Siedzę na kanapie sam w pustym mieszkaniu. Niall i Liam
poszli do klubu, Zayn jest z Perrie, a Ty z Eleonor. Nie lubię jej, wiesz? A
wiesz czemu? Bo zabrała mi kogoś, kogo kochałem najbardziej. Zabrała mi ciebie.
Jesteś teraz z nią, zapewne świetnie się bawisz. nie myśląc nawet o tym, że
siedzę tu sam, że cię potrzebuję.
Włączam muzykę. Nie mogę znieść tej samotności. Kiedyś byś mnie nie zostawił samego. Nie pozwoliłbyś siedzieć mi tu sam. Zostałbyś ze mną mimo, iż kazałbym ci pójść. Upierałbyś się przy swoim, a ja w końcu bym się zgodził, byś ze mną został. Dobrze wiesz, że nie potrafię ci odmówić. Spędzilibyśmy wieczór na kanapie oglądając filmy i śmiejąc się z najgłupszych rzeczy. Tak było kiedyś. Dziś jest inaczej. Nawet nie zapytałeś. Powiedziałeś tylko, że wychodzisz. I już cię nie było.
To tak strasznie boli, wiesz?
Wracasz uśmiechnięty. A obok ciebie jest ona. Tak strasznie jej nienawidzę. Przechodzisz obok i nawet nie pytasz, jak minął wieczór. Zabolało. Idziecie na górę. Dobrze wiem po co….aż za dobrze.
Nie wytrzymuję. Wychodzę. Chłodne powietrze owiewa moją twarz. Jest zimno. Czuję, jak łzy, które płyną mi po policzkach, zastygają. Tak bardzo chciałbym ci powiedzieć, co czuję. Nie potrafię. Mijam ludzi, którzy trzymają się za ręce i szepczą pojedyncze słowa na ucho. Patrzę na nich i uświadamiam sobie, że to moglibyśmy być my, wiesz? Oczywiście, że nie.
Pamiętasz, powiedziałem kiedyś, że dopóki nie znajdę idealnej dziewczyny mam ciebie. Kłamałem. Tak naprawdę nie chciałem nikogo szukać. Już znalazłem. Tak bardzo cię kocham Loulou.
Chciałbym ci o tym powiedzieć, ale nie umiem. A może się boję? Tak, chyba tak. Boję się tego, jak zareagujesz, że mnie wyśmiejesz, że zobaczę w twoich oczach obrzydzenie i niechęć. Nie zniósłbym tego. Za bardzo mi na tobie zależy….
Wobec tego milczę. Skrywam swoje uczucia w sobie, nic ci nie mówiąc. Nie wiem jak długo jeszcze dam rade.
Mijam kolejnych ludzi. Widzę na ich twarzach radość, miłość. Są szczęśliwi, a przynajmniej wydają się tacy być. Ja nie jestem. Radość już od dawna nie gości na mojej twarzy. A przecież tak niewiele potrzeba. Wystarczyłby jeden twój uśmiech skierowany tylko i wyłącznie do mnie. Jeden gest świadczący, że coś dla ciebie znaczę. Cokolwiek…gdybyś tylko chciał. Ale nie chcesz.
Gdybyś tylko wiedział ile dla mnie znaczysz. Nie wiesz. Nawet w połowie nie jesteś świadom tego, jak bardzo ważny dla mnie jesteś. Uwierz mi, że nie ma na świecie osoby, która kochałaby cię bardziej niż ja. Nawet ona, a mimo to wybrałeś właśnie ją. Dlaczego Louis? Powiedz mi, dlaczego? W czym jest lepsza ode mnie.? Co takiego ma, czego ja nie mam?
Dochodzę do fontanny. Woda, która niegdyś z niej leciała, dziś zamarzła. Pojedyncze pieniążki, które latem, ludzie wrzucali do niej wraz z marzeniami i życzeniami znajdują się pod warstwą lodu. Życie, które jeszcze do nie dawna się w niej tliło, dziś stanęło. Zupełnie tak, jakby zabrakło czegoś, co napędzało ją przez ten cały czas. Zabrakło słońca. Wiesz Louis…ja jestem, jak ta fontanna, a ty jesteś moim słońcem, choć nie zdajesz sobie z tego sprawy. Napędzasz mnie. Jesteś jak tlen, bez którego nie da się żyć. Pompujesz moją krew.
Wracam do domu. Panuje cisza. Znów jestem sam ze swoimi myślami. I mimo, iż wiem , że jesteś tu, czuje się samotny. Świadomość tego, że jesteś tak blisko, a jednak tak daleko ode mnie, jest dobijająca. To ze mną powinieneś teraz być. Ze mną powinieneś siedzieć teraz na kanapie i słuchać ciszy. To ze mną powinieneś spędzać ten wieczór. Ze mną. Nie z nią.
A jednak.
Wiem, że nigdy nie będziesz mój. Mimo to żyje nadzieją, że pewnego dnia ockniesz się, że przyjdziesz do mnie i powiesz mi, że się pomyliłeś, że nie kochasz Eleonor, że nigdy jej nie kochałeś, że twoje serce od zawsze należało do mnie. Powiedz mi…jak bardzo głupi jestem?
Idę spać. Jak zawsze przed snem rozmyślam co by było gdyby…gdybyśmy byli razem, gdybym powiedział ci o moich uczuciach wobec ciebie, gdybyś mnie kochał.
Zasypiam.
Śnisz mi się wiesz? Uśmiechnięty w swojej ulubionej bluzce w paski i czerwonych rurkach. Mówisz coś do mnie. Nie zwracam uwagi na słowa. Zamiast tego przyglądam ci się. Delikatne rysy twarzy, malinowe usta, niebiesko-zielone tęczówki, w których zawsze tańczą iskierki szczęścia i włosy-kasztanowe, porozwiewane przez wiatr. Idealne. Uśmiechasz się do mnie. Ile bym dał, by zobaczyć dziś ten uśmiech na twojej twarzy. Ten specjalny. Przeznaczony tylko dla mnie. Zamiast tego dostaję obojętność i jedynie cień tego uśmiechu, który kiedyś tak wiele znaczył.
Co się z nami stało Louis?
Gdzie się podział Larry w którego wszyscy wierzyli? Gdzie jest nasza przyjaźń? Gdzie są bliźniacze gesty i słowa, którymi obdarzaliśmy się nawzajem, tak po prostu? Gdzie troska, którą każdy z nas wyrażał wobec drugiego? Gdzie te uśmiechy, czułe spojrzenia? Gdzie wspólne spędzanie czasu, śmianie się, czy siedzenie przed telewizorem z nudów? Gdzie to wszystko jest?!
Czy miłość do Eleonor, aż tak bardzo cię zaślepiła, że zapomniałeś o swoim najlepszym przyjacielu? Aż tak bardzo namieszała ci w głowie, że postanowiłeś skreślić naszą przyjaźń?
Dlaczego…Lou…dlaczego?
Schodzę na dół. Już w korytarzu słyszę śmiechy chłopaków. Wchodzę do kuchni. Są wszyscy, oprócz ciebie. Liam jak zawsze pyta się, czy wszystko w porządku. Kiwam głową na znak, że tak. Przecież nie mogę powiedzieć mu prawdy.
Po chwili do kuchni wkraczasz ty - uśmiechnięty od ucha do ucha. Za tobą kroczy nie kto inny jak Eleonor w twojej koszulce z jak zawsze idealnie ułożonymi włosami. Trzymacie się za ręce. Uśmiechasz się do niej w sposób, który kiedyś był tylko dla mnie. Nie wytrzymuję tego. Wychodzę.
Siadam na kanapie. Słyszę twój śmiech. Mimowolnie uśmiecham się na ten głos, lecz zaraz potem uśmiech znika z mojej twarzy, gdy uświadamiam sobie, że przecież nie śmiejesz się z mojego powodu. To tak bardzo boli.
Włączam telewizor, by tylko zagłuszyć własne myśli. Jak na złość mówią o miłości. Ironia. Nie dziwię się. Dziś gwiazdka, a razem z nią twoje urodziny. Dokładnie pamiętam ten dzień sprzed roku, gdy jeszcze wszystko było inaczej. Gdy było dobrze bo nie było jej.
Wyglądam przez okno. Pada śnieg, pokrywając miasto delikatną warstwą białego puchu. Patrzę na ludzi, którzy w biegu robią ostatnie świąteczne zakupy. Pochłonięci swoimi sprawami nie zauważają tego, co się dzieje wokół nich. Nikt nie życzy nikomu Wesołych Świąt, nie zwraca uwagi na innych ludzi. W pośpiechu i pogonią za prezentami zgubili ducha świąt zapominając, że nie tworzą go lampki porozwieszane na ulicach i w domach czy jabłka, którymi przyozdabiamy choinkę, lecz ludzie z którymi zasiadamy do stołu i dzielimy się opłatkiem. Święta to czas miłości i radości. I choć wiem, że na to pierwsze nie mam co liczyć, to w głębi serca się cieszę bo wiem, że spędzimy te święta razem. Bez niej.
W oddali dostrzegam elfa do którego ustawiła się kolejka dzieci, które chcą przekazać mu swoje listy do Mikołaja. Ja też mam życzenie wiesz…? Jedno. Tylko jedno.
Moim świątecznym marzeniem jesteś ty.
Wiem, że to irracjonalne myśleć, że może się spełnić, ale mimo to wierze. Wierze, bo wiara czyni cuda. Wierze, bo oprócz niej i złudnych nadziei nic mi nie zostało.
Niespodziewanie podchodzisz do mnie. Stajesz obok i delikatnie ujmujesz moją dłoń w swoją. Spoglądam na ciebie z pytającą miną lecz ty tylko uśmiechasz się delikatnie. Zapiera mi dech w piersiach. Tak dawno tego nie robiłeś. Odwzajemniam uśmiech. Po chwili do moich uszu dociera dźwięk twojego imienia. Woła cię, a ty tak po prostu puszczasz moja dłoń i odchodzisz, zostawiając mnie samego. W tym momencie moje serce rozpada się na miliony małych kawałeczków, a w moich oczach pojawiają się łzy. Dałeś mi nadzieje Louis, a potem tak po prostu ją zabrałeś. Czemu pytam? Czemu…? Dlaczego mi to robisz? Aż tak bardzo bawi cię moje cierpienie?
Wychodzisz, a ja zostaje sam z mętlikiem w głowie i złamanym sercem. Czasem zastanawiam się, ile jeszcze wytrzyma. Jak długo będzie znosiło twoje humory i niezdecydowanie. Ja już nie mogę. Nie daje rady.
Zamykam się w pokoju. Leżę na łóżku, a po moich policzkach spływają łzy. Tęsknię BooBear. Bardzo. Dostrzegam album ze zdjęciami leżący na szafie. Biorę go w ręce i otwieram. Na pierwszej stronie znajduje się nasze zdjęcie, a pod nim karteczka z dedykacją „Dla Harry`ego, który jest i zawsze będzie moim najlepszym przyjacielem. Louis”
Powiedz mi Louis, czy te słowa naprawdę nic nie znaczyły?
Schodzę na dół. Patrzę przez chwilę na chłopaków biegających od kąta do kąta i próbujących przystroić nasz salon lampkami i łańcuchami. Przyglądam im się chwilę, po czym wychodzę na ulicę.
Mijam ludzi, którzy nic dla mnie nie znaczą. Przechodzę przez miejsca, które nie różnią się niczym od innych. Dochodzę do wielkiej choinki w samym centrum miasta. Staje przed nią i zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma w niej tej magii, którą miała rok temu. A może po prostu ja jej nie czuję, bo nie ma przy mnie ciebie? Chyba tak. Pamiętasz…rok temu byliśmy tu razem. Każde z nas miało życzenie. Nie wiem o co prosiłeś, ale wiem, że ja chciałem abyśmy spotkali się tu, w tym samym miejscu za rok, znacząc dla siebie tyle samo co wtedy, a może nawet więcej.
Nie spełniło się.
Dziś stoję tu sam, a moim jedynym życzeniem jesteś ty.
Pojedyncza łza spływa po moim policzku. Brakuje mi ciebie Lou. Ile bym dał, abyśmy stali tu razem roześmiani i szczęśliwi, jak rok temu. Bez ciebie to nie to samo…nie jestem szczęśliwy. A wiesz czemu? Bo moje szczęście nosi twoje imię. Wiesz? Jasne, że nie.
Idę dalej. Wspomnienia przewijają się przez mój umysł sprawiając, że tęsknię za tobą jeszcze bardziej. Śnieg pada już naprawdę mocno. Mróz szczypie mnie w uszy. Jest mi zimno. Brakuje mi kogoś kto ogrzałby mnie w taki ziąb. Brakuje mi ciebie. Pamiętasz, zawsze dawałeś mi swoją kurtkę jak marzłem. Nigdy nie pozwalałeś na to, by było mi zimno. Zawsze wtedy przytulałeś mnie, by było mi choć trochę cieplej. Dziś cię to nie obchodzi. Twoja obojętność wobec mnie… tak bardzo boli.
Powinienem wrócić do domu. Pomóc chłopakom w przygotowaniach. Nie chcę , bo wiem, że zobaczę tam ciebie. Uśmiechniętego, pełnego radości i szczęścia. Ja nie umiem taki być. Nie umiem patrzeć na twoją radość wiedząc, że to wszystko jej zasługa. Wiem to egoistyczne, ale nie potrafię. To ja powinienem sprawiać, że się uśmiechasz. To ja powinienem sprawiać, że twoje oczy błyszczą, Ja. Nie ona.
Dziś twoje urodziny, a ja nie mam nawet dla ciebie prezentu. Nie wiem co mógłbym ci dać. Rok temu dałem ci album z naszymi zdjęciami. Ucieszyłeś się. Dziś naprawdę nie wiem co mógłbym ci podarować. Nagle dostrzegam sklep z upominkami. Moją uwagę przykuwa jeden malutki przedmiot. Wchodzę. Nie jestem do końca pewien swojego wyboru, ale mimo to kupuje go i wychodzę. Zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli ci go dam to będzie koniec. Mimo to ryzykuję, bo nie mam nic do stracenia.
Wracam do domu. Cały przemarznięty przekraczam próg mieszkania. Już w wejściu słyszę twój radosny śmiech. Zanoszę twój prezent na górę, po czym dołączam do was.
Jest tak jak zawsze. Wesoło, radośnie, świątecznie. Wszyscy są szczęśliwi. Wszyscy oprócz mnie. Ja nie jestem. Radość na mojej twarzy jest wymuszona, a uśmiech sztuczny. I choć staram się, jak mogę, aby radość chłopaków udzieliła się i mi, nic z tego nie wychodzi. A wiesz czemu? Bo nie ma cię obok. Bo się do mnie nie uśmiechasz. Bo się do mnie nie przytulasz, jak to zawsze miałeś w zwyczaju. Bo jedyne co od ciebie dostaję to obojętność, która tak strasznie boli.
Jest wieczór. Choinka stoi w rogu pokoju udekorowana lampkami, w tle lecą kolędy ,które Niall puścił z odtwarzacza, a stół już prawie jest nakryty.
Wyglądam przez okno. Ciemność pokryła miasto, a lampki, które są porozwieszane nad ulicami stworzyły specyficzny klimat świąt. Rozglądam się w poszukiwaniu pierwszej gwiazdki, lecz jej nie widzę.
Czuję czyjąś dłoń na ramieniu. Odwracam twarz i widzę twoje roześmiane tęczówki. Uśmiechasz się do mnie w ten wyjątkowy sposób. Sam nie wiem do końca co mam o tym myśleć, lecz po chwili radość, która emanuje od ciebie udziela się i mi. Odwzajemniam uśmiech. Nie umiem się na ciebie gniewać. Dobrze o tym wiesz. Stajesz obok mnie i oboje patrzymy w niebo. Żadne z nas się nie odzywa.
Cisza, która się wkradła między nas nie jest ani trochę krępująca. W pewnym momencie odwracasz swoją twarz i kierujesz swoje spojrzenie na mnie. Patrzysz na mnie wzrokiem, którego nie potrafię rozszyfrować. Coś jakby niepewność połączona z radością, Sam nie wiem…
Po chwili chwytasz moją dłoń w swoją. Przenoszę swój wzrok na nasze splecione palce i uśmiecham się w duchu do siebie. Tak długo na to czkałem.
Chwytasz drugą ręką mój podbródek i unosisz tak, bym mógł na ciebie spojrzeć. Przez chwilę patrzymy sobie w oczy. Niespodziewanie przybliżasz się do mnie. Moje serce przyspiesza. Spoglądasz jeszcze raz w moje oczy i chyba dostrzegasz w nich to, co chciałeś zobaczyć, bo już chwilę potem delikatnie napierasz na moje wargi. Stoję przez chwilę w bez ruchu. Jestem w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek zrobić. Moje serce bije jak oszalałe. Po chwili jednak cała sytuacja dociera do mnie i odwzajemniam pocałunek.
Nie wiem ile czasu tkwimy w takiej pozycji. Czas przestał mieć znaczenie. Jakby zatrzymał się w miejscu. W pewnym momencie odrywany się od siebie, gdy obu nam brakuje już powietrza. Nasze oddechy są przyspieszone. Opierasz swoje czoło o moje i uśmiechasz się delikatnie. Tym razem nie mam oporów, by odwzajemnić uśmiech. Przenosisz swoją dłoń na moją twarz i pocierasz delikatnie kciukiem mój policzek. Z twoich ust wychodzą słowa, które sprawiają, że przez całe moje ciało przechodzi dreszcz.
"Kocham Cię Harreh." Mówiąc to patrzysz mi się w oczy. Nie dostrzegam w nich nic innego, jak szczerość. Po chwili zdajesz sobie sprawę z tego co powiedziałeś. Twój uśmiech znika. Próbujesz się tłumaczyć. Puszczasz moją dłoń. Chcesz odejść. Nie pozwalam ci. Łapię cię za rękę i przyciągam do siebie. Patrzysz na mnie z pytającą miną. Nic nie mówię, w zamian muskam delikatnie twoje usta swoimi.
"Też cię kocham Lou." Mówię, po czym składam pocałunek w kąciku twoich ust. Twoja twarz rozpromienia się, a na twoje usta wkrada się uśmiech. Nie taki zwykły, lecz ten specjalny, który kiedyś przeznaczony był tylko dla mnie. Teraz wiem, że nadal jest.
Siadamy do stołu. Siadasz obok mnie, a uśmiech nie schodzi z twojej twarzy nawet na sekundę. Jestem szczęśliwy, bo wiem, że twoja radość jest spowodowana moją osobą.
W tej chwili nie zawracam sobie głowy myślami co sprawiło, że tak nagle zmieniłeś swój stosunek do mnie. Dlaczego po tylu miesiącach twojej obojętności wobec mnie nagle przyznajesz się do tego, że mnie kochasz. I nie mówisz tego tak po prostu, tylko mówisz to z nadzwyczajną szczerością. Dlaczego tryska z ciebie szczęście, gdy mówię ci, że czuję dokładnie to samo. Nie zastanawiam się co z Eleonor, co z wami i przede wszystkim co z twoją miłością do niej.
W tej chwili nie obchodzi mnie nic, jak tylko to, że siedzisz tuż obok mnie, trzymasz swoją rękę na moim udzie i uśmiechasz się do mnie w ten swój wyjątkowy sposób. Wiem, że na tą rozmowę przyjdzie czas później.
Siedzę na kanapie razem z tobą opartym o mój tors. Nasze palce splecione są razem. Chłopaki nawet nie pytają ,tylko uśmiechają się. Jakby od zawsze wiedzieli, że tak będzie.
Przyszedł czas na prezenty. Każdy otwiera swój. W pewnym momencie bierzesz do ręki mój prezent dla ciebie. Przyglądasz mu się chwilę, po czym spoglądasz na mnie i go otwierasz. Bierzesz do ręki bransoletkę i odczytujesz napis. Uśmiech od razu wstępuje na twoją twarz. Podchodzisz do mnie, mówisz ciche Dziękuje ,po czym składasz delikatny pocałunek na moich ustach. Zakładasz ozdobę na swój nadgarstek, a ja uśmiecham się, bo wiem, że nareszcie jesteś mój.
Spędzamy resztę wieczoru na kanapie śmiejąc się i wygłupiając jak za dawnych czasów.
Dochodzi północ. Chłopaki zniknęli w pokojach, by porozmawiać ze swoimi rodzinami, a ja stoję sam, przy choince myśląc o tym co się dziś wydarzyło. Moje życzenie się spełniło.
Słyszę czyjeś kroki w salonie. Wiem, że to ty. Rozpoznam cię wszędzie.
Nie mylę się.
Podchodzisz do mnie i obejmujesz od tyłu w pasie. Opierasz swój podbródek o moje ramię i delikatnie całujesz w policzek. Odwracam się do ciebie przodem tak, by móc patrzeć ci prosto w oczy. Są takie radosne.
W tej chwili mój umysł zostaje przytłoczony przez setki myśli dotyczących Eleonor. Zadaje ci to pytanie, mimo iż boje się tego, co możesz mi powiedzieć. Nie wiem, czy chcę znać odpowiedź.
Co jeśli się okaże, że to wszystko dziś, twoje słowa i gesty to tylko gra i nic tak naprawdę do mnie nie czujesz? Nie zniósłbym tego.
Patrzysz na mnie przez chwilę, a ja nie potrafię odczytać absolutnie nic z twojej twarzy. Boję się. Moje serce przyśpiesza, lecz ty niespodziewanie czule się do mnie uśmiechasz i cały mój strach gdzieś umyka. Ujmujesz mój podbródek w swoją dłoń tak ,bym nie mógł uciec wzrokiem i udzielasz mi odpowiedzi zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że mówisz dokładnie to, co chce usłyszeć.
"Eleonor nic nie znaczyła, głuptasie. Nigdy jej nie kochałem. Była tylko przykrywką. Pomogła mi zrozumieć, że moje serce należy do ciebie, że od zawsze należało tylko i wyłącznie do ciebie.
Przepraszam, że zrozumienie tego zajęło mi tak dużo czasu."
Uśmiecham się na te słowa i wpijam w twoje wargi. Czuję, jak uśmiechasz się na ten gest.
Przejeżdżam językiem po twojej dolnej wardze prosząc jednocześnie o pozwolenie na pogłębienie pieszczot. Dostaję je.
Pogłębiam pocałunek. Czuje motyle w brzuchu, a moje serce bije, jak oszalałe. Po chwili przerywam pocałunek, gdy brakuje mi powietrza. Słyszę twój jęk zawodu i mimowolnie uśmiecham się na to.
"Wesołych Świąt, Louis"- mówię.
"Wesołych Świąt, Harry"- odpowiadasz i skradasz mi jeszcze jednego całusa.
W tej chwili dzwony w pobliskim kościele wybijają północ.
Kończysz 21 lat.
Splatam nasze palce razem i unoszę twój nadgarstek do góry.
"Kocham Cię" głosi napis na bransoletce.
Uśmiecham się na to, a ty odwzajemniasz mój uśmiech, bo oboje dobrze wiemy, że te dwa słowa nigdy się nie zestarzeją.
Włączam muzykę. Nie mogę znieść tej samotności. Kiedyś byś mnie nie zostawił samego. Nie pozwoliłbyś siedzieć mi tu sam. Zostałbyś ze mną mimo, iż kazałbym ci pójść. Upierałbyś się przy swoim, a ja w końcu bym się zgodził, byś ze mną został. Dobrze wiesz, że nie potrafię ci odmówić. Spędzilibyśmy wieczór na kanapie oglądając filmy i śmiejąc się z najgłupszych rzeczy. Tak było kiedyś. Dziś jest inaczej. Nawet nie zapytałeś. Powiedziałeś tylko, że wychodzisz. I już cię nie było.
To tak strasznie boli, wiesz?
Wracasz uśmiechnięty. A obok ciebie jest ona. Tak strasznie jej nienawidzę. Przechodzisz obok i nawet nie pytasz, jak minął wieczór. Zabolało. Idziecie na górę. Dobrze wiem po co….aż za dobrze.
Nie wytrzymuję. Wychodzę. Chłodne powietrze owiewa moją twarz. Jest zimno. Czuję, jak łzy, które płyną mi po policzkach, zastygają. Tak bardzo chciałbym ci powiedzieć, co czuję. Nie potrafię. Mijam ludzi, którzy trzymają się za ręce i szepczą pojedyncze słowa na ucho. Patrzę na nich i uświadamiam sobie, że to moglibyśmy być my, wiesz? Oczywiście, że nie.
Pamiętasz, powiedziałem kiedyś, że dopóki nie znajdę idealnej dziewczyny mam ciebie. Kłamałem. Tak naprawdę nie chciałem nikogo szukać. Już znalazłem. Tak bardzo cię kocham Loulou.
Chciałbym ci o tym powiedzieć, ale nie umiem. A może się boję? Tak, chyba tak. Boję się tego, jak zareagujesz, że mnie wyśmiejesz, że zobaczę w twoich oczach obrzydzenie i niechęć. Nie zniósłbym tego. Za bardzo mi na tobie zależy….
Wobec tego milczę. Skrywam swoje uczucia w sobie, nic ci nie mówiąc. Nie wiem jak długo jeszcze dam rade.
Mijam kolejnych ludzi. Widzę na ich twarzach radość, miłość. Są szczęśliwi, a przynajmniej wydają się tacy być. Ja nie jestem. Radość już od dawna nie gości na mojej twarzy. A przecież tak niewiele potrzeba. Wystarczyłby jeden twój uśmiech skierowany tylko i wyłącznie do mnie. Jeden gest świadczący, że coś dla ciebie znaczę. Cokolwiek…gdybyś tylko chciał. Ale nie chcesz.
Gdybyś tylko wiedział ile dla mnie znaczysz. Nie wiesz. Nawet w połowie nie jesteś świadom tego, jak bardzo ważny dla mnie jesteś. Uwierz mi, że nie ma na świecie osoby, która kochałaby cię bardziej niż ja. Nawet ona, a mimo to wybrałeś właśnie ją. Dlaczego Louis? Powiedz mi, dlaczego? W czym jest lepsza ode mnie.? Co takiego ma, czego ja nie mam?
Dochodzę do fontanny. Woda, która niegdyś z niej leciała, dziś zamarzła. Pojedyncze pieniążki, które latem, ludzie wrzucali do niej wraz z marzeniami i życzeniami znajdują się pod warstwą lodu. Życie, które jeszcze do nie dawna się w niej tliło, dziś stanęło. Zupełnie tak, jakby zabrakło czegoś, co napędzało ją przez ten cały czas. Zabrakło słońca. Wiesz Louis…ja jestem, jak ta fontanna, a ty jesteś moim słońcem, choć nie zdajesz sobie z tego sprawy. Napędzasz mnie. Jesteś jak tlen, bez którego nie da się żyć. Pompujesz moją krew.
Wracam do domu. Panuje cisza. Znów jestem sam ze swoimi myślami. I mimo, iż wiem , że jesteś tu, czuje się samotny. Świadomość tego, że jesteś tak blisko, a jednak tak daleko ode mnie, jest dobijająca. To ze mną powinieneś teraz być. Ze mną powinieneś siedzieć teraz na kanapie i słuchać ciszy. To ze mną powinieneś spędzać ten wieczór. Ze mną. Nie z nią.
A jednak.
Wiem, że nigdy nie będziesz mój. Mimo to żyje nadzieją, że pewnego dnia ockniesz się, że przyjdziesz do mnie i powiesz mi, że się pomyliłeś, że nie kochasz Eleonor, że nigdy jej nie kochałeś, że twoje serce od zawsze należało do mnie. Powiedz mi…jak bardzo głupi jestem?
Idę spać. Jak zawsze przed snem rozmyślam co by było gdyby…gdybyśmy byli razem, gdybym powiedział ci o moich uczuciach wobec ciebie, gdybyś mnie kochał.
Zasypiam.
Śnisz mi się wiesz? Uśmiechnięty w swojej ulubionej bluzce w paski i czerwonych rurkach. Mówisz coś do mnie. Nie zwracam uwagi na słowa. Zamiast tego przyglądam ci się. Delikatne rysy twarzy, malinowe usta, niebiesko-zielone tęczówki, w których zawsze tańczą iskierki szczęścia i włosy-kasztanowe, porozwiewane przez wiatr. Idealne. Uśmiechasz się do mnie. Ile bym dał, by zobaczyć dziś ten uśmiech na twojej twarzy. Ten specjalny. Przeznaczony tylko dla mnie. Zamiast tego dostaję obojętność i jedynie cień tego uśmiechu, który kiedyś tak wiele znaczył.
Co się z nami stało Louis?
Gdzie się podział Larry w którego wszyscy wierzyli? Gdzie jest nasza przyjaźń? Gdzie są bliźniacze gesty i słowa, którymi obdarzaliśmy się nawzajem, tak po prostu? Gdzie troska, którą każdy z nas wyrażał wobec drugiego? Gdzie te uśmiechy, czułe spojrzenia? Gdzie wspólne spędzanie czasu, śmianie się, czy siedzenie przed telewizorem z nudów? Gdzie to wszystko jest?!
Czy miłość do Eleonor, aż tak bardzo cię zaślepiła, że zapomniałeś o swoim najlepszym przyjacielu? Aż tak bardzo namieszała ci w głowie, że postanowiłeś skreślić naszą przyjaźń?
Dlaczego…Lou…dlaczego?
Schodzę na dół. Już w korytarzu słyszę śmiechy chłopaków. Wchodzę do kuchni. Są wszyscy, oprócz ciebie. Liam jak zawsze pyta się, czy wszystko w porządku. Kiwam głową na znak, że tak. Przecież nie mogę powiedzieć mu prawdy.
Po chwili do kuchni wkraczasz ty - uśmiechnięty od ucha do ucha. Za tobą kroczy nie kto inny jak Eleonor w twojej koszulce z jak zawsze idealnie ułożonymi włosami. Trzymacie się za ręce. Uśmiechasz się do niej w sposób, który kiedyś był tylko dla mnie. Nie wytrzymuję tego. Wychodzę.
Siadam na kanapie. Słyszę twój śmiech. Mimowolnie uśmiecham się na ten głos, lecz zaraz potem uśmiech znika z mojej twarzy, gdy uświadamiam sobie, że przecież nie śmiejesz się z mojego powodu. To tak bardzo boli.
Włączam telewizor, by tylko zagłuszyć własne myśli. Jak na złość mówią o miłości. Ironia. Nie dziwię się. Dziś gwiazdka, a razem z nią twoje urodziny. Dokładnie pamiętam ten dzień sprzed roku, gdy jeszcze wszystko było inaczej. Gdy było dobrze bo nie było jej.
Wyglądam przez okno. Pada śnieg, pokrywając miasto delikatną warstwą białego puchu. Patrzę na ludzi, którzy w biegu robią ostatnie świąteczne zakupy. Pochłonięci swoimi sprawami nie zauważają tego, co się dzieje wokół nich. Nikt nie życzy nikomu Wesołych Świąt, nie zwraca uwagi na innych ludzi. W pośpiechu i pogonią za prezentami zgubili ducha świąt zapominając, że nie tworzą go lampki porozwieszane na ulicach i w domach czy jabłka, którymi przyozdabiamy choinkę, lecz ludzie z którymi zasiadamy do stołu i dzielimy się opłatkiem. Święta to czas miłości i radości. I choć wiem, że na to pierwsze nie mam co liczyć, to w głębi serca się cieszę bo wiem, że spędzimy te święta razem. Bez niej.
W oddali dostrzegam elfa do którego ustawiła się kolejka dzieci, które chcą przekazać mu swoje listy do Mikołaja. Ja też mam życzenie wiesz…? Jedno. Tylko jedno.
Moim świątecznym marzeniem jesteś ty.
Wiem, że to irracjonalne myśleć, że może się spełnić, ale mimo to wierze. Wierze, bo wiara czyni cuda. Wierze, bo oprócz niej i złudnych nadziei nic mi nie zostało.
Niespodziewanie podchodzisz do mnie. Stajesz obok i delikatnie ujmujesz moją dłoń w swoją. Spoglądam na ciebie z pytającą miną lecz ty tylko uśmiechasz się delikatnie. Zapiera mi dech w piersiach. Tak dawno tego nie robiłeś. Odwzajemniam uśmiech. Po chwili do moich uszu dociera dźwięk twojego imienia. Woła cię, a ty tak po prostu puszczasz moja dłoń i odchodzisz, zostawiając mnie samego. W tym momencie moje serce rozpada się na miliony małych kawałeczków, a w moich oczach pojawiają się łzy. Dałeś mi nadzieje Louis, a potem tak po prostu ją zabrałeś. Czemu pytam? Czemu…? Dlaczego mi to robisz? Aż tak bardzo bawi cię moje cierpienie?
Wychodzisz, a ja zostaje sam z mętlikiem w głowie i złamanym sercem. Czasem zastanawiam się, ile jeszcze wytrzyma. Jak długo będzie znosiło twoje humory i niezdecydowanie. Ja już nie mogę. Nie daje rady.
Zamykam się w pokoju. Leżę na łóżku, a po moich policzkach spływają łzy. Tęsknię BooBear. Bardzo. Dostrzegam album ze zdjęciami leżący na szafie. Biorę go w ręce i otwieram. Na pierwszej stronie znajduje się nasze zdjęcie, a pod nim karteczka z dedykacją „Dla Harry`ego, który jest i zawsze będzie moim najlepszym przyjacielem. Louis”
Powiedz mi Louis, czy te słowa naprawdę nic nie znaczyły?
Schodzę na dół. Patrzę przez chwilę na chłopaków biegających od kąta do kąta i próbujących przystroić nasz salon lampkami i łańcuchami. Przyglądam im się chwilę, po czym wychodzę na ulicę.
Mijam ludzi, którzy nic dla mnie nie znaczą. Przechodzę przez miejsca, które nie różnią się niczym od innych. Dochodzę do wielkiej choinki w samym centrum miasta. Staje przed nią i zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma w niej tej magii, którą miała rok temu. A może po prostu ja jej nie czuję, bo nie ma przy mnie ciebie? Chyba tak. Pamiętasz…rok temu byliśmy tu razem. Każde z nas miało życzenie. Nie wiem o co prosiłeś, ale wiem, że ja chciałem abyśmy spotkali się tu, w tym samym miejscu za rok, znacząc dla siebie tyle samo co wtedy, a może nawet więcej.
Nie spełniło się.
Dziś stoję tu sam, a moim jedynym życzeniem jesteś ty.
Pojedyncza łza spływa po moim policzku. Brakuje mi ciebie Lou. Ile bym dał, abyśmy stali tu razem roześmiani i szczęśliwi, jak rok temu. Bez ciebie to nie to samo…nie jestem szczęśliwy. A wiesz czemu? Bo moje szczęście nosi twoje imię. Wiesz? Jasne, że nie.
Idę dalej. Wspomnienia przewijają się przez mój umysł sprawiając, że tęsknię za tobą jeszcze bardziej. Śnieg pada już naprawdę mocno. Mróz szczypie mnie w uszy. Jest mi zimno. Brakuje mi kogoś kto ogrzałby mnie w taki ziąb. Brakuje mi ciebie. Pamiętasz, zawsze dawałeś mi swoją kurtkę jak marzłem. Nigdy nie pozwalałeś na to, by było mi zimno. Zawsze wtedy przytulałeś mnie, by było mi choć trochę cieplej. Dziś cię to nie obchodzi. Twoja obojętność wobec mnie… tak bardzo boli.
Powinienem wrócić do domu. Pomóc chłopakom w przygotowaniach. Nie chcę , bo wiem, że zobaczę tam ciebie. Uśmiechniętego, pełnego radości i szczęścia. Ja nie umiem taki być. Nie umiem patrzeć na twoją radość wiedząc, że to wszystko jej zasługa. Wiem to egoistyczne, ale nie potrafię. To ja powinienem sprawiać, że się uśmiechasz. To ja powinienem sprawiać, że twoje oczy błyszczą, Ja. Nie ona.
Dziś twoje urodziny, a ja nie mam nawet dla ciebie prezentu. Nie wiem co mógłbym ci dać. Rok temu dałem ci album z naszymi zdjęciami. Ucieszyłeś się. Dziś naprawdę nie wiem co mógłbym ci podarować. Nagle dostrzegam sklep z upominkami. Moją uwagę przykuwa jeden malutki przedmiot. Wchodzę. Nie jestem do końca pewien swojego wyboru, ale mimo to kupuje go i wychodzę. Zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli ci go dam to będzie koniec. Mimo to ryzykuję, bo nie mam nic do stracenia.
Wracam do domu. Cały przemarznięty przekraczam próg mieszkania. Już w wejściu słyszę twój radosny śmiech. Zanoszę twój prezent na górę, po czym dołączam do was.
Jest tak jak zawsze. Wesoło, radośnie, świątecznie. Wszyscy są szczęśliwi. Wszyscy oprócz mnie. Ja nie jestem. Radość na mojej twarzy jest wymuszona, a uśmiech sztuczny. I choć staram się, jak mogę, aby radość chłopaków udzieliła się i mi, nic z tego nie wychodzi. A wiesz czemu? Bo nie ma cię obok. Bo się do mnie nie uśmiechasz. Bo się do mnie nie przytulasz, jak to zawsze miałeś w zwyczaju. Bo jedyne co od ciebie dostaję to obojętność, która tak strasznie boli.
Jest wieczór. Choinka stoi w rogu pokoju udekorowana lampkami, w tle lecą kolędy ,które Niall puścił z odtwarzacza, a stół już prawie jest nakryty.
Wyglądam przez okno. Ciemność pokryła miasto, a lampki, które są porozwieszane nad ulicami stworzyły specyficzny klimat świąt. Rozglądam się w poszukiwaniu pierwszej gwiazdki, lecz jej nie widzę.
Czuję czyjąś dłoń na ramieniu. Odwracam twarz i widzę twoje roześmiane tęczówki. Uśmiechasz się do mnie w ten wyjątkowy sposób. Sam nie wiem do końca co mam o tym myśleć, lecz po chwili radość, która emanuje od ciebie udziela się i mi. Odwzajemniam uśmiech. Nie umiem się na ciebie gniewać. Dobrze o tym wiesz. Stajesz obok mnie i oboje patrzymy w niebo. Żadne z nas się nie odzywa.
Cisza, która się wkradła między nas nie jest ani trochę krępująca. W pewnym momencie odwracasz swoją twarz i kierujesz swoje spojrzenie na mnie. Patrzysz na mnie wzrokiem, którego nie potrafię rozszyfrować. Coś jakby niepewność połączona z radością, Sam nie wiem…
Po chwili chwytasz moją dłoń w swoją. Przenoszę swój wzrok na nasze splecione palce i uśmiecham się w duchu do siebie. Tak długo na to czkałem.
Chwytasz drugą ręką mój podbródek i unosisz tak, bym mógł na ciebie spojrzeć. Przez chwilę patrzymy sobie w oczy. Niespodziewanie przybliżasz się do mnie. Moje serce przyspiesza. Spoglądasz jeszcze raz w moje oczy i chyba dostrzegasz w nich to, co chciałeś zobaczyć, bo już chwilę potem delikatnie napierasz na moje wargi. Stoję przez chwilę w bez ruchu. Jestem w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek zrobić. Moje serce bije jak oszalałe. Po chwili jednak cała sytuacja dociera do mnie i odwzajemniam pocałunek.
Nie wiem ile czasu tkwimy w takiej pozycji. Czas przestał mieć znaczenie. Jakby zatrzymał się w miejscu. W pewnym momencie odrywany się od siebie, gdy obu nam brakuje już powietrza. Nasze oddechy są przyspieszone. Opierasz swoje czoło o moje i uśmiechasz się delikatnie. Tym razem nie mam oporów, by odwzajemnić uśmiech. Przenosisz swoją dłoń na moją twarz i pocierasz delikatnie kciukiem mój policzek. Z twoich ust wychodzą słowa, które sprawiają, że przez całe moje ciało przechodzi dreszcz.
"Kocham Cię Harreh." Mówiąc to patrzysz mi się w oczy. Nie dostrzegam w nich nic innego, jak szczerość. Po chwili zdajesz sobie sprawę z tego co powiedziałeś. Twój uśmiech znika. Próbujesz się tłumaczyć. Puszczasz moją dłoń. Chcesz odejść. Nie pozwalam ci. Łapię cię za rękę i przyciągam do siebie. Patrzysz na mnie z pytającą miną. Nic nie mówię, w zamian muskam delikatnie twoje usta swoimi.
"Też cię kocham Lou." Mówię, po czym składam pocałunek w kąciku twoich ust. Twoja twarz rozpromienia się, a na twoje usta wkrada się uśmiech. Nie taki zwykły, lecz ten specjalny, który kiedyś przeznaczony był tylko dla mnie. Teraz wiem, że nadal jest.
Siadamy do stołu. Siadasz obok mnie, a uśmiech nie schodzi z twojej twarzy nawet na sekundę. Jestem szczęśliwy, bo wiem, że twoja radość jest spowodowana moją osobą.
W tej chwili nie zawracam sobie głowy myślami co sprawiło, że tak nagle zmieniłeś swój stosunek do mnie. Dlaczego po tylu miesiącach twojej obojętności wobec mnie nagle przyznajesz się do tego, że mnie kochasz. I nie mówisz tego tak po prostu, tylko mówisz to z nadzwyczajną szczerością. Dlaczego tryska z ciebie szczęście, gdy mówię ci, że czuję dokładnie to samo. Nie zastanawiam się co z Eleonor, co z wami i przede wszystkim co z twoją miłością do niej.
W tej chwili nie obchodzi mnie nic, jak tylko to, że siedzisz tuż obok mnie, trzymasz swoją rękę na moim udzie i uśmiechasz się do mnie w ten swój wyjątkowy sposób. Wiem, że na tą rozmowę przyjdzie czas później.
Siedzę na kanapie razem z tobą opartym o mój tors. Nasze palce splecione są razem. Chłopaki nawet nie pytają ,tylko uśmiechają się. Jakby od zawsze wiedzieli, że tak będzie.
Przyszedł czas na prezenty. Każdy otwiera swój. W pewnym momencie bierzesz do ręki mój prezent dla ciebie. Przyglądasz mu się chwilę, po czym spoglądasz na mnie i go otwierasz. Bierzesz do ręki bransoletkę i odczytujesz napis. Uśmiech od razu wstępuje na twoją twarz. Podchodzisz do mnie, mówisz ciche Dziękuje ,po czym składasz delikatny pocałunek na moich ustach. Zakładasz ozdobę na swój nadgarstek, a ja uśmiecham się, bo wiem, że nareszcie jesteś mój.
Spędzamy resztę wieczoru na kanapie śmiejąc się i wygłupiając jak za dawnych czasów.
Dochodzi północ. Chłopaki zniknęli w pokojach, by porozmawiać ze swoimi rodzinami, a ja stoję sam, przy choince myśląc o tym co się dziś wydarzyło. Moje życzenie się spełniło.
Słyszę czyjeś kroki w salonie. Wiem, że to ty. Rozpoznam cię wszędzie.
Nie mylę się.
Podchodzisz do mnie i obejmujesz od tyłu w pasie. Opierasz swój podbródek o moje ramię i delikatnie całujesz w policzek. Odwracam się do ciebie przodem tak, by móc patrzeć ci prosto w oczy. Są takie radosne.
W tej chwili mój umysł zostaje przytłoczony przez setki myśli dotyczących Eleonor. Zadaje ci to pytanie, mimo iż boje się tego, co możesz mi powiedzieć. Nie wiem, czy chcę znać odpowiedź.
Co jeśli się okaże, że to wszystko dziś, twoje słowa i gesty to tylko gra i nic tak naprawdę do mnie nie czujesz? Nie zniósłbym tego.
Patrzysz na mnie przez chwilę, a ja nie potrafię odczytać absolutnie nic z twojej twarzy. Boję się. Moje serce przyśpiesza, lecz ty niespodziewanie czule się do mnie uśmiechasz i cały mój strach gdzieś umyka. Ujmujesz mój podbródek w swoją dłoń tak ,bym nie mógł uciec wzrokiem i udzielasz mi odpowiedzi zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że mówisz dokładnie to, co chce usłyszeć.
"Eleonor nic nie znaczyła, głuptasie. Nigdy jej nie kochałem. Była tylko przykrywką. Pomogła mi zrozumieć, że moje serce należy do ciebie, że od zawsze należało tylko i wyłącznie do ciebie.
Przepraszam, że zrozumienie tego zajęło mi tak dużo czasu."
Uśmiecham się na te słowa i wpijam w twoje wargi. Czuję, jak uśmiechasz się na ten gest.
Przejeżdżam językiem po twojej dolnej wardze prosząc jednocześnie o pozwolenie na pogłębienie pieszczot. Dostaję je.
Pogłębiam pocałunek. Czuje motyle w brzuchu, a moje serce bije, jak oszalałe. Po chwili przerywam pocałunek, gdy brakuje mi powietrza. Słyszę twój jęk zawodu i mimowolnie uśmiecham się na to.
"Wesołych Świąt, Louis"- mówię.
"Wesołych Świąt, Harry"- odpowiadasz i skradasz mi jeszcze jednego całusa.
W tej chwili dzwony w pobliskim kościele wybijają północ.
Kończysz 21 lat.
Splatam nasze palce razem i unoszę twój nadgarstek do góry.
"Kocham Cię" głosi napis na bransoletce.
Uśmiecham się na to, a ty odwzajemniasz mój uśmiech, bo oboje dobrze wiemy, że te dwa słowa nigdy się nie zestarzeją.
~~~
Tym, nieco dziwnym akcentem, chciałabym wam wszystkim życzyć Wesołych świąt! Spełnienia marzeń, sukcesów w życiu, uśmiechu na twarzy, dużo radości i miłości. By każdy z was, znalazł swojego Louisa i by te święta, były dla was wspaniałe! :)
* Wybaczcie, za jakość i dziwną formę tego shota. Był jedną z pierwszych rzeczy, jakie kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieję, że mimo wszystko, spodoba wam się chociaż w najmniejszym stopniu. :)
* Co do rozdziału: pojawi się po świętach i będzie zapewne ostatnim w tym roku.
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Bardzo ładny :) No co ja mogę jeszcze powiedzieć? Naprawdę ślicznie Ci to wyszło i nie wiem co mogłabym jeszcze napisać, tak aby na twojej twarzy pojawił się uśmiech c; Piszesz bardzo dobrze i bardzo polubiłam twoją twórczość i z niecierpliwością czekam na następny rozdział opowiadania :)
OdpowiedzUsuńRównież życzę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! ;*
OMG To było piękne!
OdpowiedzUsuńTaki.... śliczny, nie mam innych słów :)
Ogólnie mam wielką słabość do ff pisanych w taki sposób (narracja 1os. itp)
Naprawdę poprawiłaś mi humor, nie wiem co mogę ci powiedzieć jeszcze- jesteś niesamowita! :)
Cóż pozostaje mi czekać na resztę twojej twórczości. No i życzę ci spełnienia marzeń w 2014 roku! :)
http://larrystylinson-stories.blogspot.com/
A i jeszcze jedno.... Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
UsuńSzczegóły tutaj http://larrystylinson-stories.blogspot.com/2013/12/liebster-award.html