- Tęsknisz czasem? – zapytał Harry, gdy spacerowali londyńskimi uliczkami. – Za rodziną, za domem?
- Każdego dnia. – odrzekł chłopak i spojrzał na przyjaciela, a Harry mógł dostrzec smutek w jego niebieskim spojrzeniu. – Za rodzicami, za dziewczynkami, za przyjaciółmi. Za wszystkim.
Harry nic nie powiedział, zamiast tego szedł przed siebie i wpatrywał się w przestrzeń, próbując poukładać sobie wszystko.
Gdy kilka dni temu spotkał się z Louisem i dał szansę, by spróbować naprawić wspólną przyjaźń, nie do końca wiedział, że tak będzie to wyglądać. Spodziewał się niezręczności, sprzeczności podglądów i różnego zdania na każdy temat, ale zamiast tego otrzymał zrozumienie, wspólne tematy, które w ogóle się nie zmieniły przez czas ich rozłąki. Oczekiwał kłótni, a zamiast niej otrzymał spokojną rozmowę, jakby wydarzenia, które miały miejsce, nie zdarzyły się, a czas który upłynął w ogóle nie istniał i nie była widoczna granica, która utworzyła mur między nimi. W jednej chwili, w której zamienili pierwsze słowo mur runął, a Harry poczuł się, jakby wreszcie odnalazł to, czego tak bardzo szukał przez te wszystkie lata.
Spotkania z Luisem dawały mu wiele radości. Przez te kilka dni miał wrażenie, jakby wszystko wróciło do normy, a uczucie samotności i bólu z powodu odejścia najlepszego przyjaciela odeszło.
Wiele dowiedział się o życiu Louisa po opuszczeniu nieba i o tym, jak sobie radził z dala od najbliższych. Louis powiedział mu o Zaynie i kilku swoich przygodach, lecz nigdy nie wspomniał o tym, czego dokonał, jakby chciał ustrzec Harry`ego przed złem, które w nim siedziało. A Harry nigdy nie pytał, choć często zastanawiał się, co kierowało Lousiem, gdy czynił te wszystkie rzeczy. Ale trzymał to w sobie, nie mając odwagi, by zapytać.
Harry z kolei dużo opowiadał szatynowi o życiu w niebie. O sobie, o swojej rodzinie i przyjaciołach. O obowiązkach i pomaganiu innym. Wiele razy wspomniał tez o rodzinie Louisa, gdy chłopak zadawał pytania, często przy tym przerywając wypowiedzi młodszego chłopaka. Ale Harry nie narzekał. Lubił, gdy Louis pytał i wyrażał swoje zainteresowanie jego życiem i tym co się działo na górze, dlatego zawsze chętnie odpowiadał na wszystko, często sam dodając coś od siebie, gdy widział błyszczące od ciekawości, spojrzenie przyjaciela.
Każdego dnia spędzał z Louisem tyle czasu, ile tylko mógł, by nie zaniedbać swoich obowiązków tam, na górze, a za każdym razem, gdy musiał powiedzieć mu „żegnaj” jego serce niebezpiecznie przyspieszało, jakby bało się, że to spotkanie było ich ostatnim.
Harry myślał, że właśnie tak to się skończy. Że Louis odejdzie, zostawiając go samego i załamanego, z roztrzaskanym sercem, jak za pierwszym razem, bo Harry, mimo, że minęło tylko kilka dni, zdążył się przyzwyczaić już do obecności chłopaka i nie wyobrażał sobie tego, że może go nie być.
Ale Louis nie odszedł, ani pierwszego dnia, gdy się spotkali, ani następnego i kolejnego też nie.
Został, a serce Harry`ego radowało się i wybijało szybszy rytm na samą myśl o spotkaniu ze starszym chłopakiem, jakby chciało wyrwać się z jego piersi, by odnaleźć to Louisa, które pomimo czasu i ogromnej zmiany wciąż miało w sobie tę niewielką cześć miłości, którą posiadał w sobie chłopak, zanim opuścił niebo.
I to sprawiało, że Harry czasem gubił się w swoich uczuciach. Nie do końca rozumiał, jak to było możliwe: Louis był zły i Harry wiedział, że nie powinien go kochać, ale coś w jego wnętrzu podpowiadało mu, że jest inaczej. Chłopak nie do końca rozumiał, jak to możliwe, że gdy spotyka się ze starszym chłopakiem, jest on miły i sprawia wrażenie, jakby jego druga strona w ogóle nie istniała, ale gdy tyko ich drogi rozchodzą się, powraca on do swojej codziennej postaci, powodując smutek i łzy.
To przerażało Harry`ego. Louis był zły, o czym niejednokrotnie się przekonał, widząc jego czyny i naprawiając krzywdy, jakie wyrządził innym. Ale z drugiej strony wciąż był tym samym chłopakiem, którego Harry znał, gdy jeszcze byli przyjaciółmi. I Harry nie mógł zrozumieć, dlaczego tak jest. Louis pokazał mu drugiego siebie i chłopak domyślał się, że to właśnie zasługa jego drugiego oblicza, że serce anioła wybijało szybszy rytm za każdym razem, gdy napotykało na swojej drodze starszego chłopaka.
Harry wiedział, ze to niewłaściwe, dlatego bronił się przed tym, jak tylko mógł, bo przecież był aniołem i nie mógł pozwolić sobie na miłość, szczególnie z Louisem, który był tak bardzo inny niż on. Więc odpychał od siebie te myśli tak daleko, jak tylko mógł, choć z dnia na dzień stawało się to coraz trudniejsze, bo Louisa, pomimo jego demonicznej strony, nie dało się nie kochać i Harry wiedział to aż za dobrze.
Ale milczał, więc wszystko toczyło się dalej swoim rytmem i nikt nie zauważył, że uśmiech chłopaka z dnia na dzień staje się coraz bardziej przygaszony.
- Chciałbyś móc ich zobaczyć? – zapytał po chwili i przeniósł swoje zielone spojrzenie na twarz przyjaciela.
Louis uniósł wzrok i spojrzał na chłopaka. – Bardzo.
- Możesz.
Chłopak uniósł brwi ku górze i uśmiechnął się delikatnie. – Nie mogę. Upadli nie mają wstępu do nieba, Harry.
Loczek zacisnął usta w wąską linię i spojrzał na Louisa przepraszająco. Po chwili jednak zapytał niepewnie.
- A gdybyś tak… spróbował… nawrócić się?
- Nawrócić się? - chłopak spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami, a potem tylko spuścił głowę kręcąc ją i nieznaczenie się uśmiechnął. – Wybacz Harry, ale nie. Wiem co wybrałem i co niosła ze sobą moja decyzja. Tęsknie za rodziną, za dziewczynkami, choć pewnie już nimi nie są, ale nie. Nie wrócę do nieba, Harry.
W tym momencie serce Harry`ego upadło i roztrzaskało się ma miliony małych kawałeczków, gdy słowa Louisa dotarły do jego umysłu. Uczucia Harry`ego nie zostaną odwzajemnione i nie było szansy, by kiedykolwiek mogli z Louisem spróbować być razem, bo chłopak dokonał już wyboru i nie zamierzał zmieniać swojej decyzji. Nie zamierzał wrócić.
Harry odwrócił wzrok, by Louis nie mógł dostrzec łzy, która spłynęła po jego bladym policzku. A więc tak to się miało skończyć.
- Harry? -dotarł do niego głos starszego chłopaka. – Wszystko w porządku?
Odwrócił twarz, uprzednio ścierając z niej kropelki słonej cieczy i uśmiechnął się delikatnie, choć uśmiech ten nie sięgał jego oczu.
- Tak. – odparł spoglądając w oczy przyjaciela. –W porządku.
Louis jeszcze przez chwilę przyglądał mu się, a Harry miał wrażenie, jakby widział w jego spojrzeniu troskę, ale szybko odrzucił tę myśl od siebie. Przecież Louis nie potrafił się troszczyć.
Milczeli, a głos Harry`ego przerwał ciszę.
- Opowiesz mi o tobie i Zaynie? – Nie mógł pozwolić, by Louis domyślił się, jak bardzo jego słowa dotknęły go.
Chłopak spojrzał podejrzanie na przyjaciela, lecz po chwili kiwnął głową na znak zgody.
- Jesteśmy przyjaciółmi, jeśli można nas tak nazwać. – zaczął – Mieszkamy razem, spędzamy ze sobą dużo czasu i świetnie się razem bawimy. Czasem też, jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami.
- Och. – wyrwało się z ust Harry`ego. A więc Zayn miał to prawo. I to sprawiło, że serce zielonookiego chłopca zatrzepotało boleśnie i mocno, wywołując ucisk w jego klatce piersiowej.
- Kochacie się? – zapytał po chwili, przyglądając się uważnie starszemu chłopakowi.
Louis zaśmiał się. – Nie. Oczywiście, że nie. – odparł. – Lubimy się, ale coś takiego, jak miłość… wątpię, by była w stanie nas dosięgnąć. Zayn nie należy do osób, które bawią się w związki, a tym bardziej, które wierzą, że taka więź istnieje. My po prostu… korzystamy z tego, że mamy siebie pod ręką i zaspokajamy swoje potrzeby, nie wplątując w to żadnych głębszych uczuć.
- A ty? – zapytał kędzierzawy chłopiec, patrząc uważnie na Louisa. – Kochasz go?
- Nie. – odparł Louis i było to tak pewne, że Harry już o nic więcej nie pytał. Zamiast tego próbował zignorować uczucie radości, które zaczynało się rozlewać po jego ciele, gdy usłyszał słowa przyjaciela. Nie chciał sobie robić nadziei, ale coś w jego wnętrzu podsuwało mu myśl, że ma szanse i Harry choć bardzo chciał, nie potrafił oprzeć się tej wizji. I to sprawiło, że jego usta wygięły się w uśmiechu, który uwidocznił jego dwa dołeczki i wytworzył dziwne iskierki w jego zielonych oczach.
- A ty, Harry – zapytał Louis – Kochasz kogoś?
Harry uśmiechnął się do niego delikatnie. – Myślę, że jest ktoś taki.
W tej chwili uśmiech Louisa zmalał, oczy straciły blask, a Harry nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś dla Louisa znaczy.
- Powiesz mi, kto to taki?
Pokręcił przecząco głową. – Nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego?
- Jeśli ci powiem, stracę szanse, by kiedykolwiek być z tą osobą.
- Ale… - zaczął Louis i spojrzał na Harry`ego swoim szklanym wzrokiem, któremu Harry nigdy nie umiał odmówić. – Nikomu nie powiem. Obiecuję.
Harry musiał naprawdę się postarać, by nie ulec chłopaki, ale udało mu się.
- Przykro mi. – powiedział kręcąc przecząco głową.
Louis zasmucił się, ale za chwilę jego twarz znów się rozświetliła, choć uśmiech, który się na niej malował nie sięgał jego ciemnych oczu i loczek wiedział, że Louis próbował udawać radość.
- A powiesz mi chociaż, jaki on jest? – poprosił.
Harry uśmiechnął się i przytaknął, a Louis zaklaskał w dłonie i podskoczył, niczym mała dziewczynka.
- No więc?
- Jest najlepszy… - zaczął Harry - I najgorszy zarazem. Ale lu… kocham go, tak, myślę, że to odpowiednie słowo, i mam nadzieję, że któregoś dnia, odwzajemni moje uczucia.
- Ooo… - wyrwało się z ust Louisa. – Coś jeszcze?
- Tak on… jest szalony i zabawny i ma najpiękniejsze oczy na świecie. Jest wyjątkowy i pomimo swojej postawy, wiem, że gdzieś tam w środku potrafi kochać, tylko boi się to pokazać. Potrafi sprawić, że uśmiecham się na sam jego widok i ma w sobie coś takiego, co sprawia, że nie umiem o nim zapomnieć. – Mówiąc to Harry uśmiechnął się, a serce Louisa poruszyło się boleśnie. To nie był on. –Mam nadzieję, że któregoś dnia, da mi szansę, bym mógł pokazać mu, jak bardzo jest niezwykły.
Louis posłał chłopakowi delikatny uśmiech i odwrócił twarz, próbując powstrzymać rosnącą mu w gardle gulę, na słowa przyjaciela. Poczekał kilka chwil, by być pewnym, że jego głos nie zadrży i nie zdradzi w jakim jest stanie, po czym powiedział. – Jestem pewny, że ją dostaniesz. – rzekł spoglądając na Harry`ego. – Jesteś świetnym facetem, a tamten chłopak musiałby być kompletnym idiota, by tego nie dostrzec.
- Tak myślisz? – zapytał loczek, a w jego głosie można było usłyszeć radość.
- Jestem tego pewny.
Harry uśmiechnął się szeroko i niepewnie podszedł do Louisa, porywając go w swoje objęcia i przyciskając do piersi.
I gdy tylko ich ciała zetknęły się, serce Harry`ego przyspieszyło swój bieg, a na ciało wkroczył rumieniec, który próbował ukryć, wtulając twarz we włosy przyjaciela.
~~~*~~~
- I jak twój
plan? – zapytał Zayn, wchodząc do ich wspólnego pokoju.
- W porządku. – odparł Louis, siadając na kanapie obok mulata. – Tak myślę. Sprawy nieco się skomplikowały.
Zayn zmarszczył brwi. – Co masz na myśli?
Louis spuścił wzrok na swoje dłonie. – Harry, on… zakochał się. – powiedział, po czym ukrył twarz w dłoniach.
- To świetnie. – odparł Zayn i uśmiechnął się szeroko. – Teraz masz już go w garści. Nie odmówi ci.
- Nie we mnie.
- Co, nie w tobie?
- Nie we mnie się zakochał. – rzekł Louis i spojrzał na przyjaciela.
Zayn wpatrywał się przez chwile tępo w przyjaciela, nie rozumiejąc jego smutnej miny, po czym odezwał się. – Co z tego. – rzekł. – Znajdziesz tego chłopaka i sprawisz, że zrezygnuje z niego.
- Nie mogę tego zrobić. – powiedział Louis i odwrócił wzrok, by Zayn nie dostrzegł jego zaszklonych oczu.
- Dlaczego? – zapytał.
- Nie mogę.
- Chwila.- rzekł Zayn i podniósł się z kanapy. – Nie rozumiem. O co ci chodzi?
Louis milczał.
- Chcesz Harry`ego, tak? To dlaczego najzwyczajniej w świecie nie weźmiesz go sobie, zamiast tej całej szopki i nie zaoszczędzisz sobie czasu?
Louis dalej milczał, nie chcąc wypowiadać słowa, bo wiedział, że jego głos zdradzi wszystko, a wiedział, że Zayn nie zrozumie.
- Czekaj, czy ty… - mulat zawahał się. – Chyba mi nie powiesz, że zakochałeś się w nim?
Louis odważył się spojrzeć na przyjaciela i gdy tylko jego oczy spotkały te brązowe Zayna, wiedział, że to był błąd.
- Kochasz go?! – krzyknął mulat, a w jego oczach iskrzyły się błyskawice. – Odbiło Ci?!
Szatyn znów milczał.
- Powiedz coś! – krzyknął, ale widząc, że Louis nie zamierza nic powiedzieć, kontynuował. – Miałeś tylko sprawić, by ci zaufał! Nic więcej! A ty co?! Zakochałeś się! Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo wszystko utrudniłeś? Miałeś go po prostu sobie wziąć.
Louis ponownie ukrył twarz w dłoniach, a po jego rozpalonym policzku spłynęła pierwsza łza, skapując na jego koszulkę. Złość wezbrała się w nim, więc skrył dłonie we włosach, ciągnąc mocno za ich kosmyki. Podniósł się i spojrzał na Zayna, który wpatrywał się w niego z rozczarowaniem.
- Myślisz, że nie wiem, że to nie powinno się zdarzyć?!- krzyknął. – Wiem, doskonale wiem, że zawaliłem, ale nie umiem nad tym panować! To silniejsze ode mnie.
Upadł na kolana i zamknął powieki spod których, wypływały słone kropelki przezroczystej cieczy.
Trwali przez
chwilę w milczeniu, aż w końcu, po kilku minutach Zayn odezwał się.
- Może to nie tak źle.
Louis spojrzał na niego pytająco.
- Wiesz… -zaczął – Wystarczy, że sprawisz, że pokocha cię bardziej niż tamtego chłopaka.
Szatyn zmarszczył brwi. – Co sugerujesz?
- Rozkochaj go w sobie. – odparł. – Spraw, by świata poza tobą nie widział.
Louis podniósł się i z powrotem usiadł na kanapie.
- Wtedy bez problemu uda ci się zrealizować swój plan i będziesz go miał dla siebie.
Louis uśmiechnął się delikatnie. Pomysł Zayna nie był zły, zawłaszcza, że Harry wcale nie musiał wiedzieć, jak było naprawdę.
~~~*~~~
- Czego się dowiedziałeś, Harry? – Spytał głos, gdy po raz kolejny rozmawiali na zalanej słońcem polanie.
- Niewiele – odparł. – Louis bardzo mało mówi, o tym co planuje i w ogóle o tym, czego dokonał. Unika tego, jakby się bał. Przepraszam. – dodał po kilku chwilach.
- Nie przepraszaj, Haroldzie. – rzekł, miłym i spokojnym głosem Bóg. – Na wszystko przyjdzie czas. Zobaczysz, że gdy Louis będzie gotowy, sam Ci wszystko powie, a nawet pokaże i wcale nie będziesz musiał go o to prosić.
- Tak Bóg myśli? – zapytał Harry, unosząc głowę ku niebu.
- Tak. Jestem tego pewny. – odrzekł Bóg, a na polanie zapadł cisza, podczas której Harry próbował poukładać swoje myśli.
- Coś się stało, Haroldzie? – spytał głos, przerywając cisze. – Jesteś strasznie cichy dziś.
- Jest w porządku.
- Haroldzie?
Harry wypuścił drżący oddech. – Kocham go. Kocham, choć wiem, że nie powinienem.
- Dlaczego tak myślisz?
Harry zawahał się. – Bo on… On jest złym duchem. Jak mogę kochać kogoś, kto jest zupełnym przeciwieństwem mnie?
- Och, Haroldzie. – rzekł Bóg delikatnym głosem. – Miłość przybiera różne postaci i często łamie kanony zasad, jakie panują. Kochamy nie za to, kto kim jest, jakie ma włosy i nos, ale za to, jaki jest. Jak zachowuje się wobec nas. Nie ma nic dziwnego w tym, że zakochałeś się w Louisie. Kochając, serce często dokonuje na pozór absurdalne wybory, ale czy takie są? Tylko spójrz… Kochasz Louisa, bo wiesz, jaki jest. Potrafisz dostrzec jego drugie oblicze i sprawić, że ukazuje się ono światu. Pamiętasz tą historię z chłopczykiem. – zapytał Bóg, a Harry kiwną głową. – Jest ona idealnym dowodem na to, że miłość potrafi złamać wszystkie bariery i pokonać największe zło i strach, ale tylko wtedy, gdy żyjąca w nas jest prawdziwa. Louis ocalił tego chłopca, bo tak bardzo przypominał mu ciebie. Spójrz, jak bardzo absurdalne to jest. Odszedł i zostawił cię, ale mimo to nie potrafi zrobić ci krzywdy. Jak myślisz dlaczego?
Harry zastanowił się przez chwilę. – Bo przemawiała przez niego miłość?
- Otóż to, Harry. – rzekł głos. – Otóż to.
- Ale przecież… Louis jest zły.
- A kto powiedział, że źli nie potrafią kochać? – rzekł głos.- Miłość żyje w każdym z nas, bez względu na to, kim jesteśmy, lecz nie każdy pozawala jej działać. Żyje w tobie, co widać na każdym kroku, ale żyje też w Louise, tyle, że tego nie widać.
- Czyli… zaczął Harry. – To nie jest źle, że zakochałem się akurat w nim?
- Oczywiście, że nie. – odparł Bóg – Louis był kiedyś aniołem i ta miłość, którą kiedyś nosił na ramieniu, gdzieś tam w nim jest, ukryta bardzo głęboko, pod warstwą kurzu i wspomnień, ale mimo to wciąż jest. Musisz ją tylko odnaleźć.
- Myśli Bóg, że to się uda? - zapytał loczek - Że będziemy jeszcze szczęśliwi?
- To już zależy tylko i wyłącznie od was.
Harry uśmiechnął się delikatnie, z wdzięcznością, nie wypowiadając już żadnych słów, wiedząc, że ten mały gest wystarczy, by podziękować Bogu za jego słowa. I Harry właśnie tak, miał zamiar zrobić. Chciał odnaleźć miłość w Louisie
~~~
Przepraszam, wiem, że rozdział miał pojawić się do końca roku, i pojawiłby się wczoraj, gdyby moje plany na sylwestra raptownie się nie zmieniły. Ale jest! I jestem z niego nawet zadowolona. :) Mam dla was dwa ogłoszenia.
1. Podjęłam decyzje w sprawie mojej działalności tutaj.
Dokończę publikację tego opowiadania na tym blogu, a potem zakończę swoją współprace z Blogspot. Liczba czytelników jest bardzo niewielka i nie widzę sensu, by kontynuować, niemniej dokończę to, co zaczęłam.
Ale chciałbym prosić każdego, kto przeczyta rozdział, by zostawił coś po sobie. Wasza opinia naprawdę dużo dla mnie znaczy i motywuje. A poza tym, chciałabym wiedzieć, ile osób naprawdę czyta to opowiadanie.
2. Nominacja do Liebster Award!
Chciałbym podziękować bardzo serdecznie Maggie98 za nominację. Jest mi strasznie miło, że pomyślała o mnie i znalazła miejsce w swoich nominacjach na mojego bloga. Dziękuje. xx :)
Tradycyjnie, małe
przypomnienie, lub wyjaśnienie zasad tej gry
Nominacja
do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania
za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o
mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich
rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11
pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty
nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11
pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.Pytania, które dostałam:
- Jaką cechę cenisz u ludzi najbardziej?
- Szczerość. - Najlepszy prezent, jaki ktoś ci podarował?
- Nie ma takiego. Wszystkie prezentu były tak samo niesamowite. :) - Słodkie czy słone?
- Słodkie. - Miejsce, które najbardziej chcesz zwiedzić?
- New York City. - Masz idola, jakiś autorytet? Jeśli tak, to kto to?
- Aktualnie brak takiej osoby. - Twój ostatni sukces (może być nawet ten najmniejszy)?
- Wiara, która przyszła całkiem niedawno, po kolokwium, i która sprawiła, że uwierzyłam, iż Mechanika Płynów jest do zaliczenia. :) - Twoja największa zaleta i wada?
- Wada: jestem chyba zbyt pedantyczna i poukładana, tak myślę. Zaleta: Lubię porządek, dlatego zazwyczaj go mam, to chyba się liczy, prawda? - Bez czego nie wychodzisz z domu?
- Telefon i czapka aktualnie. - Piosenka na dziś?
- Jonathan Clay - Heart On Fire - Gdybyś mogła podróżować w czasie, to przeniosłabyś się w przeszłość i zmieniła bieg historii, czy nie?
- Myślę, że nie. Jest dobrze, tak jak jest, choć nie doskonale. - Jedno życzenie, o jakie poprosiłabyś np. dżina to....?
- Więcej odwagi, bym mogła spełniać marzenia, które są na wyciągnięcie reki. :)Jeśli chodzi o nominację, to pomyśle nad nimi i zaktualizuję ten wpis, wtedy też pojawia się moje pytania. Jak zwykle mam z tym problem, ponieważ niewiele jest blogów tutaj, które znam i czytam. :)Tyle ode mnie.SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
Bardzo fajny rozdział ;) Mam nadzieję, że Louis i Harry będą razem. Bo będą, nie? Muszą być... ;p W każdym bądź razie... wspaniały! I czekam na następny! :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest bardzo fajny i ciekawy.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
Jak zwykle cudownie!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. Masakra nie dość, że będą ukrywać swoje uczucia, to jeszcze szpiegują się nawzajem... Ale miejmy nadzieję,że łaska uświęcająca spłynie z Harrego na Louisa i nawróci tego diabełka ;p
Czekam na następny z wielką niecierpliwością :)
Haha Mechanika Płynów o.O Sama nazwa brzmi dziwnie xd
Życzę ci dużo weny i czasu wolnego na pisanie :) x
http://larrystylinson-stories.blogspot.com/
Rozdział super jak zawsze, cieszę się że Harry rozmawia z Louisem. Mam prośbe, czy mogłabyś dodać taki gadżet jak "wasze blogi"? Byłabym wdzięczna.
OdpowiedzUsuń