niedziela, 30 czerwca 2013

"Room 206" - Chapter three



Kartka z pamiętnika
Podobno miłość przychodzi nagle i bez ostrzeżenia. Nie pyta nas o pozwolenie.
Sądziłem, że w moim przypadku będzie inaczej. Że sam zdecyduje o tym, kiedy się zakocham.
Myliłem się…
Chciałem znaleźć miłość. Tymczasem to ona znalazła mnie…

Louis obudził się następnego ranka podekscytowany i poddenerwowany zarazem. Szybko wstał i wykonał poranną toaletę. Spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiątą piętnaście. Miał jeszcze dużo czasu. Mimo to postanowił się ubrać. Stanął przed szafą i nie wiedział co na siebie włożyć. Jeszcze nigdy jego ubrania nie wydawały mu się tak bardzo zwykłe i nijakie. Wyciągał po kolei każdą rzecz po czym spoglądał na nią i wyrzucał przez ramie do tylu stwierdzając, że się nie nadaje.

Im dłużej tak stał, tym więcej wątpliwości wkradało się do jego umysłu.

Co jak nie spodoba się Harry`emu? Co jak chłopak stwierdzi, że Louis nie jest taki na jakiego wygląda i nie będzie chciał mieć z nim więcej do czynienia. Louis bał się tego. Bał się, że jak Harry pozna go lepiej i zobaczy jaki Louis jest naprawdę to nie będzie chciał już się z nim zadawać. Bo wszyscy z którymi szatyn miał wcześniej do czynienia właśnie tacy byli. Lubili Louisa za to jak wyglądał nie za to jaki był naprawdę.

Dlatego tak bardzo chciał dobrze wyglądać przed Harrym. Chciał mu się podobać. Chciał by Harry go lubił. Zależało mu.

- Nie musisz się tak stroić Lou. Harry i tak będzie tobą zachwycony.- powiedział Liam, którego głowa spoglądała na Louisa zza drzwi.

Liam Payne- najlepszy przyjaciel Louisa Tomlinsona. Chłopak o sarnich oczach, w których zawsze kryła się radość, bladych policzkach, którym rzadko kiedy towarzyszyły rumieńce i krótkich brązowych włosach lekko postawionych do góry. Zawsze uśmiechnięty i gotowy pomóc w każdej sytuacji. I to Louis lubił w nim najbardziej. Liam miał wielkie serce i nie potrafił przejść obojętnie obok czyjegoś cierpienia. Miał w sobie tyle dobroci i zrozumienia, że Louis był pewny, iż gdyby tylko mógł pomieścił by cały świat. 

- A co jak nie?- zapytał szatyn patrząc na Liama, który teraz podszedł do niego i stanął obok.- Co jak mu się nie spodobam?

-Spodobasz się. Jestem tego pewny.- Liam posłał Louisowi ciepły i wspierający uśmiech po czym wziął do ręki jego spodnie i bluzkę.- Załóż to.- powiedział.- Będzie idealnie.

I Louis uwierzył Liamowi. Bo w Liamie było coś, co sprawiało, że Louis mu ufał. Ponieważ Liam jeszcze nigdy go nie zawiódł.
~~~*~~~

Wybiła godzina czternasta, a Harry opuścił salę 206 z Niallem u boku i nadzieją w sercu na spotkanie Louisa.

Harry czekał na szatyna cały ranek i południe co chwila zerkając na drzwi, lecz ten się nie pojawił. Mimo to Harry wierzył, bo Liam powiedział, że przyjdzie, a Harry nie miał powodów by mu nie wierzyć. Bo Liam jeszcze nigdy nie okłamał Harry`ego.

Więc Harry opuścił salę 206 udając się w stronę recepcji, gdzie stał już Liam z plikiem kartek w ręce.

- A więc Harry- powiedział Liam uśmiechając się do niego.- Twój wypis.- wręczył mu białą kartkę, na której widniały litery zapisane czarnym atramentem.- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, niekoniecznie tutaj.

Harry uścisnął rękę Liama po czym odwrócił się chcąc odejść, lecz jego ciało natrafiło na przeszkodę. Podniósł oczy do góry gotowy przeprosić, lecz jego wzrok napotkał tak bardzo niebieskie tęczówki Louisa i Harry zapomniał języka w buzi.

Zrobiło mu się gorąco, a jego serce zaczęło wybijać szybszy rytm, gdy tylko uświadomił sobie przed kim właśnie stoi.

Louis.
 

Przyszedł. Uśmiech wstąpił na jego twarz, ukazując dwa dołeczki.
Harry odsunął się od szatyna na bezpieczną odległość, wciąż jednak patrząc na niego.

- Przepraszam- wyszeptał Harry.

- Nie szkodzi. Louis Tomlinson.- przedstawił się wyciągają ku niemu dłoń i uśmiechając się.

- Harry Styles.- Loczek uścisnął jego dłoń i również się uśmiechnął.

W brzuchu szatyna wybuchło stado motyli gdy tylko ich dłonie się zetknęły, a Louis nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wkradł mu się na usta gdy tylko zobaczył te dwa urocze dołeczki Harry`ego.

- Jesteś przyjacielem Liama?- zapytał Harry, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo głupie to było.

- Tak. A ty jesteś jego pacjentem. Zgadza się?- zapytał Louis uśmiechając się wesoło.

- Dokładnie tak.

Harry nie wiedział, czy Liam powiedział mu, że Harry chciał aby Louis przyszedł czy zachował to dla siebie. W tej chwili to nie było ważne. Louis tu był i rozmawiał z nim. I to się liczyło.

Louis z kolei nie zamierzał zdradzać celu swojej wizyty, zamiast tego pozostawiając Harry`ego w stanie nie wiedzy co do jego wczorajszej rozmowy z Liamem.

Louis stał i przyglądał się Harry`emu nie mogąc zrozumieć jak można być aż tak bardzo idealnym.
Harry miał mnóstwo czekoladowych loczków na głowie, szmaragdowe tęczówki, w których Louis zatonął już za pierwszym razem i usta- pełne, malinowe, idealne do….ugh. Louis!

- Jesteś piękny wiesz?- słowa Louisa wyszły z jego ust zanim zdołał je przemyśleć.
Harry zarumienił się.

-Nie tak jak ty.- odpowiedział spuszczając wzrok na swoje buty.

Na twarz chłopaka wkradł się jeszcze większy rumieniec, a Louis mógł przysiąść, że w tej chwili jego serce stanęło.

Niepewnie podniósł podbródek Harry`ego ku górze i jeszcze raz spojrzał w jego zielone jak trawa oczy, które teraz świeciły się dziwnym blaskiem, a Louis uśmiechnął się wiedząc, że to on jest tego powodem.

To było takie dziwne i zarazem przyjemnie mieć Harry`ego tuż obok. Takie nowe. Bo Louis jeszcze nigdy nie pragnął nikogo w ten sposób.

-Harry…-odezwał się Niall, który do tej pory stał obok Liamia i przyglądał się całej tej sytuacji.- Nie chciałbym cię popędzać, ale musimy już iść.

Harry odsunął się od Louisa.

Dopiero teraz dotarło do niego co się właściwie dzieje. Był zażenowany tą sytuacją, ale jednocześnie szczęśliwy bo Louis był tu. I loczek mógłby stać tu tak całą wieczność, blisko Louisa, czując ciepło jego ciała i oddech na swojej twarzy gdyby nie fakt, że naprawdę musiał iść.

-Ja…um…-zaczął.-Może…dasz mi swój numer.?- zapytał niepewnie.

Louis uśmiechnął się tylko biorąc do ręki kartkę i długopis, które leżały na ladzie obok i zapisał na niej ciąg cyfr po czym wręczył Harry`emu. Loczek zrobił dokładnie to samo.

Pożegnali się i Harry poszedł, zostawiając uśmiechniętego Louisa na środku korytarza.
Sam nie mógł powstrzymać uśmiechu patrząc na kartkę spoczywającą w jego dłoni i uświadamiając sobie, że spełniło się właśnie to o czym marzył odkąd tylko zobaczył Louisa.

~~~*~~~

Nastał wieczór, a Harry siedział na kanapie w salonie i wpatrywał się w ekran swojego telefonu.

-Stary, zrób to wreszcie.- powiedział Niall widząc, że Harry już od pół godziny próbuje się zebrać by napisać sms`a.

- A co jak on tego nie chce?-zapytał Harry spoglądając na Niall`a.

-Gdyby nie chciał, nie dałby ci swojego numeru.- Niall wstał i udał się do swojego pokoju, zostawiając Harry`ego samego z mętlikiem w głowie.

Mijały minuty, a Harry siedział i wpatrywał się w czarny ekran. Raz się żyje- pomyślał po czym napisał wiadomość.

Do Louis xx.

Hey…wiem, że minęło mało czasu, ale…czy to dziwne, że chcę cię zobaczyć mimo, że widzieliśmy się kilka godzin temu. Zrozumiem, jeśli powiesz, że tak. Harry.

Nacisnął przycisk wyślij, a na ekranie pojawił się raport doręczenia. Już nie było odwrotu.
Przez kilka minut siedział i wpatrywał się w swój telefon. Co jak przestraszył Louisa?
Po chwili jednak telefon zawibrował, a ekran zaświecił się. Wesoła melodia rozniosła się po pokoju oznajmiając, że dostał wiadomość.

Szybko wziął telefon do ręki i otworzył kopertę.

Od Louis xx.

Hey…czy to dziwne, jak powiem, że mam tak samo? Powiem nie. Chce cię zobaczyć Harry. Louis.

Uśmiech rozświetlił twarz Harr`ego. Nie wystraszył Louisa. Louis chciał go zobaczyć.
Przez resztę wieczoru chłopaki wymieniali wiadomości, a każda z nich wywoływała uśmiech na ich twarzach.

Gdy przyszedł ostatni sms Harry`emu zrobiło się smutno. Lecz gdy tylko odczytał wiadomość jego serce zaczęło bić szybciej.

Od Louis xx.

Słodkich snów Harry. Twój Louis. xx

Szybko napisał odpowiedź.
~~~*~~~

Telefon Louisa zawibrował dając znak, że otrzymał wiadomość. Szatyn wziął aparat do ręki po czym nacisnął przycisk pokaż.

Od Harry xx.

Słodkich snów Louis. Twój Harry. Xx

Na słowa Harry`ego w brzuchu Louisa wybuchło stado motyli.

Twój Harry.

Uśmiech rozświetlił jego twarz.

Mój.

Tego wieczoru Louis znów nie mógł zasnąć.

~~~
Ok. Rozdział trzeci za nami. Jeszcze tylko jakieś dziesięć :)
Wiem, że akcja dość szybko się rozwija. To dopiero trzeci rozdział, a oni już się spotkali, ale spokojnie...mam już prawie wszystko napisane (oprócz połowy ostatniego rozdziału), więc mogę wam powiedzieć, że na Larry moments będziecie musieli jeszcze troszkę poczekać:)
Następny rozdział standardowo za tydzień.
Klikajcie w reakcje i komentujecie :)
Do napisania!

niedziela, 23 czerwca 2013

"Room 206"- Chapter two



Kartka z pamiętnika
Nigdy nie myślałem, że mógłbym pragnąć kogoś tak bardzo, jak właśnie jego. Wydawał mi się niemożliwym fakt, iż można chcieć kogoś, kogo widziało się tylko kilka chwil i kogo się w ogóle nie zna. Że nie możliwym jest chcieć przebywać w towarzystwie kogoś zupełnie obcego.
Ale chciałem. Tak bardzo pragnąłem zobaczyć go jeszcze raz.


Gdy Harry obudził się następnego ranka jego pierwszą myślą był Louis.
 
Louis.
 
Uśmiech pojawił się na twarzy Harr`ego.
 
Przypomniał sobie wczorajszą niespodziewaną wizytę Louisa i zastanowił się czy dziś również przyjdzie. Nie robił sobie zbyt wielkich nadziei, ponieważ wiedział, że to byłoby dziwne. Louis nigdy wcześniej nie pojawił się w szpitalu. A przynajmniej Harry nigdy go nie widział. A przecież Liam przychodził codziennie kontrolować jego stan, zawsze o tej samej porze. I nigdy wcześniej nie było z nim chłopaka o niebieskich oczach. I Harry uświadomił sobie, że Louis nie przyjdzie. Bo niby po co miał przychodzić. Nie znali się. I nie było niczego co sprawiłoby, że Louis pojawi się dziś w Sali 206. Prawda była okrutna, ale mimo to Harry miał nadzieję, że jednak będzie inaczej i szatyn jakimś dziwnym trafem przyjdzie dziś do szpitala. W głębi serca Harry liczył na to. 

~~~*~~~

- Witaj Haroldzie.- Krzyknął uśmiechnięty Niall, jak tylko przekroczył próg Sali. – Jak się dziś czujesz hm?- Zapytał i usiadł na brzegu łózka Harr`ego, uprzednio zostawiając swoja kurtkę na wieszaku.
 
- Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywał.- powiedział Harry po czym walnął Nialla w ramię.

Niall Horan – najlepszy przyjaciel Harr`ego Styles`a.

Chłopak o blond włosach, sterczących w każdą możliwą stronę, bladych policzkach, na których zawsze pojawiały się rumieńce, gdy tylko ktoś powiedział komplement lub coś miłego skierowanego w jego stronę (Harry bardzo lubił to wykorzystywać by zemścić się na Niallu, gdy ten śmiał się z niego bądź sprawiał, że Harry miał ochotę zapaść się pod ziemię) oraz oczach bardziej błękitnych niż niebo latem, które zawsze świeciły się jasnym blaskiem.
Wiecznie roześmiany i wesoły. I Harry pomyślał, że nie ważne jak źle działo się w jego życiu, Niall zawsze się uśmiechał. I Harry bardzo to w nim podziwiał.

-  W porządku. Liam powiedział, że już jutro będę mógł wrócić do domu.- powiedział i posłał przyjacielowi wielki uśmiech.

- To świetnie. Wiesz…tyle się wydarzyło odkąd tu jesteś. Jak tylko wyjdziesz wszystko nadrobimy. Koniecznie musimy iść do…- Ale Harry już go nie słuchał, myślami będąc daleko przy niebieskookim chłopaku. Jeśli stąd wyjdzie, jego nadzieje na ponowne spotkanie Louisa prysną i już go więcej nie zobaczy. I dotarło do Harr`ego, że tak bardzo jak nie chciał zostawać w szpitalu tak bardzo teraz nie chciał z niego wychodzić. A wszystko za sprawą chłopaka o niebieskich oczach.

- Harry!- głos Nialla sprowadził go z powrotem na ziemię. – Harry…- Loczek spojrzał na przyjaciela i zatrzymał jego rękę, którą Niall machał Harr`emu przed nosem.

- Przestań nią machać. Przecież cię słucham. Po prostu zamyśliłem się na chwilę…- powiedział po czym odwrócił wzrok.

-No widzę właśnie.- Niall roześmiał się. – Jak on ma na imię?

- Co?- zapytał Harry będąc w szoku. Skąd Niall wiedział? Czyżby jego uczucia były aż tak widoczne?- Skąd wiesz, że chodzi o niego?

- Och Harry…po prostu dobrze cię znam.- powiedział blondyn i poczochrał loki Harr`ego.- No więc?

Harry uwielbiał Nialla, ponieważ doskonale wiedział on o jego orientacji, a mimo to nigdy go nie oceniał. Zaakceptował go i wspierał, gdy nie było łatwo, jak ludzie patrzyli na niego przez pryzmat tego kim jest.  Niall nigdy tak nie robił, w stosunku do nikogo i zawsze potrafił poprawić  mu humor, nie ważne jak bardzo było Harr`emu źle. I to była kolejna rzecz, za którą Harry tak bardzo lubił Nialla.

- On… był tu wczoraj. Przyszedł do Liama gdy ten akurat był u mnie i robił obchód. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Nie rozmawialiśmy nawet. Po prostu stał. Miał delikatnie zarumienione policzki i oczy tak bardzo niebieskie. A gdy tylko się uśmiechnął poczułem takie dziwne ciepło w środku, a moje serce zaczęło bić szybciej i…czy to normalne?- zapytał Harry nie do końca pewny jak określić to co czuł, gdy zobaczył Louisa.

- Tak Harry. To jest bardzo normalne.- powiedział Niall i podarował Harr`emu ciepły uśmiech.- Zakochałeś się.

Zakochał się. 

~~~*~~~

Gdy wieczorem Liam wszedł do Sali Harr`ego by zrobić obchód, Harry już na niego czekał z nadzieją w sercu, że zobaczy Louisa oraz setkami wersji pytań, które chciał mu zadać by dowiedzieć się czegoś o niebieskookim chłopaku.

W ciągu dnia Harry wiele razy przeprowadzał w myślach rozmowę z Liamem i za każdym razem wydawała się ona absurdalna, więc Harry postanowił działać pod wpływem chwili i zaryzykować, działając całkowicie spontanicznie.

- Jak się czujesz Harry?- zapytał, zajmując jednocześnie miejsce na taborecie tuż obok łóżka.- Już jutro wychodzisz.

-Dobrze, dziękuje. Wiem i…- Harry spuścił wzrok, nagle speszony i zażenowany tym, o co chciał spytać.

- I…?

-I chciałbym o coś zapytać.- Loczek odważył się spojrzeć Liamowi w oczy.

-A więc pytaj.- Liam posłał mu ciepły uśmiech.

-Ten chłopak wczoraj…co był tutaj…kim on jest?- zapytał Harry wciąż wpatrując się w Liama. Ten tylko uśmiechnął się delikatnie.

-To Louis, mój przyjaciel. Mieszkamy razem. Czasem mnie tu odwiedza i odbiera po pracy.- Odpowiedź Liama była krótka i na temat, lecz nie taka jakiej loczek oczekiwał. Harry nadal nie wiedział czy zobaczy jeszcze Louisa.

- Często przyjeżdża?- zapytał Harry, oczekując więcej szczegółów na temat wizyt Louisa w szpitalu.

- Czasem. Jak mu się nudzi, lub chce pogadać albo po prostu jak potrzebuję podwózki do domu po pracy, bo nie chcę wracać sam. Mogę wiedzieć czemu pytasz?

Liam zadał to pytanie choć sam do końca nie wiedział dlaczego. Dobrze widział ten błysk w oczach Harr`ego gdy Louis wszedł tu wczoraj i nie mógł powstrzymać uśmiechu, ponieważ było to tak bardzo urocze i niewinne ze strony Harr`ego, jak tylko mogło być.

- Przyjdzie dziś?- Zapytał Harry z nadzieją w głosie.

- Nie.- odpowiedział i mógł zobaczyć jak po twarzy Harr`ego przemyka cień, zabierając radość i nadzieję z jego szmaragdowych tęczówek.- Ale może przyjść jutro, jeśli chcesz.- zaproponował, wiedząc, że nie będzie trudnością sprawienie by Louis pojawił się jutro w szpitalu, zwłaszcza jeśli w grę wchodził Harry.

- Chcę. – Odpowiedział loczek. Niewinny uśmiech rozświetlił jego twarz, ukazując dwa dołeczki, a jego oczy znów zaświeciły się dziwnym blaskiem, pełne nadziei na jutrzejsze spotkanie.

I Liam nie mógł powstrzymać uśmiechu, który malował się na jego ustach, jak tylko pomyślał o tym, jak bardzo ta dwójka jest sobą zainteresowana.

~~~*~~~

A gdy Liam wrócił po pracy do domu, zastał Louisa siedzącego na kanapie w salonie i wpatrującego się w czarny ekran telewizora.

Od wczoraj, gdy tylko Louis zobaczył Harr`ego nie był Louisem. Jego myśli ciągle były zajęte przez zielonookiego chłopaka z burza loków na głowie, ciągle chodził nieobecny i nie było niczego co mogłyby go sprowadzić na ziemię chyba, że tym czymś był Harry. Po hałaśliwym i ciągle roześmianym Louisie nie było śladu.

- Harry o ciebie pytał.- powiedział Liam siadając tuż obok swojego przyjaciela na kanapie.- Chciał wiedzieć czy przyjdziesz.

Louis odwrócił wzrok w kierunku przyjaciela już całkowicie przytomny. Na jego twarzy malowała się ciekawość, jak zawsze gdy chodziło o loczka.

-Serio? – spytał - Co mu powiedziałeś?

- Powiedziałem, że jesteśmy przyjaciółmi, że mieszkamy razem i że czasem mnie odwiedzasz w szpitalu. Powiedziałem też, że przyjdziesz jutro.

- Co? Ale…- Nie dane mu było skończyć.

- Harry chciał abyś przyszedł. – powiedział Liam pewnie patrząc w tęczówki szatyna, w których tlił się strach.- Przyjdź.

-…

Harry chciał, żeby przyszedł. Chciał.


Louis uśmiechnął się w duchu.

- Louis!
 
-…
 
- Zależało mu.

Zależało mu.


- Przyjdę.- powiedział w końcu patrząc na Liama.

Targały nim sprzeczne emocje, ale przecież nie mógł odmówić. Nie kiedy to mogła być ostatnia okazja, by zobaczyć Harr`ego. Louis nie mógł jej stracić. Nie kiedy Harry sam chciał by Louis przyszedł. Bo przecież Louis chciał znów zobaczyć chłopaka z burzą loków na głowie. Tylko tego pragnął. Odkąd pierwszy raz spojrzał w jego zielone oczy i dostrzegł jak bardzo są intensywne.  Ponieważ Harry był jego ostatnią myślą tuż przed zaśnięciem i pierwszą tuż po przebudzeniu. I Louis wiedział, że chce zobaczyć Harr`ego jeszcze raz.

- Harry wychodzi jutro o czternastej. Nie spóźnij się.- Dotarł do niego oddalający się głos Liama.

Nie zamierzał. 

~~~
Oddaję wam drugi rozdział "Room 206" i mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu :)
Jest dłuższy, niż poprzedni i mogę wam powiedzieć, że pozostałe rozdziały (tak mniej więcej do 5) będą podobnej długości. Przepraszam za błędy. Wiem, że mogły się gdzieś tam wkraść, mimo że czytałam to chyba z dziesięć razy :)
Jak widzicie zmieniłam szablon. Sama nie jestem jeszcze do końca do niego przekonana.Wydaje mi się, że poprzedni jakoś lepiej pasował do tej historii. Staram się to wszystko jakoś ogarnąć, ale blogspot zdecydowanie nie chce ze mną współpracować i zawsze wszystko mi przestawia...ugh! :(
A wy co myślicie?
I na koniec...chciałabym prosić każdego, kto to przeczyta, aby zostawił po sobie komentarz. Wasza opinia naprawdę bardzo dużo dla mnie znaczy :)
To tyle ode mnie.
Do napisania!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

"Room 206" - chapter one



Kartka z pamiętnika...
Nigdy nie myślałem, że spotkam w swoim życiu kogoś , kto tak wiele zmieni jednym spojrzeniem. Jednym uśmiechem. Sposobem bycia. A jednak.
Myślałem, że zakochanie  przychodzi wraz z poznaniem drugiej osoby, z poznawaniem jej wad i zalet, upodobań. Ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że wystarczy jeden uśmiech.
Myliłem się...

Louis przemierzał szybkim krokiem szpitalne korytarze. Jego buty wydawały piskliwy dźwięk w styczności z podłogą, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach detergentów i środków odkażających. Ściany były koloru niebieskiego, który od połowy zmieniał się w biel, a na suficie zawieszone były długie lampy z dwoma żarówkami bardzo charakterystyczne dla takich miejsc. Wszędzie panowała cisza i spokój, którego Louis nie mógł zrozumieć.
Nie lubił szpitali.

Po chwili doszedł do recepcji.

- Przepraszam…- powiedział do kobiety siedzącej za białą ladą i piszącej coś w swoim zeszycie. Na jego głos podniosła wzrok i skierowała go prosto na Louisa. – Gdzie znajdę Liama Payne?

Kobieta zerknęła do swojego zeszytu, po czym powiedziała.

- Prosto korytarzem, następnie w prawo. Drugie drzwi na lewo. Sala 206.

- Dziękuje.- powiedział i posłał kobiecie delikatny uśmiech. Odwrócił się na pięcie i poszedł.

…204…205…
Jest.

Sala 206
.

Louis zapukał po czym delikatnie uchylił drzwi. Wszedł do środka, a jego wzrok padł na chłopaka w białym fartuchu, który rozmawiał z chłopakiem leżącym na łóżku.
Liam odwrócił głowę w kierunku Louisa i posłał mu ciepły uśmiech.

- Witaj Louis.- powiedział. – Dasz mi jeszcze chwilę? Zaraz kończę.

Szatyn kiwnął tylko głową na znak zgodności, a Liam odwrócił wzrok w stronę swojego pacjenta.
Dopiero teraz Louis zwrócił uwagę na chłopaka leżącego na łóżku. Miał burzę kręconych włosów na głowie, pełne malinowe usta, alabastrowe policzki i oczy…zielone. Jak trawa na wiosnę. Uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się dwa dołeczki, które sprawiły, że chłopak stał się jeszcze bardziej uroczy niż był. I Louis pomyślał, że jest on najbardziej przystojnym chłopakiem jakiego kiedykolwiek widział.

- Twój stan wraca do normy Harry. – powiedział Liam. – Więc myślę, że za dwa lub trzy dni będziesz mógł wrócić do domu.

Harry. Miał na imię Harry.

- Dziękuje doktorze.- odpowiedział Harry, a serce Louisa podskoczyło na to jak bardzo zachrypnięty i jednocześnie pociągający był jego głos.

- Mów mi Liam. Po prostu Liam.

- Dobrze…Liam.- powiedział i uśmiechnął się do starszego chłopaka.

Serce szatyna przyspieszyło swój bieg, a Louis musiał powstrzymać uśmiech, który chciał wkraść się na jego wargi gdy tylko zobaczył te dwa urocze dołeczki.

Liam pożegnał się z Harrym po czym wyszli z Sali na korytarz. Zanim przekroczył próg zerknął jeszcze ostatni raz na chłopaka leżącego na łóżku. Ich spojrzenia spotkały i Louis wiedział, że tego wieczoru na pewno nie będziesz umiał zasnąć

~~~*~~~

Drzwi zamknęły się, a Harry odchylił głowę spoglądając w biały sufit jednocześnie uśmiechając się do siebie.

Louis
.

Urocze imię.

Odkąd chłopak wszedł do Sali Harry nie mógł oderwać od niego wzroku. Bardzo starał się słuchać tego co mówi do niego Liam, lecz jego myśli co chwila uciekały, a wzrok zezował.

Był idealny.

Ubrany w ciemne rurki i białą bluzkę w granatowe paski. Do tego szara bluza zawiązana pod szyją i  czapka pod która schowane były kasztanowe włosy. 

Miał wąskie usta, mały nos i delikatnie zarumienione policzki. I oczy…niebieskie. Jak morska fala.
I Harry pomyślał, że nie widział w całym swoim życiu bardziej pięknego chłopaka niż Louis.

I miał ten uśmiech, który sprawił, że serce Harr`ego zaczęło bić szybciej. W tej chwili dziękował Bogu, że nie był przypięty do respiratora bo Louis mógłby usłyszeć jak jego obecność działa na Harr`ego. I wtedy już na pewno nie chciałby mieć z nim nic do czynienia.

To było całkiem nowe uczucie, którego Harry nigdy wcześniej nie zaznał i chłopak nie do końca wiedział co to jest.  Ale cokolwiek to było podobało się Harr`emu.
Loczek nie mógł zrozumieć jak bardzo jeden uśmiech szatyna mógł namieszać w jego głowie. Przecież się nie znali, a mimo to Harry chciał spędzić z Louisem każdą wolną chwilę.

To niedorzeczne.

A jednak.

Harry nie zastanawiał się nad tym, czy to co czuje jest słuszne, czy też nie. Po prostu czuł…
Chciał go…

Dotknąć.

Poznać fakturę jego dłoni.

Spojrzeć z bliska w te niebieskie tęczówki.

Sprawić by jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.

Chciał znów zobaczyć Louisa.

Przekręcił się na bok i wtulił twarz w poduszkę. Przywołał w swojej głowie obraz chłopaka i uśmiechnął się po czym zamknął oczy.

Tego wieczoru zasnął z nadzieją, że spotka Louisa jeszcze raz.

~~~
Hey...pierwszy rozdział już za nami i mam nadzieję, że będzie się wam podobał.
Wiem, że jest krótki, ale pisałam go w lutym i kiedy czytałam go w ciągu tego tygodnia nic nie umiałam dopisać. Jest w nim dokładnie wszystko to, co chciałam aby było.
Dziękuje wam za opinię. Naprawdę wiele dla mnie znaczy. :)
Z racji tego, że długość tego rozdziału jest taka, a nie inna pomyślałam, że rozdział drugi pojawi się za jakieś 3-4 dni, a nie za tydzień. Ale zobaczymy co z tego wyjdzie :)
To chyba tyle.
Zostawcie coś po sobie :)
Do napisania!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Room 206" - Prologue




Cześć,


Jestem aniołem


I jestem tu, aby pokazać ci dwie z pozoru różne historie chłopaków, których miłość zaprowadziła pod drzwi Sali 206.


Moje pytanie brzmi: Czy wierzysz w miłość?


Czy jesteś w stanie uwierzyć w uczucie miedzy dwojgiem młodych ludzi?


Czy potrafisz uwierzyć w przeznaczenie oraz bezinteresowność- coś tak bardzo zapomnianego w dzisiejszym świecie? 


Zastanów się. Poczekam.


To historia o miłości, której nie spotkasz tak po prostu.


Takiej miłości już nie ma.


Moje pytanie brzmi: czy wierzysz?


Jestem aniołem i jestem tu, aby pokazać ci, że prawdziwa miłość istnieje i jest wśród nas.


Trzeba tylko umieć ją zobaczyć.

                                                               ~~~*~~~


Harry Styles był z pozoru zwykłym nastolatkiem. Jeździł na rowerze, grał w piłkę, chodził do szkoły.
Miał dom i kochających się rodziców. Młodszą siostrę, która zawsze wyprowadzała go z równowagi i psa. Niby wszystko w porządku, ale było coś co odróżniało go od reszty jego rówieśników.
Harry miał chore serce.

Gdy lekarz przedstawił diagnozę świat mu się zawalił. Nie wierzył w to, że będzie mógł jeszcze normalnie funkcjonować. Robić te wszystkie rzeczy, które robił do tej pory. Bał się, że gdy koledzy się dowiedzą odwrócą się od niego. Dlatego nikomu nic nie mówił. Zapomniał jednak o tym, że prawda ma to do siebie, że zawsze wychodzi na jaw. Tak było i tym razem. I stało się to czego Harry tak bardzo się obawiał. Został sam.

Gdy tylko przyjaciele dowiedzieli się o tym, że chłopak jest chory odeszli. Jakby bali się, że mogą się zarazić. Choć chyba bardziej zabolał ich fakt, że Harry im nie ufa skoro nie powiedział im prawdy i że ta przyjaźń nic dla niego nie znaczy.
A prawda była taka, że nie odeszli dlatego, że się go bali czy brzydzili, lecz dlatego właśnie, że przeraził ich fakt, że chłopak nie jest z nimi szczery, podczas gdy oni mówili mu o wszystkim.
Lecz Harry nigdy się o tym nie dowiedział.

Skończył szkołę. Poszedł na studia. Poznał Niall`a. I dopiero Niall okazał się tym, kogo Harry cały czas szukał. Prawdziwym przyjacielem.
Gdy dowiedział się o chorobie Harr`ego nie uciekł. Przeciwnie. Przytulił chłopaka do siebie, mówiąc, ze to nie koniec świata.
Od tamtej pory Harry i Niall byli najlepszymi przyjaciółmi. Wszystko robili razem. Grali w gry, jeździli na deskorolce czy nawet uczyli się razem.
Harry odnalazł w Niall`u kogoś, kogo na ten czas najbardziej potrzebował. Swoją bratnią duszę. Niall go akceptował. Takiego jakim był, bez wyjątków.
I to było coś, czego Harr`emu tak bardzo brakowało ostatnimi czasy.
Akceptacji.

Wszystko było dobrze, a Harr`emu wydawało się, że tak będzie zawsze. Jego życie nabrało kolorów, a on sam nabrał ochoty na to by żyć. Do czasu…
Tuż przed nowym rokiem miał umówioną wizytę kontrolną.
Co miesiąc miał takie wizyty by kontrolować pracę jego serca i wykryć ewentualne zagrożenie. Do tej pory wszystko było w porządku i tym razem Harry również nie spodziewał się żadnych nowin. Bardzo się mylił.
Tego popołudnia usłyszał to czego obawiał się przez cały ten czas.

Został mu tylko miesiąc życia.

Harry spodziewał się, że któregoś dnia usłyszy te słowa. Nie myślał jednak, że uderzą one w niego z taką siłą.
Mimo tego Harry postanowił, że będzie się uśmiechał. Korzystał z życia i nie przejmował się tym, że zmierza ku końcowi. Postawił sobie cel.
Znaleźć kogoś kogo będzie mógł pokochać i kto pokocha jego.
Bo wbrew pozorom i temu co może się wydawać Harry nigdy się nie zakochał. Nigdy nie spotkał miłości.
I to było właśnie to jedno, jedyne marzenie Harr`ego, które chciał spełnić.

Znaleźć prawdziwą miłość.

Miał miesiąc.
 

~~~
Jak widzicie prolog już jest i mam nadzieje, że wam się podoba:)
Jeśli przeczytaliście - zostawcie po sobie komentarz, proszę.
Wasza opina dużo dla mnie znaczy.
Nawet jeśli wam się nie podobało - napiszcie.
Będę wtedy wiedziała, że muszę nad tym popracować. :)
Do napisania!