka leżącego na łóżku. Ich spojrzenia spotkały i Louis wiedział, że tego wieczoru na pewno nie będziesz umiał zasnąć
Nie lubił szpitali.
Po chwili doszedł do recepcji.
- Przepraszam…- powiedział do kobiety siedzącej za białą ladą i piszącej coś w swoim zeszycie. Na jego głos podniosła wzrok i skierowała go prosto na Louisa. – Gdzie znajdę Liama Payne?
Kobieta zerknęła do swojego zeszytu, po czym powiedziała.
- Prosto korytarzem, następnie w prawo. Drugie drzwi na lewo. Sala 206.
- Dziękuje.- powiedział i posłał kobiecie delikatny uśmiech. Odwrócił się na pięcie i poszedł.
…204…205…
Jest.
Sala 206.
Louis zapukał po czym delikatnie uchylił drzwi. Wszedł do środka, a jego wzrok padł na chłopaka w białym fartuchu, który rozmawiał z chłopakiem leżącym na łóżku.
Liam odwrócił głowę w kierunku Louisa i posłał mu ciepły uśmiech.
- Witaj Louis.- powiedział. – Dasz mi jeszcze chwilę? Zaraz kończę.
Szatyn kiwnął tylko głową na znak zgodności, a Liam odwrócił wzrok w stronę swojego pacjenta.
Dopiero teraz Louis zwrócił uwagę na chłopaka leżącego na łóżku. Miał burzę kręconych włosów na głowie, pełne malinowe usta, alabastrowe policzki i oczy…zielone. Jak trawa na wiosnę. Uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się dwa dołeczki, które sprawiły, że chłopak stał się jeszcze bardziej uroczy niż był. I Louis pomyślał, że jest on najbardziej przystojnym chłopakiem jakiego kiedykolwiek widział.
- Twój stan wraca do normy Harry. – powiedział Liam. – Więc myślę, że za dwa lub trzy dni będziesz mógł wrócić do domu.
Harry. Miał na imię Harry.
- Dziękuje doktorze.- odpowiedział Harry, a serce Louisa podskoczyło na to jak bardzo zachrypnięty i jednocześnie pociągający był jego głos.
- Mów mi Liam. Po prostu Liam.
- Dobrze…Liam.- powiedział i uśmiechnął się do starszego chłopaka.
Serce szatyna przyspieszyło swój bieg, a Louis musiał powstrzymać uśmiech, który chciał wkraść się na jego wargi gdy tylko zobaczył te dwa urocze dołeczki.
Liam pożegnał się z Harrym po czym wyszli z Sali na korytarz. Zanim przekroczył próg zerknął jeszcze ostatni raz na chłopaka leżącego na łóżku. Ich spojrzenia spotkały i Louis wiedział, że tego wieczoru na pewno nie będziesz umiał zasnąć
~~~*~~~
Drzwi zamknęły się, a Harry odchylił głowę spoglądając w
biały sufit jednocześnie uśmiechając się do siebie.
Louis.
Urocze imię.
Odkąd chłopak wszedł do Sali Harry nie mógł oderwać od niego wzroku. Bardzo starał się słuchać tego co mówi do niego Liam, lecz jego myśli co chwila uciekały, a wzrok zezował.
Był idealny.
Ubrany w ciemne rurki i białą bluzkę w granatowe paski. Do tego szara bluza zawiązana pod szyją i czapka pod która schowane były kasztanowe włosy.
Miał wąskie usta, mały nos i delikatnie zarumienione policzki. I oczy…niebieskie. Jak morska fala.
I Harry pomyślał, że nie widział w całym swoim życiu bardziej pięknego chłopaka niż Louis.
I miał ten uśmiech, który sprawił, że serce Harr`ego zaczęło bić szybciej. W tej chwili dziękował Bogu, że nie był przypięty do respiratora bo Louis mógłby usłyszeć jak jego obecność działa na Harr`ego. I wtedy już na pewno nie chciałby mieć z nim nic do czynienia.
To było całkiem nowe uczucie, którego Harry nigdy wcześniej nie zaznał i chłopak nie do końca wiedział co to jest. Ale cokolwiek to było podobało się Harr`emu.
Loczek nie mógł zrozumieć jak bardzo jeden uśmiech szatyna mógł namieszać w jego głowie. Przecież się nie znali, a mimo to Harry chciał spędzić z Louisem każdą wolną chwilę.
To niedorzeczne.
A jednak.
Harry nie zastanawiał się nad tym, czy to co czuje jest słuszne, czy też nie. Po prostu czuł…
Chciał go…
Dotknąć.
Poznać fakturę jego dłoni.
Spojrzeć z bliska w te niebieskie tęczówki.
Sprawić by jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Chciał znów zobaczyć Louisa.
Przekręcił się na bok i wtulił twarz w poduszkę. Przywołał w swojej głowie obraz chłopaka i uśmiechnął się po czym zamknął oczy.
Tego wieczoru zasnął z nadzieją, że spotka Louisa jeszcze raz.
Louis.
Urocze imię.
Odkąd chłopak wszedł do Sali Harry nie mógł oderwać od niego wzroku. Bardzo starał się słuchać tego co mówi do niego Liam, lecz jego myśli co chwila uciekały, a wzrok zezował.
Był idealny.
Ubrany w ciemne rurki i białą bluzkę w granatowe paski. Do tego szara bluza zawiązana pod szyją i czapka pod która schowane były kasztanowe włosy.
Miał wąskie usta, mały nos i delikatnie zarumienione policzki. I oczy…niebieskie. Jak morska fala.
I Harry pomyślał, że nie widział w całym swoim życiu bardziej pięknego chłopaka niż Louis.
I miał ten uśmiech, który sprawił, że serce Harr`ego zaczęło bić szybciej. W tej chwili dziękował Bogu, że nie był przypięty do respiratora bo Louis mógłby usłyszeć jak jego obecność działa na Harr`ego. I wtedy już na pewno nie chciałby mieć z nim nic do czynienia.
To było całkiem nowe uczucie, którego Harry nigdy wcześniej nie zaznał i chłopak nie do końca wiedział co to jest. Ale cokolwiek to było podobało się Harr`emu.
Loczek nie mógł zrozumieć jak bardzo jeden uśmiech szatyna mógł namieszać w jego głowie. Przecież się nie znali, a mimo to Harry chciał spędzić z Louisem każdą wolną chwilę.
To niedorzeczne.
A jednak.
Harry nie zastanawiał się nad tym, czy to co czuje jest słuszne, czy też nie. Po prostu czuł…
Chciał go…
Dotknąć.
Poznać fakturę jego dłoni.
Spojrzeć z bliska w te niebieskie tęczówki.
Sprawić by jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Chciał znów zobaczyć Louisa.
Przekręcił się na bok i wtulił twarz w poduszkę. Przywołał w swojej głowie obraz chłopaka i uśmiechnął się po czym zamknął oczy.
Tego wieczoru zasnął z nadzieją, że spotka Louisa jeszcze raz.
~~~
Hey...pierwszy rozdział już za nami i mam nadzieję, że będzie się wam podobał.
Wiem, że jest krótki, ale pisałam go w lutym i kiedy czytałam go w ciągu tego tygodnia nic nie umiałam dopisać. Jest w nim dokładnie wszystko to, co chciałam aby było.
Dziękuje wam za opinię. Naprawdę wiele dla mnie znaczy. :)
Z racji tego, że długość tego rozdziału jest taka, a nie inna pomyślałam, że rozdział drugi pojawi się za jakieś 3-4 dni, a nie za tydzień. Ale zobaczymy co z tego wyjdzie :)
To chyba tyle.
Zostawcie coś po sobie :)
Do napisania!
Wiem, że jest krótki, ale pisałam go w lutym i kiedy czytałam go w ciągu tego tygodnia nic nie umiałam dopisać. Jest w nim dokładnie wszystko to, co chciałam aby było.
Dziękuje wam za opinię. Naprawdę wiele dla mnie znaczy. :)
Z racji tego, że długość tego rozdziału jest taka, a nie inna pomyślałam, że rozdział drugi pojawi się za jakieś 3-4 dni, a nie za tydzień. Ale zobaczymy co z tego wyjdzie :)
To chyba tyle.
Zostawcie coś po sobie :)
Do napisania!
Pięknie! ;) nie wiem czy przeczytałaś nij komentarz ostatni.. Dobra, pierwszy rozdział rzeczywiście krótki, ale szybko się to policzyło! Jedeno spojrzenie Lou na Hazze i się mu spodobał i w drugą stronę.. To cudowne! Dać jutro nawet następny rozdział! ;D Do następnego!
OdpowiedzUsuńMój ostatni* potoczyło ** Przepraszam za błędy :*
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo za komentarz. Cieszę się, że rozdział ci się podobał :)
UsuńCo do ostatniego komentarza to tak, czytałam i dziękuje za opinię :)