niedziela, 8 września 2013

"Room 206" - Epilogue



Kartka z pamiętnika...
Rozstania bolą. Nikt nie zagwarantuje ci, że będziesz z kimś na zawsze.
Zawsze myślałem, że umrę sam. Że w tej ostatniej chwili nikt nie będzie siedział przy moim łóżku i trzymał mnie za rękę. Myliłem się…
Dziś wiem, że posiadanie kogoś, kto jest z nami zawsze bez względu na to czy jest dobrze czy źle, to największe szczęście na ziemi.
Dlatego należy walczyć o miłość. Nie poddawać się, nawet jeśli czasami jest źle. Umieć przyznać się do błędu i wypracować w sobie kompromis. Każdego dnia starać się na nowo.
Bo miłość to najlepsze, co nam się może w życiu przytrafić.

Z nieba padał śnieg, a mrok ogarniał miasto, gdy Louis obudził się następnego ranka. Odrzucił kołdrę na bok po czym podniósł się, spuszczając nogi w dół i stawiając je na chłodnej podłodze. Ubrał swoje ciemne dresy i założył bluzę, po czym wyjrzał przez okno, gdzie latarnie oświetlały miasto, a słońce bardzo powoli wyłaniało się zza horyzontu, niosąc nowy dzień.

Udał się do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. Nastawił wodę na herbatę i zabrał się za przygotowywanie tostów. Kilka chwil później wszystko było gotowe. Tosty spoczywały na talerzu, posmarowane dżemem, a gorący napój parował, znajdując się w dłoniach szatyna.

Wszędzie wokoło panowała cisza, przerywana jedynie gestami Louisa.

Usiadł na krześle i wpatrywał się w okno, za którym jaśniał mrok, a latarnie traciły blask.
Wspomnienia zalały jego głowę, otaczając go i wywiercając dziurę w jego umyśle. Niepokój ogarniał go od środka, a uczucie strachu paraliżowało, pozostawiając go niezdolnym do jakiegokolwiek ruchu.

Bał się o Harry`ego, jakby ich ostatnia rozmowa miała być ostatnia i już nie dane mu było ujrzenie jego szmaragdowych oczu. Zatracił się we wspomnieniach. Począwszy od ich pierwszego spotkania, na środku szpitalnego korytarza, poprzez ich telefoniczne rozmowy, które tak bardzo uwielbiał, ponieważ zawsze potrafiły wywołać uśmiech na jego twarzy, aż do pierwszego spotkania w parku, gdzie uświadomił sobie, że lubi tego kędzierzawego chłopca bardziej niż by chciał. Uśmiech błąkał się po jego twarzy, gdy przypomniał sobie ich pierwszy pocałunek i niewinność jaka mu towarzyszyła oraz uczucie wypełnienia, jakby wszystkie elementy układanki znalazły się na swoim miejscu, tworząc jedną całość. Piękny obraz chłopaka w lokach utrwalał się w jego głowie, gdy z każdym kolejnym wspomnieniem starał się przypomnieć sobie więcej szczegółów. Ich pierwszy raz, gdzie nagie ciało Harry`ego lśniło w blasku księżyca, mokre od potu. Wyrzeźbione mięśnie brzucha i dobrze zbudowane ramiona, których Louis mógł dotknąć i zatracić się w tym dotyku. Skóra chłopka była delikatna, wręcz idealna, bez żadnej skazy. Tak bardzo miękka i sprężysta idealnie uwidoczniała malinki, które Louis na niej pozostawił. Nieskazitelna.

Ich rozmowa w teatrze, gdzie pierwszy raz mógł zobaczyć łzy w oczach kędzierzawego chłopca. Tyle emocji, niepewności i bólu, który towarzyszył temu spotkaniu i happy end, który po nim nastąpił i sprawił, że życie Louisa nabrało barw. I był szczęśliwy, gotowy na to by powtórzyć to wszytko jeszcze raz, by ponownie znaleźć się w tym miejscu, tyle, że z innym zakończeniem, bo ta historia miała już swój koniec, niekoniecznie szczęśliwy.

Louis wiedział jak to się skończy. Wiedział już pierwszego dnia, gdy Liam powiedział mu o chorobie chłopka. Pamiętał swoją reakcje, jakby słowa Liama były dalekie od rzeczywistości i mijały się z prawdą. Potrzebował czasu, by pogodzić się z tą myślą. Ironia losu, że gdy nareszcie znalazł kogoś wyjątkowego, kogoś kogo mógłby pokochać i kto mógłby pokochać jego, ten ktoś odejdzie i to bynajmniej nie z jego powodu.

Chichot losu, próbującego zadrwić z jego życia, jakby chciał pokazać mu, że miłość nie jest dla niego.

Pierwszy poranek, gdzie mógł zobaczyć jego anielską twarz ułożoną na jego klatce piersiowej i czekoladowe loczki, delikatnie łaskoczące jego szyję. Idealny moment, w którym nie liczyło się nic poza nimi i miłością , która wypełniała wnętrze Louisa i cały pokój skąpany w lekkich promieniach wschodzącego słońca. Pierwsze mrugnięcie powiekami, zza których wyłoniły się dwie szmaragdowe tęczówki i malinowe usta wyginające się w lekkim uśmiechu. Motyle w brzuchu, gdy zachrypnięty, poranny głos Harry`ego powiedział mu „Dzień dobry” pierwszy raz.

Uczucie radości i słodkiego szczęścia, które wypełniało go, gdy zaspane oczy chłopaka patrzyły na niego z miłością, wypisaną w ich zielonym odcieniu.

Proste słowa i gesty, lekkie jak motyle pocałunki, delikatny ruch dłoni sunącej wzdłuż jego ramion i torsu oraz dreszcze towarzyszące temu dotykowi. I Louis był pewny, że już nigdy w życiu nie poczuje niczego tak intensywnie.

Wiadomość o tym, że Harry jest w szpitalu i mur, który runął w tamtej sekundzie, zbudowany z ich uczuć i troski, tak aby przykrości tego świata ich nie sięgnęły. W tamtej chwili świat Louisa legł w gruzach, gdy rzeczywistość brutalnie zabrała marzenia, niszcząc wszystko dookoła.

Pojęcie przemijania jeszcze nigdy nie było Louisowi tak bliskie, jak tamtej nocy, gdzie siedział na szpitalnym korytarzu, a okrutna prawda docierała do jego umysłu i wyzwalała łzy w jego oczach.
Dotarło do niego, że cały utopijny obraz jaki stworzył, ze szczęśliwym zakończeniem  to tylko marzenia, a słowa „długo i szczęśliwe” nigdy nie będą miały miejsca.
Louis wierzył. Do tamtej nocy wierzył, że będzie dobrze. Ale rzeczywistość była zupełnie inna, bardziej okrutna i nieczuła i w jednej chwili zabrała to wszystko, w co Louis tak uparcie wierzył, nie dopuszczając do siebie złych myśli. 

Widok Harry`ego na szpitalnym łóżku wbił szatynowi nóż prosto w serce. Smutne i zmęczone oczy, patrzące na niego bez iskierek radości oraz podłączone do aparatury cało chłopka, były ostatnim co Louis chciał zobaczyć. I tu rzeczywistość znów wzięła górę, niszcząc wszystko i zostawiając za sobą jedynie nadzieje, choć i ona potrafiła być zgubna. Ale miał wiarę, której uparcie się trzymał i nie pozwalał odejść, jakby była jedyną deską ratunku, przed popadnięciem w obłęd i całkowitą rozpacz. 

Pierwsze spotkanie rodziny Harry`ego i widok miłości na twarzy jego mamy zabrały radość z jego tęczówek, gdy wspomnienia rodzinnego domu zalały jego umysł. Odrzucenie i brak akceptacji tak bardzo bolały i wydzierały dziurę w jego piersi, gdy myślał o tym, że jego rodzina tak po prostu skreśliła go, zostawiając i nie interesując się. To bolało, ale widok chłopaka i jego szczery uśmiech z dołeczkami w policzkach wszystko rekompensował. Jakby był lekarstwem  na ból, zabierając go i pozostawiając uśmiech na twarzy i szczęście w środku. I Louis zapominał, tak długo jak był z Harrym i tak długo jak jego myśli były przez niego zajęte, nie pamiętał. I to było dobre. Harry miał tę niesamowitą moc zakrzątania jego uwagi, z czego Louis się cieszył i bardzo był mu za to wdzięczny, i była ona tak silna, że gdy pewnego ranka Louis się obudził, nie czuł żalu, nie czuł pustki. Nie czuł nic, poza miłością, którą darzył zielonookiego chłopca. 

Wczorajsza rozmowa, gdzie mówił mu jak bardzo go kocha i jak bardzo jest dla niego ważny. Iskierki w oczach chłopka i łzy cieknące wzdłuż jego twarzy, tylko utwierdziły Louisa w przekonaniu, że Harry dokładnie odwzajemnia jego uczucia, darząc go taką samą miłością. I to było piękne, gdy dotarło do Louisa, że naprawdę nic więcej nie chciał od życia, jak tylko tego kędzierzawego chłopca i jego uśmiech.

Uczucie niepokoju od samego rana ogarniało go, a cisza otaczająca ramionami całe mieszkanie tylko potęgowała doznania. Mrok na ulicy i ciemność pokrywająca mieszkanie budziły strach, jakby były zapowiedzią końca. Szmer schodów i skrzypienie podłogi, po której nikt nie stąpał przerażały Louisa jak jeszcze nigdy.

Liama nie było. Był sam.

Strach ogarniał go coraz bardziej i głębiej, a w jego głowie pojawił się obraz Harry’ego i wtedy dotarło do Louisa, że Liama nie ma, choć powinien tu być. Czarny scenariusz całkowicie pokrył jego myśli, wyświetlając coraz to nowe obrazy, lecz wszystkie o tej samem tematyce - z Harrym leżącym w białej pościeli i nieoddychającym. Jego serce przyspieszało bieg, z sekundy na sekundę bijąc mocniejszym rytmem, a telefon, który zadzwonił kilka chwil później, przedzierając ciszę, która panowała w mieszkaniu, przeważył szalę emocji i serce Louisa stanęło na kilka chwil, a wiadomość, którą dostał po odebraniu zielonej  słuchawki, była najgorszą z możliwych.


~~~*~~~

Perspektywa tego, że nie zdążył była okrutna i wywiercała dziurę w jego piersi, powodując ból i rozpacz. Wiadomość od Liama nie była jednoznaczna, jednak Louis nie mógł powstrzymać czarnych myśli, które nawiedzały jego umysł, tuż po usłyszeniu słów przyjaciela. Zebrał w sobie cała odwagę i siłę, zgarnął kluczyki od samochodu i czym prędzej udał się do szpitala, pozostawiając mieszkanie skąpane w mroku i ciszy, gdzie na stole w kuchni pozostały dwa śniadaniowe tosty i kubek herbaty.

Nie zwracając uwagi na przepisy drogowe przemierzał londyńskie ulice. Jego ciało drżało ze strachu, a gęsia skórka pojawiła się, pomimo ciepłego powietrza wydobywającego się z nawiewu. Strach otulał jego ciało, a niepokój wzrastał stopniowo na samą myśl o niespodziewanym końcu. Myśli błądziły po jego umyśle, a każda z nich była gorsza od poprzedniej, gdy po kolei wyświetlały w jego głowie obraz kędzierzawego chłopaka, tak bardzo różniący się od tego, który Louis chciał zobaczyć.

Nie mógł uwierzyć w to, że może nie zdążyć. Nie chciał by tak było. Nie darował by sobie. Obiecał przecież, że będzie z nim do końca i chciał dotrzymać obietnicy, nie zważając na to ile będzie go kosztować. Chciał zobaczyć uśmiech Harry`ego, mimo, że miałby być ostatnim i spojrzeć w jego zielone oczy, ten ostatni raz.
I może Louis nie do końca taki scenariusz sobie wymarzył, to w tej chwili oddałby wszystko, by wiedzieć, że zdąży. Że dane mu będzie zobaczyć kędzierzawego chłopca, którego serce będzie wybijało stały rytm, a puls na jego szyi będzie odczuwalny.

Dojechał na parking i zaparkował samochód. Opuścił pojazd i biegiem udał się do szpitalnych drzwi. Złe myśli błądziły po jego głowie, nie chcąc odejść, a strach paraliżował go, gdy na trzęsących się nogach przemierzał kolejne korytarze. Gdy dotarł na odpowiednie piętro, serce biło mu jak oszalałe, gotowe wyrwać się z piersi, by odnaleźć to Harry`ego, przy którym było jego miejsce. Bał się wyjrzeć za róg, jakby to co tam zobaczy było zapowiedzią tego co nadchodzi. Czarne scenariusze nie opuszczały jego myśli, jednak wiara, która tliła się w jego sercu oraz chęć zobaczenia chłopaka zwyciężyły i już po kilku chwilach Louis zrobił krok w przód.

Kierując się w stronę Sali zobaczył siostrę loczka oraz jego tatę, siedzących na krzesłach i płaczących. Po chwili z Sali wyszła również jego mama, a gdy spojrzała na niego swoim wzrokiem pełnym bólu i cierpienia, Louis wiedział, że to już koniec.

Podszedł do nich na drżących nogach i z sercem walącym o jego klatkę piersiową, jednak nie powiedział ani słowa, będą niezdolnym do wypowiedzenia czegokolwiek. Emocje wzięły górę, a rzeczywistość uderzyła w niego ze zdwojona siłą, kolejny raz rujnując wszystko.

Po chwili podszedł do niego Liam wraz z Niallem, którego oczy były czerwone od płaczu, a po policzkach ciekła słona ciecz. Brązowooki bez słowa podszedł do niego i przytulił, a po policzku Louisa spłynęła łza, pociągając za sobą kolejne i dopiero teraz zorientował się, że w ogóle nie płakał, zbyt przytłoczony tym wszystkim, by było go stać na łzy. Jednak teraz, w ramionach przyjaciela nie potrafił się hamować, a emocje skrywane do tej pory w jego wnętrzu wypłynęły, zdradzając jego stan ducha i Louis nic nie mógł na to poradzić. Świat zawalił się i nic nie wskazywało na to, by kiedykolwiek mógł zostać odbudowany.

- Czeka na ciebie. – dotarł do niego cichy głos Liama.

Louis podniósł wzrok i skierował go na swojego przyjaciela, jakby szukając potwierdzenia jego słów w brązowym spojrzeniu. Jeśli słowa Liama są prawdziwe, a Louis nie miał powodu, by uważać, że nie są, to znaczy, że zdążył. Że Harry jest tu i naprawdę na niego czeka.

Ból został zastąpiony przez uczucie ulgi, że jednak dotrzyma obietnicy i będzie przy nim w tych ostatnich chwilach. Powoli odsunął się od chłopaka i niespiesznie podszedł do drzwi, bojąc się tego, co za nimi zobaczy. Nacisnął klamkę i cicho wszedł do środka, obdarzając pomieszczenie przenikliwym spojrzeniem. Gdy jego wzrok padł na chłopka leżącego na łóżku, serce szatyna stanęło, na to jak Harry wyglądał. Było źle, co Louis mógł wywnioskować już spod drzwi. Podszedł do łóżka i zajął miejsce tuż obok niego, a zielone spojrzenie kędzierzawego chłopca przeniosło się na niego, a lekki uśmiech rozświetlił jego twarz. I może nie było to, to co Louis chciał zobaczyć, to jednak świadomość, że Harry jest cały i żyje przyprawiała Louisa o szybsze bicie serca i niewyjaśnioną radość.
Odwzajemnił uśmiech jednocześnie łapiąc dłoń chłopaka w swoją i ściskając ją delikatnie, jakby mocniejszy ruch mógł zrobić mu krzywdę.

- Harry…- szepnął i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że jego głos drży. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, gdy spojrzał w jego zielone oczy i zobaczył jak bardzo są przygaszone.

- Lou - is – powiedział powoli loczek, a każda sylaba sprawiała mu trudność.- Nie mogłem…nie było cię, a ja…
- Harry. – Louis przerwał i wybuchł płaczem, tuląc się do piersi Harry`ego.

- Obiecaj mi, że się nie poddasz…- powiedział słabym głosem, mocno tuląc Louisa do siebie.- Obiecaj.

Szatyn podniósł głowę znad piersi chłopka i pokiwał na znak zgody. – Tak bardzo cię kocham, Harry.- wyszeptał. – Nie zostawiaj mnie.

- Nigdy nie zostawię. – odpowiedział nachylając się ku Louisowi.- Kocham Cię Loulou.

Złączył ich usta w delikatnym, pełnym czułości i miłości ostatnim pocałunku.

- Kocham cię, Louis.- szepnął Harry z powrotem kładąc się na poduszki. – Nie zapomnij.

- Harry…

- Nie zapomnij.

Po pomieszczeniu rozniósł się długi, głośny dźwięk, a uścisk na dłoni Louisa zmalał i dotarło do niego, że to już koniec. Serce Harry`ego przestało bić. Do Sali weszli lekarze, lecz szatyn nie zwrócił na nich uwagi, uporczywie ściskając dłoń chłopka i licząc na cud, który nie nastąpił. Płacz targał jego ciałem, a słona ciecz spływała po jego bladych policzkach, mocząc mu ubranie.

Życie Harry`ego dobiegło końca i Louis zdał sobie z tego sprawę dopiero, gdy do Sali wszedł Liam i odciągnął go od łóżka chłopka, tuląc do siebie.  W tej jednej chwili dotarło do Louisa, że stracił wszystko, na czym kiedykolwiek mu zależało.


~~~*~~~

Louis wszedł do swojego mieszkania uprzednio zapalając małe światło z boku i zostawiając klucze na komodzie. Łzy ciekły po jego bladych policzkach skapując na płaszcz, lecz szatyn nie próbował ich zatrzymać. Harry umarł.

Nie zdejmując odzienia dotarł do salonu i opadł na kanapę, a szloch wstrząsnął jego ciałem.
Sięgnął do kieszeni w celu zabrania z niej telefonu, lecz natknął się na kawałek papieru. Pospiesznie wyjął go i zobaczył kopertę zaadresowaną do niego.  Rozpoznał ładne, staranne pismo Harry`ego, więc czym prędzej otworzył kopertę, wyjął z niej list i zaczął czytać.

Louis,
Jeśli to czytasz to znaczy, że mnie już nie ma, że moje serce przestało bić.
Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Nie myślałem tylko, że tak szybko. I że tak ciężko będzie mi stąd odchodzić. Piszę ten list, bo wiem, że nie zdążę ci powiedzieć wszystkiego co bym chciał, a jest tyle rzeczy, które chciałbym, żebyś wiedział. 
Od początku.
Kiedyś byłem przygotowany na śmierć. Wiedziałem, że moje życie zmierza ku końcowi i pogodziłem się z tym. Ale potem poznałem Ciebie. Urzekłeś mnie. Swoją radością. Podejściem do  życia. Łatwością z jaką przemierzałeś każdy dzień ciesząc się i czerpiąc z niego pełnymi garściami. Swoją delikatnością i roztargnieniem. Wiecznym optymizmem. I dziś…dziś jest mi trudniej. Bo wiem, że gdy odejdę ty tu zostaniesz i to tak bardzo boli.
Będę za Tobą tęsknił LouLou. Bardzo.
A wiesz za czym będę tęsknił najbardziej? Za Twoją kasztanową grzywką, wiecznie opadającą ci na czoło, uśmiechem i zawsze roześmianymi oczami. Ale będę patrzył z góry i obserwował jak ze swoja perfekcją i doskonałością idziesz przez życie, nie marnując żadnej chwili. Wiem, że każdy umiera, i wiem, że któregoś dnia ty również zapukasz do mych drzwi tam, na górze i pokażesz mi się uśmiechnięty –taki, jakim Cię zapamiętałem. Będziesz moim Aniołem. Byłeś nim już za życia.Uśmiechaj się, Louis. Rób to co kochasz – stąpaj po deskach teatru, by wszyscy mogli dostrzec to, jak bardzo jesteś niezwykły. Spełniaj marzenia. Żyj pełnią życia. W każdym jego  momencie, będę przy Tobie.
Pamiętasz… powiedziałeś kiedyś, że chciałbyś napisać swoją własną sztukę. Swój własny scenariusz. Zrób to. A gdy ci się uda, a wiem, że tak będzie, i wyjdziesz na scenę po skończonym spektaklu, by posłuchać braw ludzi- ja będę tam razem z tobą.
I jeśli któregoś dnia odnajdziesz kogoś, kogo będziesz mógł pokochać- nie wahaj się obdarzyć tę osobę uczuciem, dla mnie będzie najważniejsze, że jesteś szczęśliwy i nadal potrafisz kochać. Bo bez Twojej miłości byłbym niczym, Louis. Bez Ciebie byłbym niczym.
Pamiętaj o tym i nie zapomnij o mnie.
To Ty rozświetlałeś moją drogę w mroku, niczym latarnia- wskazywałeś mi drogę. Prowadziłeś mnie za rękę, kiedy moje oczy były nie zdolne do patrzenia i pokazywałeś dźwięki kiedy byłem głuchy na wszystko wokół. Widziałem świat w Twoich oczach LouLou. Nigdy, nikogo nie kochałem tak bardzo, jak kochałem ciebie Louis i jak kocham Cię nadal. Bo moje serce od zawsze biło tylko dla ciebie. Byłeś moją pierwszą i ostatnią miłością.
Pamiętasz, jak któregoś dnia zapytałeś mnie co jest moim największym marzeniem, a ja nie udzieliłem ci odpowiedzi, czekając na właściwy moment?
Teraz odpowiem…
Ty nim byłeś Louis. Byłeś wszystkim o czym kiedykolwiek mogłem sobie zamarzyć i czego mogłem chcieć. I to marzenie spełniło się, choć trwało tak krótko…
Wiem, że będzie ci ciężko, ale proszę Cię Louis – nie zatrzymuj się. Idź dalej z uśmiechem na ustach.
Nie żyj przeszłością, ale patrz w przyszłość. Nie marnuj czasu. Nie wiesz, ile Ci go zostało. Życzę Ci abyś miał go jak najwięcej.  Abyś mógł cieszyć się nim jak najdłużej. Żyj Louis, bo nie ma nic cenniejszego, niż życie. Kocham Cię LouLou.

Twój Harry.

P.S.  Daje Ci mój wisiorek w kształcie serduszka, by przypominał Ci o mnie i byś patrząc na niego pamiętał, że moje serce zawsze należało do ciebie.



Louis drżącą ręką sięgnął do koperty wyjmując z niej wisiorek, a łzy ciekły po jego policzkach torując ścieżkę wzdłuż nosa i skapując na jego płaszcz.
Obrócił ozdobę w dłoni, badając każdy jej szczegół, każdą wypukłość, po czym ścisnął ją mocno.
Położył się na kanapie, a płacz po raz kolejny wstrząsnął jego ciałem.

-Harry…- zawył, a echo jego słów rozniosło się po domu.

Odpowiedziała mu cisza.



Śmierć zabiera ze sobą ludzi czasem zbyt wcześnie, nie dając im się nacieszyć życiem. Są ci, co chcą umrzeć, a żyją. I są ci co chcą żyć, lecz nie jest im to dane. Każdy z nas ma swój czas i każdemu z nas ziarenka piasku przesypują się inaczej. Jednym szybciej, innym wolniej. I może każdy z nas ma do przebycia inna drogę, to jednak na końcu każdej z nich wszyscy spotykamy się z powrotem, w miejscu z którego wyruszyliśmy, by spotkać tych, których kochamy.


~~~*~~~

To już koniec historii o chłopcu, którego jedynym marzeniem było spotkać miłość.

Spotkał ją.

Na imię jej było Louis Tomlinson.

Była najwspanialszą rzeczą jaka go w życiu spotkała.

Nauczyła go czerpać radość z małych rzeczy.

Pokazała jak wiele mogą znaczyć pojedyncze gesty i słowa.

Udowodniła, że wystarczy jeden uśmiech by się zakochać.

Na Imię miał Harry. Na Nazwisko Styles. Zmarł w wieku dziewiętnastu lat.  1.02.2012 roku.

Spytacie pewnie co z Louisem.?

Spotkał miłość.

Nauczyła go żyć.

Nauczyła go śmiać się.

Pokazała świat z innej perspektywy.

Nauczyła go kochać, po czym odeszła.

A Louis żyje dalej próbując na nowo poukładać swoje życie, choć jego serce nadal bije dla dwóch szmaragdowych tęczówek, które widzi za każdym razem, gdy zamyka oczy.

Bo prawdziwe historie miłosne nie mają szczęśliwego zakończenia. One nigdy się nie kończą.

~~~

Wow!
Wiecie, nie myślałam, że uda mi się dotrwać do końca tego opowiadania, a tu proszę. Koniec.
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam zakończeniem. Dla mnie historia chłopaków od początku miała skonczyć sie w ten sposób. I choć przy pisaniu tego mialam wiele watpliwosci, co do zakończenia i byłam bliska napisania happy endu, to jednak stwierdziłam, że skoro tak właśnie to zaplanowałam, tak będzie.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali tą historię. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile radości i uśmiechu wywołały we mnie wasze opinie i świadomość, że mimo wszystko zaglądacie tu. Wiem, że historia może nie była najlepsza, dość banalna i bez większych zwrotów akcji, ale czytaliście i dziękuje wam bardzo za to.
I na koniec chciałabym prosić każdego, kto przeczytał to, aby zostawił coś po sobie. Chcę wiedzieć ile osób naprawdę to czytało i czy jest sens, by "bawić się" w kolejną historię.
Mam pomysł na dwie historie z Larrym w roli głównej i pozostaje jeszcze kwestia Niama z tego opowiadania, o której już wspomniałam, dlatego liczę na waszą opinię na ten temat. Za tydzień powinien pojawić się tu one shot, z Larrym i mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się zdecydować co dalej. Ale do tego potrzebna mi jest wasza opinia, więc piszcie, co myślicie.

I na koniec moje nominacje do Versatile Blogger. Miałam ogromny problem z tym, kogo nominować, bo jest wiele blogów, które na nią zasługują, ale już dostały swoja nominację. Więc zdecydowałam, że nominuję tych, którzy jej jeszcze nie mają. A więc:

1. http://larrystylinson-stories.blogspot.com
2.http://bulletprooffheart.blogspot.com
3.http://i-hate-you-and-love-you.blogspot.com

Wiem. Są tylko trzy, ale są to jedyne blogi na blogspot, które znam, a które nie miały swojej nominacji.

Jeszcze raz bardzo wszytskim dziękuje, za to, że byliście ze mną przez cały czas trwania tego opowiadania! :) xx.

Do napisania!

11 komentarzy:

  1. O kurwa....Sorry ale musiałam
    Wiesz, zazwyczaj nie lubię smutnych zakończeń bo zawsze na nich płaczę.. Nigdy, serio nigdy nie płakałam tak jak teraz. Jestem cała we łzach a wokół są porozrzucane chusteczki.
    Do końca wierzyłam, jakaś irracjonalna cząstka mnie wierzyła, że Harry będzie zdrowy, Wiedziałam jak małe są szanse, ale jak to mówią "nadzieja umiera ostatnia" xd Nie masz pojęcia jak bardzo zżyłam się s tą historią. Nie wiesz jak wielki masz talent, którego wiele osób, w tym ja może ci zazdrościć. Mogłoby się wydawać, ze ten temat jest już oklepany. 2 osoby się zakochują, ale jedna jest chora i umiera.
    U ciebie tak nie było. Napisałaś to najlepiej, stworzyłaś historię tak piękną i tak inną od wszystkich, ze nie mam pojęcia co mam napisać.
    Jest mi niebywale przykro, że ta historia dobiegła końca, mam nadzieję, że to samo nie stanie się z twoją pisarską historią. Jesteś niesamowita, a jeśli masz chęci i siłę- rozwijaj się, a ja z pewnością przeczytam wszystko co napisałaś.
    Na koniec chciałabym ci jeszcze podziękować, że to napisałaś, Za uśmiech, zastanowienie, za każdą łzę jaka towarzyszyła mi przy twoim opowiadaniu.
    To długi komentarz, może troszkę patetyczny- wiem. Ale uważam, że w pełni na niego zasługujesz. ;)
    Wiec dziękuję, życzę ci weny i oby do następnego opowiadania ;D
    http://larrystylinson-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Płaczę od samego początku i przestać nie mogę ...Z jednej strony Cię kocham a z drugiej nienawidzę DDD:
    <3333
    Genialnie to napisałaś i mam nadzieję że będziesz pisać dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. popłakałam się :C cudownie ci wyszło <3
    mam nadzieję że będziesz pisać dalej, bo masz talent <3
    @maybeilikeu

    OdpowiedzUsuń
  4. Epilog jest świetny chodziaż troche smutny.Ale opowiadanie wyszło ci genialnie, jest wciągające i interesujące.
    Czekam na następne :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem w stanie nic tu napisać. Po prostu dziękuje.
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Och... Nic dodać nic ująć..

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohh.. przepraszam, że nie skomentowałam, ale tak naprawdę to wgl nie wiedziałam, że pojawił się epilog! No zabij mnie teraz! Z całego serca przepraszam. Serio nie wiem jak mogłam go przegapić. Ale chyba dobrze, że wgl zauważyłam, nie? ;)
    Więc tak... Hazz umarł ;c Wiedziałam, że tak będzie ;( Szkoda. Epilog był cholernie, cholernie smutny. Normalnie, aż się popłakałam. Jedno słowo : Smutne :( Aż mi się tak dziwnie zrobiło. Szkoda, że to już koniec. Ale mam nadzieję, ze będziesz jeszcze pisać, bo wychodziło ci to niesamowicie. No dobra, a teraz idę czytać twojego shota! xd
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku, przepraszam, że dopiero dzisiaj komentuję. Nie wiem czemu, ale umknął mi ten rozdział i cały czas na niego czekałam, a tu się okazuje, że nawet one shot już jest... Przepraszam!
    Po pierwsze przeczytałam to i nie jestem w stanie wyrzucic z siebie ani jednego słowa. Ten epilog był tak cholernie smutny, że jeszcze spotęgował moją depresję, która pojawiła się po obejrzeniu 'Szkoły uczuc'. Ale takiego zakończenia spodziewałam się od samego początku, było ono cholernie przygnębiające, ale prawdziwe. Od samego początku w tym opowiadaniu było coś co chwytało za serce, tragizm bohaterów z ich ogromną miłością tworzył wspaniałą całośc i klimat. Aż żal mi się z nim rozstawać.
    Jeśli chodzi o shota, to przeczytam jutro, bo brat na mnie krzyczy, ale zdążyłam przeczytac notke nad nim i wypowiem się na jej temat teraz. Nie kończ pisania. Błagam. Robisz to tak cudownie, że chce się czekac na każdy kolejny rozdział. Napiszę to też pod shotem i pod tym, który będzie za tydzień również, a jak to nie poskutkuje to znajdę inny sposób :P Od jakiegoś czasu zdałam sobie sprawę, że nie mam już co czytac i od tygodnia trafiam na opowiadania, które są tak kiepsko napisane, że po pierwszym rozdziale rezygnuję. Dlatego nie zostawiaj mnie na pastwę losu, proszę xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze mówiąc dziwie sie, że rozdzialow nie komentowało przynajmniej 50 osób. GENIALNIE piszesz. Masz ogromny talent, na prawde :) Z ogromną chęcią czytalabym twoje nastepne opowiadania. Jeśli postanowisz zacząć pisać jakąś nowa historie, proszę poinformuj mnie na Twitterze @_1D_Polska_

    OdpowiedzUsuń
  10. to było coś pięknego ! upłakałam się jak głupia, musiałam robić co chwilę przerwy w czytaniu, bo nic przez łzy nie widziałam !!! jesteś genialna dziewczyno ! mam nadzieję że nie masz nic przeciwko jak wydrukuję sobie całą taką historię i zrobię z niej mini książkę ? (oczywiście tylko dla mnie i twojego autorstwa, żeby nie było że sobie ja przywłaszczam...) po prostu muszę ją mieć przy sobie, bo jest to opowieść o tak silnej miłości, że sama teraz mam zupełnie inne spojrzenie na świat ! bardzo ci za to dziękuje !!! ♥
    ~Kaha

    OdpowiedzUsuń
  11. czytałam , poplakalam się i się zakochałam w tym opowiadaniu. jedno z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam. chociaż liczyłam na spotkanie Lou z jego rodziną... niestety się nie doczekałam. ale i tak opowiadanie jest takie, jakie powinno być. poprostu idealne. ♥ pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń